W Kozienicach wrze - opisuje sytuację dziennikarz "Życia Warszawy". Ludzie są oburzeni19-letni Bogumił K., syn miejscowego policjanta przebywał w więzieniu tylko dzień. Zarzucono mu ciężkie uszkodzenie ciała, podczas kiedy zaatakowany przez niego nastolatek cudem uniknął śmierci - dziwią się mieszkańcy Kozienic. Dlaczego nie zakwalifikowano tego czynu jako usiłowanie zabójstwa? - zastanawia się "Życie Warszawy". Decydując się na użycie noża i zadając ciosy w brzuch ofiary, Bogumił K. musiał się liczyć, że jego przeciwnik może umrzeć - dowodzi gazeta.
Mieszkańcy Kozienic nie wierzą w sprawiedliwość sądów. Sprawą nie chce się zająć żaden z miejscowych adwokatów."Tu jest za dużo układów - tłumaczył "Życiu warszawy" jeden z prawników.
Koledzy Kamila i inni młodzi mieszkańcy miasteczka odgrażają się, że skoro sąd nie potrafił być sprawiedliwy, to oni będą musieli wziąć sprawy w swoje ręce. Padają zarzuty, że nożownik wyszedł, bo ojciec pracuje w policji, a sąd wziął łapówkę. Mimo, że rodzice Kamila apelują do młodych, by nie robili głupot w mieście może dojść do linczu - przestrzega "Życie Warszawy" w artykule "Teraz pokażę ci zadymę" .
"Życie Warszawy"/Piotrowska/Chod.