Split payment, który od miesięcy zaprzątał głowę polskim przedsiębiorcom, w lipcu wchodzi w życie. Zarobi na nim państwo, ale nie tylko. Zarobią też banki i programiści. Są też tacy, którzy na nowych przepisach stracą.
Mechanizm Podzielonej Płatności, czyli właśnie popularny split payment przez ostatnie miesiące był wielką niewiadomą. Nie było jasne, która wersja przepisów zyska aprobatę parlamentarzystów. Ze względu na przedłużające się prace, wdrożenie mechanizmu split payment do polskiego systemu podatkowego przesunięto o kilka miesięcy względem pierwotnego planu. Ostatecznie stanęło na 1 lipca 2018 r. Od tego dnia każdy przedsiębiorca, który otrzyma przelewem wynagrodzenie za fakturę, dostanie dwa przelewy. Wartość netto trafi na wskazane konto, a podatek VAT na specjalnie do tego celu założone przez bank. Bez decyzji naczelnika Urzędu Skarbowego nie będzie mógł wykorzystać ich do żadnego innego celu niż regulacja zobowiązania podatkowego.
Choć mechanizm ma być dobrowolny, już dziś wiadomo, że nie do końca takim będzie. Wszystkie spółki Skarbu Państwa zadeklarowały rozpoczęcie stosowania podzielonej płatności od pierwszego dnia jej istnienia. Tym samym, jak wieszczą eksperci, wywołają efekt domina, który sięgnie nawet jednoosobowych działalności gospodarczych.
Głównym beneficjentem zmian, według założenia Ministerstwa Finansów, będzie oczywiście budżet państwa. Wpływy z VAT mają w ciągu 10 lat wzrosnąć łącznie o 82 mld zł. Wszystko dzięki mechanizmowi zablokowania dowolnego decydowania o wydatkowaniu pieniędzy, które przedsiębiorcy otrzymują jako podatek VAT do niemal każdej faktury.
W końcu przedsiębiorcy - w przypadku, gdy na rachunkach VAT będą mieli środki - nie wydadzą pieniędzy na nic innego niż zapłata za fakturę (również w systemie podzielonej płatności) lub zobowiązanie podatkowe. Po prostu zmaleje liczba dłużników podatkowych.
Banki - tu widać zyski
- Poza państwem największym beneficjentem zmiany będą banki. Być może to niezamierzony efekt regulacji, ale w tym wypadku widać konkretną wartość wymierną zysków pieniężnych – mówi Karolina Gierszewska, doradca podatkowy w Grupie ECDP.
Jak wylicza, nowy standard rozliczeń wyeliminuje ten stosowany dotychczas, który pozwalał przedsiębiorcy w jednym przelewie opłacić kilka lub nawet kilkanaście faktur. Bank jedynie realizował płatność, a odbiorcy sami ustalali, które zobowiązania zostały uregulowane (gdy tego nie ustalili, płatność z mocy prawa regulowała należność najstarszą).
Przy split payment konieczne będzie opłacanie każdej faktury osobnym przelewem - wymagane będzie bowiem wyszczególnienie numeru faktury VAT, kwoty brutto, kwoty podatku VAT oraz wpisanie NIP-u odbiorcy (czyli sprzedawcy towaru/usługi). - Za każdy przelew płacimy. Nawet jeśli banki obniżą prowizję, w co nie do końca wierzę, to zysk i tak wzrośnie. Zamiast jednego zbiorczego zlecimy kilka - wyjaśnia ekspertka.
Zarobią też programiści
Na tej zmianie zarobić może także branża informatyczna. - Niektóre programy księgowe są skonstruowane w taki sposób, że do banku można wysłać tzw. "paczkę faktur", a jego systemy automatycznie zlecają przelewy. Wprowadzenie mechanizmu podzielonej płatności taką możliwość zablokowało - wyjaśnia Karolina Gierszewska.
W jej ocenie, firmy z branży IT, które skorelują system księgowy w taki sposób, aby nadal można było zlecać przelewy bez konieczności ręcznego wpisywania danych, zyskają. - Pracodawca albo zatrudni dodatkowe osoby do działu księgowego, albo zapłaci za aktualizację oprogramowania. Tak czy inaczej koszt dla przedsiębiorców wzrośnie - dodaje.
Branża IT może zyskać także na tym, że zgodnie z zapisami ustawy, banki stworzyły przedsiębiorcom grubo ponad milion kont, na które będzie trafiał VAT. Ktoś przecież musi świadczyć usługi, by konta były bezpieczne.
Osad i faktoring
Resort finansów szacował, że banki musiały na tę procedurę wydać nawet 20 mln zł. Będą w stanie to sobie odbić nie tylko na większej liczbie przelewów, ale i tzw. osadzie. Czyli środkach leżących na naszych kontach.
- Środków z kont VAT nie będziemy mogli ruszyć. Natomiast banki będą mogły nimi obracać. Pieniądze są "uziemione". Jednocześnie mogą, ale nie muszą być oprocentowane - podkreśla Karolina Gierszewska.
Kolejną możliwością do zarobienia, ale już nie tylko przez banki, są oprodukty utrzymujące płynność, jak np. faktoring czy linie kredytowe. Jak wskazuje Agnieszka Gołębiewska, dyrektor finansowa spółki zajmującej się właśnie faktoringiem, ze względu na fakt, iż split payment "dotyczy wyłącznie transakcji dokonywanych przelewem na rachunek bankowy", najwięcej stracić mogą najmniejsze firmy płacące gotówką lub kartą, ale otrzymujące należności od kontrahentów przelewem. To przede wszystkim najmniejsi przedsiębiorcy.
- Należny im VAT spłynie na konto, z którego nie będą mogli swobodnie korzystać, a sami VAT zapłacą swoim dostawcom z rachunku bieżącego – tłumaczy. W takim wypadku pozostanie im niewiele więcej możliwości zwiększenia swojej płynności finansowej niż skorzystanie z usług takich, jak wspomniany faktoring.
Kolejny cios w budowlankę
- Jednoznacznie negatywnie rozwiązanie oceni branża budowlana. Już w ubiegłym roku straciła na płynności poprzez wprowadzenie mechanizmie "odwróconego" VAT-u. Teraz jeszcze część należnej im zapłaty (w wysokości podatku VAT widniejącego na fakturze) zostanie ulokowana na koncie, z którego nie można dowolnie użyć pieniędzy – podkreśla ekspertka ECDP Karolina Gierszewska.
W podobnym tonie wypowiada się Agnieszka Gołębiewska, która podkreśliła, że poza "budowlańcami zaopatrującymi się w sieciówkach", regulacja wprowadzająca split payment uderzy także w "niewielkie firmy transportowe kupujące paliwo na stacji czy niektórych hurtowników".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl