To że Europa, a także i Polska są ostatnio w nienajlepszej kondycji, to już chyba wszyscy zauważyli. To, że spodziewane od z górą roku ożywienie w Europie nie nadchodzi, zaś w Polsce jego obrazem jest przede wszystkim rekordowo rosnący dług publiczny i coroczne problemy stulecia pod tytułem „jak zatkać dziurę budżetową”, to zauważa część obserwujących, reszta zaś karmi się zapowiedziami świetlanej przyszłości.
Nikt jednak nie potrafi stwierdzić, jakie wydarzenia w najbliższym czasie wpłyną znacząco na zmiany koniunktury w Europie i Polsce. Moim kandydatem jest upał. Rekordowe temperatury w Europie Zachodniej nie pozostaną bez wpływu na dalsze zaniechanie rozwoju gospodarczego, z pewnością nie przyczynią się do inicjacji trwałego ożywienia. W Polsce susza i opady nieco mniejsze niż w UE, ale to tylko powód do zadowolenia. Skoro tam przerwy w pracy i nieurodzaj, to może nasz eksport wypełni lukę.
Upały trwają już ponad dwa miesiące. Wraz z suszą spowodowały w UE słabe zbiory w rolnictwie. Katastrofa na rynku warzyw i owoców, pomór drobiu w Hiszpanii, niedobory zbóż konsumpcyjnych i paszowych. Do tego masowe pożary w Portugalii, Hiszpanii, Francji, Włoszech i Niemczech nie pozostaną bez wpływu na rolnictwo, leśnictwo, czy sektor ubezpieczeniowy. Już w 2002 roku wielkie powodzie poważnie utrudniły powrót ożywienia gospodarczego, teraz rolę wody przejęło słońce i ogień.
Nadmierne upały to oczywiście wzrost zużycia prądu – wiadomo klimatyzatory. Popyt na energię jest tak duży, iż przekracza aktualne moce produkcyjne. Trzeba go więc reglamentować, częste bywają przerwy w jego dostawach, co zakłóca produkcję. Jej ograniczenia muszą być uzupełniane importem. Z drugiej strony nadmierne temperatury nie pozwalają na wykorzystywanie 100% potencjału produkcyjnego elektrowni, zwłaszcza atomowych, które wymagają chłodzenia wodą z rzek. Jest ona zbyt ciepła i nie odprowadza temperatury z reaktorów.
Kolejnym czynnikiem negatywnym dla gospodarki jest absencja pracowników z powodu upałów. To zaobserwowane w ostatnich tygodniach zjawisko jest tak nagminne, iż rząd Niemiec wprost mówi o wprowadzeniu przerw w pracy dla urzędników na czas upałów. Wszystkie nadmorskie miejsca wypoczynku, bez względu na to czy to Morze Śródziemne czy Bałtyckie są zajęte. Wcześniej czy później musi się to odbić na wydajności pracy. Również wodny transport śródlądowy, z uwagi na rekordowo niski poziom rzek, praktycznie przestał być opłacalny.
Wzrost kosztów transportu będzie kolejnym, obok suszy w rolnictwie, „inflacjogennym” czynnikiem w gospodarce na najbliższe miesiące. Inflacja w Europie utrzymuje się w skali roku na poziomie 1,9% - dane z czerwca 2003 roku. W maju wynosiła ona 2,0%. Nie było więc spodziewanego wyraźniejszego spadku inflacji. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że w kolejnych miesiącach inflacja przekroczy ważny poziom 2% i wówczas rozwieją się wszelkie nadzieje na obniżki stóp procentowych przez EBC. Bez nich zaś trudno sobie wyobrazić szybkie ożywienie oraz osłabienia EUR względem USD.
Portugalia ogłosiła stan klęski licząc na pomoc ze środków UE. Prawdopodobnie wszystkie kraje, które dotknęła klęska będą miały kłopoty z nadmiernymi wydatkami budżetowymi. Już teraz Francja informuje o rekordowym deficycie budżetowym po lipcu. Obawiam się, ze kryterium maksimum 3% PKB w zakresie wartości rocznego deficytu budżetowego można już „między bajki włożyć”. W ubiegłym roku dobrym wytłumaczeniem była powódź, w tym jest susza i upały. To ciągłe rozluźnienie jest bardzo niebezpieczne, grozi bowiem wzrostem stóp procentowych w przyszłości. Zwłaszcza, że już teraz rynki obligacji przeżywają pewne niepokoje. Przecież premia dla kupców kolejnych obligacji będzie musiała wzrastać.
Dla Polski nieoczekiwanie zarysowała się pewna szansa, którą de facto od paru miesięcy wykorzystujemy. Nasz eksport wypełnia na rynkach UE lukę po europejskiej produkcji. Jego opłacalność zależeć będzie od kursu EUR/USD, póki co jest on dla nas korzystny. Niewątpliwie w krótkim okresie czasu korzystać będziemy z renty geograficznej i nasz eksport powinien dalej się rozwijać, jednak w dłuższym horyzoncie czasowym zaczną z nami konkurować podmioty azjatyckie (Azja objawia pierwsze symptomy trwałej poprawy koniunktury) oraz podmioty z UE, które przeniosą część produkcji do krajów Europy Środkowej i Wschodniej celem obniżenia kosztów produkcji.