Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Białoruś: Opozycja apeluje o skonsolidowane stanowisko Europy

0
Podziel się:

Europa powinna przyjąć skonsolidowane stanowisko wobec reżimu
białoruskiego, przywrócić sankcje wizowe, a warunkiem wstępnym kontaktów musi być uwolnienie
więźniów politycznych - przekonywali w środę w Warszawie liderzy białoruskiej opozycji.

Europa powinna przyjąć skonsolidowane stanowisko wobec reżimu białoruskiego, przywrócić sankcje wizowe, a warunkiem wstępnym kontaktów musi być uwolnienie więźniów politycznych - przekonywali w środę w Warszawie liderzy białoruskiej opozycji.

"Zwolnienie więźniów politycznych nie może być przedmiotem targów. Musi być warunkiem koniecznym, by w ogóle rozmawiać z reżimem białoruskim" - podkreślił na konferencji prasowej w Centrum Prasowym PAP Alaksandr Kazulin, opozycyjny kandydat na prezydenta w wyborach 2006 r., po których spędził w więzieniu ponad dwa lata. Zaapelował, by dla uwolnienia więźniów politycznych wykorzystać "wszelkie możliwe narzędzia dyplomatyczne, polityczne i gospodarcze".

Kazulin wyraził przekonanie, że reakcją wspólnoty demokratycznej na brutalne represje po wyborach 19 grudnia będzie przywrócenie sankcji wizowych wobec Mińska. Według niego ograniczenia wizowe powinny objąć wszystkich, którzy przyczynili się do represji, a nawet członków ich rodzin. Źmicier Borodka ze sztabu wyborczego jednego z aresztowanych kandydatów na prezydenta Andreja Sannikaua, w imieniu obywatelskiej kampanii Europejska Białoruś zaapelował, by wprowadzić sankcje nie tylko polityczne, ale i ekonomiczne.

"Powinna być skonsolidowana europejska pozycja" - ocenił Kazulin. "Wspomnijmy Polskę stanu wojennego i solidarność całego świata z Polską i narodem Polski. Nie chcę porównywać, ale pomyślmy, jak walczyliśmy wtedy i jak można walczyć dzisiaj" - powiedział.

"19 grudnia to przekroczony Rubikon. (...) Obserwujemy represje na niebywałą skalę, to oczyszczanie całego pola" - ocenił Kazulin. Liczba aresztowanych, których po demonstracji było ponad 600, to w jego ocenie "dowód na chęć zniszczenia wszystkich inaczej myślących".

Ewa Niaklajeua, córka przetrzymywanego w areszcie opozycyjnego kandydata na prezydenta Uładzimira Niaklajeua, ogłosiła powołanie Biura Solidarności z Białoruskimi Siłami Demokratycznymi z siedzibą w Warszawie. Zadaniem biura ma być informowanie o wydarzeniach na Białorusi, pomoc represjonowanym i ich rodzinom, oferowanie platformy dla białoruskich sił demokratycznych.

"Mamy do czynienia z katastrofą humanitarną, która rozpoczęła się 19 grudnia i trwa do dziś" - oceniła Niaklajeua. Przypomniała, że aresztowano siedmiu z dziewięciu kandydatów na prezydenta, trzech z nich pobito, w tym jej ojca. Zaatakowano go, zanim dotarł na demonstrację, choć zgodnie z prawem do zamknięcia lokali wyborczych kandydaci są objęci immunitetem. 20 osobom grozi proces o organizację masowych zamieszek, za co sąd może wymierzyć karę do 15 lat więzienia. Obecnie władze wywierają naciski na osoby, które mogą więźniom pomóc: adwokatów, obrońców praw człowieka i niezależne media.

"Jeśli porównać z 2006 rokiem, to teraz wybory są bardziej bezwzględne. Jeśli nie wyciągnie się wniosków i nie podejmie żadnych działań i wysiłków, to można twierdzić, że więcej wyborów na Białorusi nie będzie albo będą się odbywać pod lufami automatów i pod pałkami specnazu i OMON-u" - ostrzegł Kazulin.

Opozycjoniści ocenili, że przed wyborami Europa "faktycznie popierała" Alaksandra Łukaszenkę, oferując mu 3,5 mld dol. kredytów unijnych, jeśli wybory będą wolne i uczciwe. "Trzeba z tym skończyć" - zaapelował były szef parlamentu Białorusi Stanisław Szuszkiewicz, zaznaczając, że było to podejście kontrproduktywne.

Siarhiej Kaliakin, koordynator kampanii "O sprawiedliwe wybory", ocenił, że mimo pewnych nadziei wśród opozycji reżim od początku nie zamierzał przeprowadzić uczciwych wyborów. Świadczy o tym fakt, że nie spełnił żadnego z przedstawionych przez opozycję postulatów zmiany procedur wyborczych. Chodziło zwłaszcza o dopuszczenie opozycji do komisji wyborczych i obserwację liczenia głosów.

"Wszystko, co wpływało na ostateczny wynik, nie podlegało kontroli krajowych i zagranicznych obserwatorów, żeby można było prowadzić dowolne manipulacje" - zaznaczył Kaliakin, lider lewicowej partii "Sprawiedliwy Świat".

Zwrócił uwagę, że największe pole do nadużyć dawało przedterminowe głosowanie, w którym wziął udział co czwarty Białorusin, często zmuszony do tego w zakładzie pracy lub na uczelni. W lokalach, gdzie zgodnie z prawem przeliczano głosy z dwóch oddzielnych urn, w tej z przedterminowego głosowania prawie dwa razy więcej głosów padło na Łukaszenkę: 77-90 proc., podczas gdy urnach z 19 grudnia było to 35-45 proc. - relacjonował Kaliakin.

Jak wyjaśnił, w nielicznych lokalach, gdzie niezależni obserwatorzy mogli kontrolować liczenie głosów, według oficjalnego wyniku Łukaszenka zdobył 36-48 proc. głosów. Przy czym w przedterminowym głosowaniu było to 90 proc. głosów, a w dniu właściwego głosowania 28-36 proc. Jego główni oponenci: Niaklajeu i Sannikau dostali 16-36 proc. Jak zaznaczył Kazulin, opozycyjni kandydaci łącznie zebrali więcej głosów niż Łukaszenka.

Oznacza to, że Łukaszenka nie wygrał w I turze, jak oficjalnie ogłoszono, i nie może być uważany za prawomocnego prezydenta Białorusi - podsumował Kaliakin.

Kazulin zapewnił, że białoruska opozycja, która ostatnio ściągnęła na siebie krytykę za brak jedności, "dzisiaj mimo wszystko się jednoczy". "Prowadzimy konsultacje, nie tylko między sobą, lecz także z naszymi europejskimi i amerykańskimi partnerami, żeby plan działania był konkretny, zrozumiały i do zrealizowania" - zapewnił dawny kandydat na prezydenta.

Kazulin wyraził wdzięczność dla polskich władz, w szczególności zaś polskiego MSZ i ministra Radosława Sikorskiego za "wyraźne, konkretne i podjęte na czas" działania, zwłaszcza w okresie świątecznym i poprosił o "kontynuowanie tej linii". Wyraził nadzieję, że do decyzji Polski o zniesieniu opłat za wizy krajowe dla Białorusinów "dołączą inne europejskie kraje".

Podkreślił, że utworzenie Biura Solidarności z Białoruskimi Siłami Demokratycznymi byłoby niemożliwe bez inicjatywy MSZ Polski. Obecny na konferencji prasowej dyrektor Departamentu Współpracy Rozwojowej MSZ Marek Ziółkowski wyjaśnił, że powołanie biura to "inicjatywa grupy polityków, przedstawicieli białoruskiego społeczeństwa", a polski MSZ "jako jedną z wielu tego typu inicjatyw będzie ją wspierał". (PAP)

kar/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)