W trakcie debaty nad wotum nieufności dla ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza głos z mównicy sejmowej zabrał Donald Tusk. Premier poparł działania członka swojego gabinetu dotyczące mediów publicznych; mówił też o "pseudoekspertach", których opłacały poprzednie władze TVP.
"Miotła" wkrótce w bankach
Następnie przeszedł do sytuacji w sektorze bankowym. Stwierdził, że rządowa "miotła" dosięgnie państwowe instytucje finansowe, które teraz – jego zdaniem – są "przechowalnią" ludzi Prawa i Sprawiedliwości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ten czas się definitywnie skończył. Nikt z was nie ukryje się na dłuższą metę w żadnym z banków, bo tam też zrobimy porządek. Nikt z was nie znajdzie przystani i bezpieczeństwa w Narodowym Banku Polskim, bo tam także nastanie niedługo porządek – stwierdził Donald Tusk.
W money.pl informowaliśmy o "desancie", jaki nastąpił w państwowych bankach po wyborach parlamentarnych. Zatrudnienie w NBP znaleźli m.in. Artur Soboń, wiceminister finansów z czasów rządów PiS, a także Paweł Gajewski, który był asystentem Jacka Kurskiego, gdy ten sterował TVP, a później zarobił kilka milionów złotych na różnych stanowiskach w telewizji publicznej. Pierwszy zarządza bankowym Departamentem Cyberbezpieczeństwa, drugi jest wicedyrektorem w Departamencie Komunikacji.
Dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak natomiast przypomniał w serwisie X, że Jarosław Olechowski znalazł zatrudnienie w Banku Pekao SA. Wcześniej przez lata pracował w TVP, gdzie m.in. nadzorował program informacyjny "Wiadomości", dzięki czemu w trzy lata zarobił ok. 3,5 mln zł. Po rozstaniu z TVP i Telewizyjną Agencją Informacyjną (TAI) w maju 2023 r. został doradcą społecznym ówczesnego ministra aktywów państwowych Jacka Sasina (za co nie pobierał wynagrodzenia). Miesiąc później zatrudniła go Polska Agencja Żeglugi Powietrznej (PAŻP).
Problem z zarządem NBP
Tajemnicą poliszynela jest, że porządki, jakie mają objąć NBP, są przede wszystkim wycelowane w prof. Adama Glapińskiego. Obecny rząd chce go pociągnąć do odpowiedzialności m.in. za finansowe pomaganie rządowi w czasie pandemii.
Z tym jednak może być problem. W ubiegły czwartek Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej w ekspresowym tempie orzekł, że przepisy umożliwiające postawienie przed Trybunałem Stanu prezesa NBP zwykłą większością głosów, jak i te automatycznie zawieszające go w obowiązkach w razie postawienia mu zarzutów, są niezgodne z konstytucją.
W money.pl pisaliśmy jednak, że ta decyzja wbrew pozorom mogła ułatwić rządowi postawienie prezesa NBP przed TS. Chociaż sędziowie TK wyrazili stanowisko, że w przypadku szefa banku centralnego większość powinna być taka sama jak w przypadku ministrów (trzy piąte posłów, czyli minimum 276 osób), to jednak sam Trybunał nie może stanowić prawa. A zatem jego wyrok w rzeczywistości obniża próg głosów wymaganych do postawienia Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu.