Synod Generalny - najwyższa władza Kościoła Anglikańskiego, składająca się z biskupów, delegatów duchowieństwa i świeckich - nie poszedł na rękę tradycjonalistom. Stało się tak pomimo, iż około 1300 anglikańskich księży i biskupów zagroziło wystąpieniem z Kościoła Anglii, jeśli Synod nie zatwierdzi przynajmniej wyłączenia części diecezji spod tej reformy.
Podczas 6-godzinnej debaty ugrupowanie Kobiety i Kościół argumentowało, że taki kompromis stworzyłby "kler drugiej kategorii". Przywódca Anglikanów, arcybiskup Canterbury, Rowan Williams, oświadczył, że taki podział byłby upokarzający dla kobiet, które w części diecezji miałyby szansę na nominację biskupią.
Wcześniej drogę do nominacji kobiet na biskupów przetarły już kościoły anglikańskie w Szkocji, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii. Watykan uznał, że decyzja Synodu będzie stanowić przeszkodę w pojednaniu między Kościołem Katolickim a Kościołem Anglikańskim. Przewodniczący Papieskiej Rady do spraw Popierania Jedności Chrześcijan, kardynał Walter Kasper, oświadczył, że decyzja Synodu Anglikańskiego "zrywa z tradycją apostolską uznawaną przez wszystkie kościoły w pierwszym milenium".