Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Jak zmienić Polskę?

0
Podziel się:

Coraz częściej docierają do mnie następujące sygnały: „Skoro krytykujesz Pan tak te reformy i uważasz, że jest tak źle, to weź Pan i powiedz co i jak zrobić dobrze. Bądź konstruktywny!”. Dzisiaj zaprezentuję więc - w ramach odpowiedzi na zarzuty braku konstruktywizmu - własne, autorskie priorytety i pomysły na lepszą Polskę

Jak zmienić Polskę?

.

Po pierwsze – ubezpieczenia społeczne

Trzeba opracować racjonalny i w miarę szybko, jak to tylko prawnie możliwe, plan likwidacji w Polsce systemu ubezpieczeń społecznych. Oczywiście, z rozsądnym zachowaniem większości praw nabytych obecnych członków tego systemu. Podkreślam w tym miejscu wyraźnie dwie sprawy: trzeba zlikwidować a nie zreformować oraz zachować większość praw nabytych a nie wszystkie.

Dlaczego likwidacja a nie reforma systemu ubezpieczeń społecznych. Dlatego, iż taki system jako niezgodny z prawami natury nie może istnieć w stanie równowagi. Innymi słowy, zawsze będą istnieć naturalne tendencje do zwiększania się wydatków i zmniejszenie dochodów. Im dłużej utrzymujemy ten sztuczny i utopijny mechanizm społeczny, tym bardziej rozwala on równowagę państwa i coraz szybciej spycha nas do przepaści. System ten bowiem zawiera sprzężenia zwrotne, które zawsze będą go napędzać w kierunku coraz większej nierównowagi. Moim zdaniem każdy system ubezpieczeń społecznych kończy się zawsze coraz wyższymi składkami, większym zadłużeniem, mniejszymi świadczeniami, późniejszym wiekiem emerytalnym, większym bezrobociem i apatią działań ekonomicznych w społeczeństwie, a co najważniejsze coraz gorszą sytuacją demograficzną.

Dlaczego nie chcę zachować wszelkich praw nabytych. Powiedzmy sobie szczerze – nie stać nas na to! Szacuje, że obecnie są już zaciągnięte zobowiązania systemu na sumę ok. 150 % PKB. Nie jesteśmy w stanie spłacić tychże obietnic na wyrost zachowując jednocześnie elementarne podstawy systemowe do funkcjonowania państwa. Innymi słowy, chcąc akceptować wszystkie obietnice jakie złożono w ramach obecnie funkcjonującego systemu ubezpieczeń społecznych, zarżniemy gospodarkę, bo podatki jakie musielibyśmy wprowadzić na ich spłatę są nie do podniesienia.

Według mnie, likwidacja powinna polegać na stopniowym (rozłożonym np. na 10 lat) zwrocie pobranych składek od osób, które takowe płacą, ale jeszcze nie pobierają świadczeń. Trzeba jednak zapomnieć o należnych odsetkach, to koszt likwidacji systemu jaki te osoby poniosą.

Osoby, które pobierają świadczenia muszą ponieść większe wyrzeczenia. Większość pobieranych przez dzisiejszych emerytów, rencistów czy wszelkich świadczenio-biorców przedemerytalnych środków finansowych z systemu nie jest racjonalną pochodną płaconych przez nich składek. De facto są to dla nich prezenty od hojnego państwa finansowane przez obecnie pracujących. Emerytury i renty w większości przypadków są za wysokie w stosunku do płaconych przedtem składek. Dotyczy to rencistów służb mundurowych (które żadnych składek nie płaciły), większości rencistów, większości wcześniejszych emerytów, znaczącej części klasycznych emerytów.

Trzeba spłaszczyć wypłacane świadczenia. W obecnej sytuacji płacących składki nie stać na finansowanie emerytur w wysokości 4 czy 5 tys. zł. miesięcznie, zwłaszcza jeśli takie emerytury nie powstały w wyniku sumy wpłaconych wcześniej składek, lecz w wyniku jakiś branżowych obietnic. Wystarczy sprawdzić jakie emerytury pobierają resorty mundurowe, a jakie płacili składki. Ci ludzie muszą ponieść koszty likwidacji systemu. Nie moralne jest bowiem pobieranie skandalicznie wysokich świadczeń i zsyłanie tym samym wielu młodych ludzi na bezrobocie (w wyniku wysokich składek i podatków). Rolnicy także powinni uzyskiwać takie świadczenia, jakie odpowiadają składkom, które wpłacali. To samo dotyczy wcześniejszych rencistów, których obecnie pobierane świadczenia wielokrotnie przekraczają płacone składki.

Pojawia się jednak znaczące niebezpieczeństwo, że przy prawidłowo skalkulowanych świadczeniach (wg składek a nie obietnic) większość świadczenio-biorców z grubego kwotowego ogona po prostu nie będzie mogło egzystować. I takim ludziom należy przyznać z budżetu państwa (podkreślam z budżetu państwa) zasiłki wyrównujące ich nowe świadczenia z systemu do poziomu gwarantującego przyzwoite minimum egzystencji – jaka to kwota to kwestia dyskusji. Dlaczego tak? Aby rzecz nazwana była po imieniu. Aby ludzie uzyskujący 5 tys. emerytury nie czuli, że im się ona należy. Aby rolnicy płacący śladowe składki nie jęczeli, że im się należą wyższe świadczenia z systemu. Aby było wiadomo wyraźnie kto obecnie utrzymuje tych ludzi i że nie jest to ich jakiś przywilej a jedynie dobra wola i solidarność podatników. Środki na zasiłki wyrównujące proponuje uzyskać ze sprzedaży majątku instytucji systemu oraz z prywatyzacji majątku państwowego.

Likwidacja systemu ubezpieczeń społecznych będzie miała w krótkim czasie zbawienny wpływ na rynek pracy zwłaszcza w miastach, natomiast w długim okresie zacznie poprawiać się stopniowo sytuacja demograficzna i więzi rodzinne. Istnieją jednak jeszcze trzy zasadnicze bariery rozwoju Polski, o których poniżej.

Po drugie – biurokracja

Należy jak najszybciej uprościć maksymalnie i bezwarunkowo administrację centralną i samorządową, zlikwidować wszelkie para-państwowe i para-samorządowe fundusze i agendy. Ta 530 tysięczna armia musi zostać zredukowana do liczby 50 tys. – w czym po części pomoże likwidacja systemu ubezpieczeń społecznych. Uproszczenie biurokracji nie będzie możliwe bez zdjęcia z niej całej masy bezsensownych obowiązków, likwidacji zbędnych papierów, pozwoleń, zaświadczeń, rejestracji, itp. Potrzeba uprościć prawo, wycofać państwo z nadmiernej kontroli cywilno-ekonomicznej nad obywatelem, skoncentrować się na kontroli karnej. Innymi słowy, zbytnia kontrola życia obywatela powoduje niemożność jej egzekucji, postawienie tylko na część karną pozwoli na większą skuteczność. Mówiąc całkowicie trywialnie, jeśli ważniejsze od prawidłowości zaświadczenia o rejestracji samochodu będzie łapanie ich złodziei, to złodzieje zaczną się bać a obywatele poczują się wolni.

Po trzecie – podatki

Podatki muszą być niskie i proste, ale ich obniżanie jest zależne od stopniowego wycofywania się państwa z tych elementów życia społecznego, jakie chcieli kontrolować socjaliści. „Wychodzenie” będzie kosztowne i będą musiały obowiązywać „przepisy przejściowe”. To musi kosztować. Być może potrzebny będzie przejściowy podatek dochodowy czy też obrotowy. Natomiast za całkowicie bzdurne uważam istnienie podatków pośrednich, są one o wiele kosztowniejsze i o wiele dotkliwsze dla biednych niż podatki bezpośrednie, dodatkowo znacząco ograniczają wolność obywatela, nie informując go o tym fakcie bezpośrednio.

Należy zlikwidować wszelką akcyzę i podatki od towarów i usług, nawet jeśli jest to sprzeczne z dyrektywami unijnymi. Akcyza ogranicza konsumpcję i podnosi ceny nie tylko produktów na które jest nałożona. Jeśli hydraulik jest palaczem, to za jego papierosy nie płaci on sam, tylko jego klienci. Akcyza na paliwa i energię elektryczną zabija mobilność ludzką. Założę się, że jeśli znieślibyśmy akcyzę na paliwa, to bezrobocie na prowincji zmniejszyłoby się radykalnie. Tak jak ubezpieczenia społeczne ograniczą bezrobocie w mieście, tak tani transport i tania energia pozwolą odetchnąć prowincji. Umożliwią też urbanizację. Te miliony młodych ludzi z prowincji muszą mieć przecież samochody i tanie paliwo na dojazd do pracy. Z drugiej strony, taka Warszawa musi mieć konkurencję na rynku pracy w postaci tanich ludzi z prowincji. Bez tego stanie się niedługo tak droga - w sensie kosztów pracy - że staną w niej inwestycje.

Po czwarte – infrastruktura i edukacja.

Trzeba inwestować w te dziedziny, bo inaczej nie ma szans na trwały wzrost i skuteczną konkurencję w jakości i technologii. Ale trzeba robić to w oparciu o kapitał prywatny, a nie państwowe ministerstwo i kolejne parapodatki. Trzeba stworzyć wolny rynek na rynku nieruchomości, uprościć handel ziemią i nieruchomościami, uwolnić ceny i czynsze, udostępnić zawód notariusza tak, aby spadły ceny jego usług, dawać premie za wykonanie prywatnych inwestycji drogowych. Edukacja musi zostać maksymalnie sprywatyzowana i w fazie przejściowej powinno się wprowadzić bony edukacyjne, a potem całkowicie sprywatyzować tego typu usługi.

Służba zdrowia powinna zostać jak najszybciej sprywatyzowana. W fazie przejściowej przed likwidacją system ubezpieczeń zdrowotnych powinien być finansowany na podobnej zasadzie co ubezpieczenia komunikacyjne: część obowiązkowo, a część dobrowolnie – ale na rynku ubezpieczeniowym. Kasy chorych lub fundusze zdrowia są niepotrzebne. Wystarczą prywatne firmy ubezpieczeniowe, prywatne szpitale i prywatni lekarze. I wolna konkurencja jak w weterynarii, która funkcjonuje bez zarzutu i psy się nie skarżą (psie USG jest dwa razy tańsze niż ludzkie).

Po piąte – budownictwo

Pomimo, że mam liberalne poglądy gospodarcze, to według mnie okres przejściowy wymaga specjalnych ulg i traktowania tej dziedziny z uwagi na zapóźnienia. Rynek budowlany, ze względu na małą elastyczność i wysokie ceny, nie jest w stanie odpowiednio szybko zareagować rynkowo. Potrzebne są instrumenty wspomagające, takie jak ulgi podatkowe (powrót do starych ulg), wspieranie oszczędzania na cele mieszkaniowe i edukacyjne. System premii dla inwestorów i firm budowlanych będzie konieczny, gdyż są one zbyt słabe kapitałowo.

Podsumowując…

… i to wszystko, albo aż tyle, co należy według mnie zrobić. Są oczywiście jeszcze i inne ważne sprawy, takie jak zawodowe wojsko, spłata długu publicznego, stopniowe wprowadzenie wymienialności złotego na złoto (będzie się to wiązać z odbudową rezerw złota przez NBP), ograniczenie możliwości zaciągania długu przez państwo, itp. To jednak sprawy z drugiego szeregu. Bez tych podstawowych pięciu pakietów reform, o których szerzej wspomniałem, nie uda się uzdrowić naszego kraju.

gospodarka
wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)