"Rzeczpospolita" napisała w piątek, że Ministerstwo Rodziny I Polityki Społecznej analizuje wprowadzenie systemu emerytalnego zwanego w literaturze fachowej alimentacyjnym. Najbardziej prawdopodobne miałoby być powiązanie wysokości świadczeń nie tyle z dochodami, ile składkami emerytalnymi płaconymi przez dzieci.
Na czym miałyby polegać zmiany? Jak informuje "Gazeta Wyborcza", pracujące dzieci przekazywałyby część swoich dochodów rodzicom. "Np. każde dziecko byłoby zobowiązane przekazać 1 proc. swojej pensji na rzecz każdego z rodziców" - czytamy.
Jeśli ktoś ma jedno dziecko i zarabia ono średnią krajową, to ma dodatkowo 50 zł, a gdy ośmioro dzieci pracujących za średnie krajowe — to 400 zł. Ten procent byłby odliczany od podatku, a rodzic miałby prawo do dopisania kwoty do dochodu lub do kapitału emerytalnego — wyjaśnia gazeta.
Informator "Wyborczej" powiedział, że "to jedna z analizowanych koncepcji, ale wszystko jest w wersji roboczej". - Dlatego nikt z rządu panu nie powie, że to rozwiązanie szybko wejdzie w życie — mówił.
Emerytury alimentacyjne. Rząd dementuje
W odpowiedzi na burzę, jaką wywołały wcześniejsze publikacje na ten temat, Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej zakomunikowało, że obecnie nie pracuje nad rozwiązaniami polegającymi na uzależnieniu świadczeń emerytalno-rentowych od dochodów dzieci świadczeniobiorców.
Informację zdementował również rzecznik rządu Piotr Müller. - Dementuję informację, że takie rozwiązanie miałoby być wprowadzone — powiedział w piątek jednoznacznie Müller.