Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Migalski: sukces PSL to efekt silnych struktur lokalnych i rozczarowania wyborców Samoobrony

0
Podziel się:

Dobry wynik PSL w wyborach samorządowych,
to dowód zarówno na silne struktury lokalne tej partii, jak i na
rozczarowanie części dotychczasowego elektoratu Samoobrony - uważa
politolog dr Marek Migalski z Uniwersytetu Śląskiego.

Dobry wynik PSL w wyborach samorządowych, to dowód zarówno na silne struktury lokalne tej partii, jak i na rozczarowanie części dotychczasowego elektoratu Samoobrony - uważa politolog dr Marek Migalski z Uniwersytetu Śląskiego.

Według oficjalnych wyników PKW, PSL uzyskało, spośród partii politycznych, najwięcej radnych w kraju - 4840. Procentowo PSL ma 10,34 proc. ogólnej liczby radnych. Z kolei Samoobrona ma 1116 radnych, czyli 2,39 proc. W skali kraju najwięcej radnych - 67,07 proc. - mają lokalne komitety.

"To na pewno jest duży sukces PSL" - powiedział w czwartek PAP Migalski. Przyznał, że choć wielu politologów i socjologów przewidywało dobry wynik wyborczy tej partii "silnej Polską lokalną", to jednak "zaskoczeniem jest skala tego sukcesu".

"PSL był tradycyjnie silnie zakorzeniony na wsi. Poza tym, specyfika tych wyborów promuje ludzi, którzy są związani z PSL - np. wójtów. Ludzie oddając głosy na wójta z PSL automatycznie oddawali głosy na radnych do gminy, których ten wójt popierał" - wyjaśnił ekspert.

W jego ocenie, osiągając tak dobry wynik wyborczy PSL "wyszło z III ligi politycznej do II ligi". "Ale to jest chwilowe, spowodowane specyfiką wyborów samorządowych. (...) PSL był zawsze silniejszy wyborach samorządowych, niż w wyborach parlamentarnych. Na dłuższą metę PSL nie ma szans, by mierzyć się w walce o trzecie miejsce w wyborach z lewicą" - podkreślił.

Zdaniem Migalskiego, na dobry wynik PSL miało też wpływ poparcie ze strony części dotychczasowego elektoratu Samoobrony. "Andrzej Lepper wykonał w minionym roku tyle wolt, powiedział tyle głupot, tyle zrobił sprzecznych ze sobą rzeczy, że jego wyborcy się pogubili i nie wiedzą kim on jest" - zauważył ekspert. Jego zdaniem, właśnie dlatego część z nich zagłosowała na PSL, zaś Samoobronę poparł jedynie "najwierniejszy elektorat Andrzeja Leppera". Politolog przewiduje, że teraz Samoobrona stopniowo będzie tracić na znaczeniu.

Według eksperta, wyniki wyborów potwierdziły też siłę PO i PiS, jako dwóch najsilniejszych graczy na scenie. Jednak, jego zdaniem, o ile możliwa jest współpraca tych partii na szczeblu gmin czy powiatów, o tyle powrót do rozmów na szczeblu centralnym jest raczej niemożliwy.

"Do powrotu do rozmów o PO-PiS-ie na szczeblu centralnym mogłoby dojść tylko wtedy, gdyby PO poniosła w tych wyborach klęskę. Tak się jednak nie stało. PO uzyskała bardzo dobry wynik i to umocniło pozycję Donalda Tuska i jego dotychczasową politykę. (...) Dobry wynik Platformy oddala perspektywę zawarcia koalicji PO i PiS na szczeblu centralnym" - uważa politolog.

Jego zdaniem, wybory ujawniły też "wyraźne problemy" LPR. Politolog przewiduje, że Liga zostanie wchłonięta przez PiS lub wejdzie z nim w koalicję wyborczą - i to jeszcze przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi. Według niego, celem lidera LPR Romana Giertycha jest bowiem prezydentura Polski, dlatego musi pozostać w "głównym nurcie politycznym".

"Giertych już teraz gra o wiceprezesostwo w PiS i o wchłonięcie LPR-u przez PiS na jak najlepszych warunkach. (...) On musi zostać wiceprezesem największej partii politycznej w Polsce i za 5-15-20 lat stanąć z ramienia tej partii do walki o prezydenturę kraju" - uważa ekspert.

Migalski zauważył, że również Lewica i Demokraci mogą uznać swój wynik w wyborach samorządowych za sukces. Potwierdziła się bowiem teza, że lewica "musi się odbić od dna" i nie zniknie z polskiego życia politycznego - ocenił. Jak przypomniał, kiedy w 2003 r. zaczęła maleć popularność SLD, sondaże pokazywały, że elektorat tej partii przechodzi głównie do Samoobrony i PO. Zdaniem eksperta, w tych wyborach część tego elektoratu, zwłaszcza z Samoobrony, wróciła do Lewicy i Demokratów.

Zdaniem politologa, to właśnie powrót do urn lewicowego elektoratu spowodował wyższą frekwencję wyborczą. "Nie sądzę, by to był początek czegoś nowego. Zawsze w Polsce, w tego typu wyborach będzie gdzieś ok. 40-50 procentowa frekwencja" - zaznaczył.

Według Migalskiego, wygrana partii politycznych, a nie lokalnych komitetów w wyborach do sejmików wynika ze specyfiki ordynacji wyborczej. "W skali całego województwa żaden komitet lokalny nie ma szans na to, by tam kogoś +wsadzić+" - powiedział. Dodał, że także kampania wyborcza partii była ukierunkowana na sejmiki. (PAP)

agt/ par/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)