Przedsiębiorcy chcą kapitału, ale już niekoniecznie z giełdy. Świadczy o tym malejąca liczba debiutów. Coraz poważniejszą konkurencją dla rynku regulowanego staje się equity crowdfunding. Dlaczego? „Bo jest taniej i prościej” – mówi money.pl Arkadiusz Regiec z platformy Beesfund.
Podstawowym zadaniem giełdy jest dostarczanie finansowania. Ale to się powoli zmienia. Jak pisaliśmy na money.pl, od lipca do września doszło do zaledwie czterech ofert publicznych na warszawskiej giełdzie. Jedna miała miejsce na rynku głównym GPW, a trzy na New Connect. Łącznie od początku roku było siedem debiutów na dużym rynku. Dwa dotyczyły przejść z rynku alternatywnego.
Cała Europa przeżywa odwrót od giełdy. Jak podała firma doradcza PwC, łączna wartość debiutów w minionym kwartale na rynkach europejskich wyniosła 3,9 mld euro i była o ponad połowę niższa niż w tym samym okresie poprzedniego roku. W tym czasie odnotowano 64 debiuty. Rok temu było ich 76.
Jeśli nie giełda to...
Przedsiębiorcy coraz śmielej poszukują finansowania gdzie indziej. Głównie na rynku nieregulowanym. W Wielkiej Brytanii widać ten trend jak na dłoni. Tamtejsza platforma Beauhurst obliczyła, że w 2017 roku wartość inwestycji podwyższonego ryzyka (private equity, equity crowdfunding) wyniosła ponad 8 miliardów funtów. Łącznie dofinansowanie zdobyło 1,505 projektów. To o 5 proc. więcej niż rok wcześniej. Ok. 600 firm zostało wspartych środkami od prywatnych funduszy (trzy razy więcej niż sześć lat temu). Na drugim miejscu są platformy equity crowdfundingowe. Inwestycje wspierane przez rząd, korporacje, a nawet aniołów biznesu od lat stoją w miejscu.
W Polsce equity crowdfunding jest wciąż stosunkowo nową metodą pozyskiwania środków. Polega to na tym, że ochotnicy finansują rozwój firmy, a w zamian dostają akcje, udziały albo obligacje. W odróżnieniu od giełdy, nie ma tu bariery wejścia, a inwestor może przekazać firmie już kilkadziesiąt złotych.
Ważną zmianą, która rozpędziła wzrost crowdfundingu, było zwiększenie limitu kwot do 1 mln euro rocznie. Niby to niedużo. Warto jednak sobie przypomnieć, że kapitalizacja ok. 140 firm z New Connect nie przekracza wspomnianej kwoty.
Według fundacji Startup Poland, co dziesiąta firma planuje skorzystać z tego rozwiązania. Dziś przedsiębiorcy są wciąż przywiązani do środków od instytucji publicznych, jak PARP czy NCBR (40 proc.) oraz do krajowych funduszy prywatnych (37 proc.). Łącznie w całej historii funkcjonowania rynku equity w Polsce firmom udało się pozyskać 175 mln euro finansowania zewnętrznego.
- W tym roku na rynku New Connect było 11 debiutów. Na Beesfund 5. Jestem przekonany, że do końca roku będzie więcej emisji, a kwotowo wyrównamy się z New Connect'em – mówi money.pl Arkadiusz Regiec, prezes platformy equity crowdfundingowej Beefsund. Jak dodaje, przyszłym roku jego platforma przegoni 10 razy Giełdę Papierów Wartościowych pod względem debiutów. Dlaczego?
- Bo u nas proces przeprowadzenia debiutu jest prostszy i tańszy.
„Przestarzały, nieefektywny system”
Tym, co odstrasza inwestorów od giełdy są koszty finansowe i organizacyjne. Przedsiębiorca musi przygotowywać drobiazgowe sprawozdania finansowe. A nie zawsze chce dzielić się informacjami, które mogłaby wykorzystać konkurencja. GPW również surowo karze za nieprzestrzeganie obowiązków informacyjnych. Na rynku nieregulowanym jest łatwiej.
- Aby zadebiutować na naszej platformie, wystarczy być zarejestrowaną formą prawną. Przyjmujemy firmy z całego świata. Aktualnie współpracujemy ze spółkami z Niemiec, Szwajcarii, Szwecji, Indii i Malty - tłumaczy money.pl Jeremi Jaki z działającej w Niemczech platformy Neufund. Jak dodaje:
- Na wejście na giełdę mogą sobie pozwolić tylko największe firmy. To skostniały i nieefektywny system. Neufund działa w oparciu o blockchain. To znaczy, że transakcje można przeprowadzać cały czas. Tradycyjna giełda działa w wybrane godziny. Administrowanie transakcjami również trwa bardzo długo.
W 2017 roku rynek equity crowdfunding w Europie był wart 8 mld euro. Najdynamiczniej rozwija się on w Wielkiej Brytanii. Arkadiusz Regiec jest przekonany, że Polska dogoni ten rynek.
- Anglicy mają dwie ręce, dwie nogi i jedną głowę. Polacy podobnie więc nie widzę przeszkód, żeby i u nas zaczęło to rosnąć. Jesteśmy oczywiście czasowo zapóźnieni i kapitałowo mniejsi, ale trend będzie taki sam – wyjaśnił szef Beesfund.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl