Zdaniem szefa Barclays duże centrale w drapaczach chmur przestaną mieć sens w nowej sytuacji, kiedy ze względów sanitarnych trzeba będzie np. wprowadzić ograniczenia w liczbie osób, które mogą na raz jechać windą.
Zdaniem Staley'a, oddziały mogłyby pełnić rolę alternatywnych miejsc pracy po tym, jak będzie już można zrezygnować z pracy zdalnej.
- Nastąpi długofalowa zmiana tego jak myślimy o naszych lokalizacjach – powiedział Bloombergowi Staley.
Może się okazać, że po zakończeniu pandemii koronawirusa część banków zrezygnuje z dużych siedzib. Praca zdalna okazuje się nie tylko wydajna, ale i generuje mniej kosztów.
- Jedno jest pewne, kiedy ten kryzys się zakończy będziemy musieli przemyśleć naszą działalność prowadzoną z domu – powiedział bloombergowi Jose Vinals, szef rady dyrektorów Standard Chartered. – Jak dotąd doświadczenie jest raczej dobre. Może być tak, że w przyszłości być może nie będzie potrzeba 100 proc. ludzi w biurze przez 100 proc. czasu.
Biurowce pustoszeją również w Polsce, i to nie za sprawą dużych banków, a małych i średnich firm.
Jak wynika z danych firmy REDD, w ostatnich dniach pojawiło się 20 tys. mkw wolnych powierzchni biurowych. Od początku kwietnia przybyło ponad 120 tys. mkw wolnych biur.
Zwalniane są przede wszystkim niewielkie przestrzenie, co wskazuje na to, że miejsca oddają głównie małe firmy, mniej odporne na kryzys wywołany pandemią koronawirusa.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl