Wraz z każdym nowym traktatem UE w ciągu ostatnich 30 lat rosły uprawnienia Parlamentu Europejskiego. Dziś eurodeputowani współdecydują z rządami krajów członkowskich UE w takich dziedzinach jak ochrona środowiska, transport czy nielegalna imigracja. Mają też decydujące słowo w sprawie budżetu Unii.
"Dziś PE współdecyduje w dwóch trzecich aktów legislacyjnych, które są uchwalane w Brukseli" - powiedział PAP rzecznik europarlamentu Jaume Duch.
Wynika to stąd, że kompetencje legislacyjne PE są w wielu obszarach i politykach unijnych równe tym, które posiada Rada UE (ministrowie z 27 państw członkowskich). W takich obszarach jak polityka ochrony środowiska, transportowa, ochrona konsumentów, nielegalna imigracja oraz we wszystkich kwestiach dotyczących wspólnego rynku, PE może zatwierdzać, zmieniać lub odrzucać propozycje rozporządzeń lub dyrektyw przedstawiane przez Komisję Europejską. W tych obszarach PE stanowi bowiem w tzw. "procedurze współdecyzji" z rządami UE.
Dla przykładu, w minionej kadencji PE odrzucił projekty dyrektyw w sprawie usług portowych oraz patentów komputerowych. W przypadku innych aktów legislacyjnych, jak dyrektywa usługowa, bardzo znacząco zmodyfikował wyjściową propozycję.
"70 proc. przyjmowanego na Wiejskiej (czyli w Sejmie - PAP) prawa to pochodna decyzji PE" - podkreśla w rozmowie z PAP rzecznik polskiej sekcji w Parlamencie Europejskim Andrzej Sanderski.
Wejście w życie Traktatu z Lizbony, w co wciąż wierzą unijni politycy (pod warunkiem, że drugie referendum ratyfikacyjne w Irlandii jesienią tego roku będzie pozytywne), jeszcze bardziej wzmocni uprawnienia PE. Procedura współdecydowania zostanie rozszerzona na nowe polityki, obejmując m.in. rolnictwo, rybołówstwo, legalną migrację, sport, czy politykę dotyczącą przestrzeni kosmicznej.
"To prawda, że ta jedna trzecia obszarów i polityk, w której PE teraz nie ma kompetencji legislacyjnych, jest bardzo ważna. To rolnictwo, rybołówstwo, polityka regionalna. To dotyczy nas wszystkich" - przyznaje Duch. Tłumaczy, że wraz z Traktatem z Lizbony "PE będzie mieć władzę współdecyzyjną we wszystkich politykach unijnych z wyjątkiem podatków i polityki zagranicznej". Nie zmienią się też uprawnienia PE co do strefy euro, gdzie eurodeputowani mogą jedynie opiniować akty legislacyjne.
Parlament Europejski wraz z ministrami finansów państw UE odpowiada dziś za przyjęcie rocznego budżetu UE. PE ma ostatnie słowo w sprawach funduszy strukturalnych i społecznych oraz wydatków na energię, badania naukowe, transport, pomoc rozwojową, środowisko, edukację i kulturę.
W przypadku wydatków na rolnictwo ostatnie słowo należy do Rady, czyli rządów, co jednak zmieni się na korzyść PE po wejściu w życie Traktatu z Lizbony.
PE ma natomiast ograniczone kompetencje w polityce zagranicznej, gdzie może jedynie wydawać opinie, przyjmując rezolucje. Choć nie mają one mocy prawnej, to często nagłaśniają problem, zmuszając KE i rządy do zajęcia się daną sprawą, jak to było np. podczas "pomarańczowej rewolucji" na Ukrainie.
"Ale ponieważ wraz z Traktatem z Lizbony PE będzie mieć kontrolę nad nowym szefem dyplomacji oraz wydatkami UE na politykę zagraniczną, PE będzie mieć pewien wpływ na unijną dyplomację" - zauważa Duch.
PE sprawuje też demokratyczną kontrolę nad wszystkimi instytucjami europejskimi. Zatwierdza nominacje przewodniczącego Komisji Europejskiej (wybieranego przez szefów państw i rządów). Także wysunięci przez państwa kandydaci do objęcia tek komisarzy muszą odbyć tzw. przesłuchania w PE. Jeśli nie zyskają przychylności eurodeputowanych, to - tak jak było w przypadku Włocha Rocco Butiglioniego - mogą nawet pożegnać się z Brukselą.
Inga Czerny (PAP)
icz/ kot/ awl/ ala/ gma/