Francuski minister spraw zagranicznych Michel Barrnier z uznaniem wyraził się o demokracji amerykańskiej, ale nie chciał podzielić się swoimi opiniami na temat obu kandydatów. Mniej przebierał w słowach były szef dyplomacji francuskiej, socjalista, Hubert Vedrine, który oświadczył, że zwycięstwo Busha przyprawi cały świat o ból głowy.
W debatach przed kamerami telewizji informacyjnej LCI zauważono, że sposób relacjonowania we francuskich mediach kampanii wyborczej nie pozwala przeciętnemu Francuzowi na zrozumienie, dlaczego tak wiele Amerykanów głosuje na Busha. Jest on bowiem przedstawiany w ciemnych barwach, jako przedstawiciel Ameryki zachowaczej. Kerry zaś - zdaniem komentatorów - jest dla Francuzów symbolem postępu.