Około 14.00 odchylenie od parytetu wynosiło 4 proc. - czyli tyle co w poniedziałek późnym popołudniem. Nominalnie złoty osłabił się wobec euro. Za europejską walutę płacono 4,4610 zł wobec 4,457 zł w poniedziałek. Dolar kosztował 3,6830 zł w porównaniu do 3,706 zł.
"W pierwszej reakcji (na publikację raportu) inwestorzy kupowali złotego. Umocnił się on jednak tylko o 0,3 proc., choć przy tym pesymizmie dotyczącym stóp powinno to być o wiele więcej. Ciągle jednak złotego sprzedają inwestorzy zagraniczni. I sprzedający są bardziej zdeterminowani, co spowodowało, że złoty wrócił do poziomów z otwarcia" - powiedział PAP Marcin Bilbin, analityk banku Pekao.
Jego zdaniem osłabienie złotego wynika z realizacji zysków.
"Długoterminowo złoty powinien się wzmacniać. Nie ma podstaw, aby sprzedawać go już teraz. Widać jednak, że część graczy realizuje zyski i zamyka pozycje niezależnie od fundamentów. W najbliższych dnia korekta nadal będzie trwać" - powiedział Bilbin.
Projekcję inflacyjną źle przyjął rynek obligacji. Rentowność obligacji dwuletnich OK0806 wzrosła do 7,81 proc. z 7,77 proc. na poniedziałkowym zamknięciu. W przypadku pięcioletnich obligacji DS0509 wzrost wyniósł 1 pb - do 7,66 proc. z 7,65 proc. Dochodowość obligacji dziesięcioletnich wynosiła 7,30 proc. wobec 7,29 proc. w poniedziałek.
"Krótki koniec krzywej jest zdecydowanie pod presją, co jest zrozumiałe przy tych oczekiwaniach dotyczących stóp procentowych. Podaż obligacji pięcioletnich była bardziej umiarkowana. Długi koniec jest postrzegany teraz jako najbardziej bezpieczny" - powiedział Bilbin.