"Umowy śmieciowe" - nie, etaty - tak. Komisja Europejska sugeruje Polsce, by zajęła się tematem form zatrudniania. Bruksela ostrzega w ten sposób przed niskimi emeryturami w przyszłości. Zdaniem unijnych ekspertów za dużo osób pracuje na tak zwanych umowach śmieciowych (choć w unijnych dokumentach są one nazywane kontraktami terminowymi).
W kręgu zainteresowania mogą zatem ponownie znaleźć się krytykowany w Polsce "test przedsiębiorcy", pełne oskładkowanie umów, walka z wypychaniem z etatu lub zmiana kosztów etatu. Trzy z czterech pomysłów zostały już przez PiS zaprezentowane. Teraz Prawo i Sprawiedliwość dostało niespodziewany prezent - zachętę do wprowadzania niepopularnych i krytykowanych reform.
O co chodzi?
Komisja Europejska opublikowała w środę rekomendacje dla krajów Unii Europejskiej dotyczące polityki gospodarczej na najbliższe 12-18 miesięcy. Co zaleca Polsce? Przede wszystkim zmianę wieku emerytalnego.
Zobacz: UE krytykuje 500+. "Nikt nie rezygnuje z pracy dla pięciuset złotych"
Na tym jednak nie koniec. W dokumencie znalazło się kilkanaście krótkich diagnoz dotyczących polskiej gospodarki. Mowa jest i o 500+, i o aktywności kobiet, niepełnosprawnych, a także osób starszych. To w zasadzie krótki przegląd kluczowych wyzwań dla kraju.
Bruksela rekomenduje Polsce, by zajęła się w końcu rynkiem pracy. Powód? Za dużo z nas nie ma stałego zatrudnienia. Mówiąc wprost: zbyt wielu Polaków pracuje na tzw. umowach śmieciowych.
W całej Unii Europejskiej mniejszą pewność pracy mają tylko Hiszpanie. Jak wynika z danych Eurostatu, co czwarty mieszkaniec tego kraju ma tymczasowy kontrakt, czyli odpowiednik polskiej umowy cywilnoprawnej lub działa w formie samozatrudnienia. Drugi najwyższy wynik w UE ma właśnie Polska. Z danych wynika, że blisko 24,3 proc. Polaków pracuje w oparciu o tymczasowe kontrakty.
W podobnej sytuacji są jeszcze Portugalczycy i Holendrzy. Średnia unijna jest jednak aż o 10 punktów procentowych niższa - wynosi 14,1 proc. Poniżej progu są Niemcy, Duńczycy, Belgowie i Czesi.
Komisja Europejska zwraca uwagę, że rząd porzucił zapowiadaną reformę kodeksu pracy. I uważa, że powinien do tematu wrócić. Dlaczego? Bruksela podkreśla, że przyszłe emerytury osób na umowach cywilnoprawnych oraz samozatrudnionych będą po prostu problematycznie niskie. Mówi o konieczności zapewnienia stałego zatrudnienia w szerszym zakresie.
Sugestii wprost, jak to zrobić, nie ma. Możliwości są jednak trzy.
Prezent dla PiS
Polski rząd może na przykład wprowadzić wyższe składki emerytalne od umów cywilnoprawnych - zleceń oraz o dzieło. I - jak wynika z Wieloletniego Planu Finansowego - taka opcja jest rozważana przez resorty finansów oraz pracy.
W tej chwili zasada jest prosta: od umów o dzieło opłaca się jedynie podatek dochodowy, a nie składki na ubezpieczenia społeczne. Ubezpieczenie zdrowotne jest w tym wypadku dobrowolne. W przypadku umowy zlecenie scenariuszy jest więcej. I to miałoby się zmienić, a system powinien być uproszczony.
Jak miałoby wyglądać takie rozwiązanie?
Jan w ciągu miesiąca realizuje dwie umowy zlecenia dla różnych firm. W jednej zarabia 2250 zł brutto, czyli pensję minimalną. Od tej umowy musi opłacić składki, więc na rękę dostaje 1683 zł. Na ZUS trafia 219 zł. Druga umowa na identyczną kwotę - ze względu na obowiązujące przepisy - nie jest oskładkowana. Na rękę Jan ma 1 897 zł, czyli ponad 200 zł więcej.
Po zmianie przepisów - przy pełnym oskładkowaniu umów zlecenia - Jan będzie płacić składkę na ZUS od każdej kolejnej umowy i od pełnej kwoty zarobków.
Zawsze można również nasilić kontrolę Państwowej Inspekcji Pracy i siłowo przekształcać umowy cywilnoprawne w etaty. Skala takiego działania musiałaby być jednak ogromna. Z perspektywy rządzących łatwiejsze są zmiany w sposobie oskładkowania umów. W efekcie umowy zlecenia stałyby się niemal identyczne jak umowy o pracę pod względem fiskalnym.
Inna droga to walka z nadmiernym samozatrudnieniem. A to może oznaczać, że pomysł np. wprowadzenia testu przedsiębiorcy w Brukseli spotkałby się z ciepłym przyjęciem. Z początku Ministerstwo Finansów chciało w ten sposób walczyć z przedsiębiorcami, którzy korzystają z niższego 19-proc. podatku (w miejsce stawki 18 i 32 proc.).
Test przedsiębiorcy z nowym paliwem
Gdy premier Mateusz Morawiecki zarzekał się, że testu nie będzie, Ministerstwo Finansów ripostowało, że i tak powinniśmy walczyć z wypychaniem na samozatrudnienie. I można to robić na podstawie obowiązujących przepisów.
Przyjęty przez rząd 24 kwietnia Wieloletni Plan Finansowy faktycznie nie zawiera wzmianki o "teście". Zamiast tego jest jednak punkt "uszczelnienie kwalifikacji przychodów do źródła pozarolnicza działalność gospodarcza".
Brzmi niejasno, ale w dokumencie jest wyjaśnienie, z którego wynika, że resort przedsiębiorczości oraz resort rozwoju wspólnie z Radą Dialogu Społecznego stworzą regulację, która zablokuje możliwość prowadzenia działalności gospodarczej osobom, które powinny podlegać innym przepisom.
Jak wyjaśniło w odpowiedzi na pytania money.pl Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, "dziś mamy już rozwiązania, które pozwalają na ograniczenia w zakresie samozatrudnienia". Bruksela właśnie wysyła sygnał: skoro macie takie rozwiązania, to z nich skorzystajcie.
Polska jest w czołówce unijnych państw o najwyższym odsetku samozatrudnionych. To niemal 18 proc. ogółu zatrudnionych w wieku od 15 do 74 lat. Wyższy odsetek notowany jest tylko we Włoszech i Grecji. Na drugim biegunie znajdują się Luksemburg, Dania i Szwecja.