Czeczeńscy separatyści wezwali we wtorek do uwolnienia czterech rosyjskich dyplomatów porwanych na początku czerwca w Iraku. Mają być oni przetrzymywani przez związaną z Al-Kaidą grupę, która domaga się od Moskwy wycofania wojsk z Czeczenii.
Przebywający na uchodźstwie w Wielkiej Brytanii minister spraw zagranicznych separatystycznych władz Czeczenii Ahmed Zakajew zaprzeczył jakimkolwiek powiązaniom między władzami Iczkerii a porywaczami z Rady Zgromadzenia Mudżahedinów, która 3 czerwca przyznała się do uprowadzenia dyplomatów.
Ugrupowanie to w poniedziałek dało Moskwie 48 godzin na wycofanie się z Czeczenii. W umieszczonym w internecie oświadczeniu domagało się także zwolnienia z rosyjskich więzień wszystkich muzułmanów.
Według Zakajewa, powiązanie uprowadzenia Rosjan w Iraku ze sprawą czeczeńską to "prowokacja rosyjskich służb specjalnych", której celem jest przekonanie Zachodu przed szczytem G-8 w Petersburgu do tego, że wraz z Rosją walczy "na jednej linii frontu".
"Czeczeński minister spraw zagranicznych całkowicie zaprzecza jakiemukolwiek uczestnictwu Czeczenów w międzynarodowej siatce terrorystycznej i żąda, by przetrzymujący rosyjskich dyplomatów bezwarunkowo ich uwolnili" - brzmi opublikowane w internecie oświadczenie Zakajewa.
"Jakiekolwiek względy kierują tymi, co dokonali tego aktu, nie mogą być usprawiedliwieniem porwania przedstawicieli kraju, który energicznie wspiera przywrócenie pokoju w Iraku" - czytamy w dokumencie.
"Ich (porywaczy) żądania wydają się być bardziej niż naiwne, gdyż cały świat wie, jak Rosja stosowała skrajną przemoc odbijając zakładników w moskiewskim Teatrze na Dubrowce, a później w szkole w Biesłanie" - podkreślił Zakajew.
W wyniku zajęcia w październiku 2002 przez terrorystów Teatru na Dubrowce śmierć poniosło 130 osób, a ponad 700 zostało rannych. 1 września 2004 roku kaukascy terroryści zajęli budynek szkoły w Biesłanie i przez trzy dni przetrzymywali w nim ponad 1100 zakładników. Podczas szturmu sił bezpieczeństwa na szkołę zginęło 331 osób. (PAP)
zab/ ap/
1424 int. arch.