"Informacje o dużej fali pozwów potwierdzają kancelarie frankowe. Pierwsze trzy miesiące roku były rekordowe dla grupy Votum. W tym okresie przygotowała i złożyła do sądów ponad 3 tys. powództw" - podaje "Rzeczpospolita".
Przygotowanie pozwu zajmuje jednak co najmniej kwartał, więc największej fali pozwów można się spodziewać dopiero od połowy roku. Ma to związek z opóźnieniem frankowych uchwał Sądu Najwyższego.
- Ugód nie ma, a kancelarie frankowe zachęcają klientów i wręcz nie nadążają z ich obsługą – mówi bankowiec chcący zachować anonimowość w rozmowie z dziennikiem.
Trend zdaje się potwierdzać Cezary Stypułkowski, prezes mBanku, który podczas walnego zgromadzenia pod koniec marca wskazał, że bank był zaskoczony sporą skalą napływu pozwów frankowych już w 2020 r.
- W styczniu i lutym napływało po 300–400 pozwów miesięcznie - podkreślił wówczas.
Czytaj też: KNF ostrzega. Na "czarną listę” trafił bank
Przewidywany przyrost może oznaczać zwiększenie rezerw frankowych banków. Eksperci wskazują, że dużo zależy od tego, jakie założenia przyjęły konkretne firmy.
W ocenie Jędrzeja Jachiry z Kancelarii Sobota nagłośnienie planów KNF co do ugód jedynie zachęciło kredytobiorców do dalszego składania pozwów.
Powód jest prosty. Frankowicze wierzą, że to sposób na wywalczenie więcej niż to, co obecnie oferują im banki.