Wszystko wskazuje na to, że na dniach Komisja Europejska zaakceptuje polski Krajowy Plan Odbudowy, co sprawi, że Warszawa zwiększy swoje szanse na dostęp do ok. 36 mld euro z unijnego Funduszu Odbudowy. Jak powiedział w programie "Money. To się liczy" Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, jesteśmy świadkami zamknięcia bardzo ważnego etapu.
Drogę do akceptacji KPO utorowało przyjęcie przez Sejm ustawy likwidującej Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Nadal nie jest jednak przesądzone, że otrzymamy wynegocjowane pieniądze. Warszawa już w ubiegłym roku straciła bezwarunkową zaliczkę (4,7 mld euro) i teraz, starając się o pieniądze, będzie musiała wykazać, że zrealizowała zapisane w KPO reformy.
Jeśli nie wykażemy realizacji konkretnych kamieni milowych, to tych środków po prostu nie otrzymamy. Nic jeszcze nie jest przesądzone, chociaż najważniejszą przeszkodę mamy pokonaną — ocenił Kozłowski.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
KPO. Przed nami kolejne problemy
Pamiętajmy, że likwidacja Izby Dyscyplinarnej to tylko jeden z warunków postawionych przez KE. Pozostaje jeszcze dokonanie zmian w systemie dyscyplinarnym w wymiarze sprawiedliwości, a także zapoczątkowanie procesu przywracania odsuniętych sędziów do orzekania.
Hipotetycznie więc możliwe jest, że gdy Polska poprosi o wypłatę pierwszej transzy, KE stwierdzi, że nie jest zadowolona z tempa przeprowadzanych reform i zablokuje przelew. Dodatkowo sprawę mogą opóźnić państwa członkowskie. Jeśli jedno z nich stwierdzi, że KE zbyt pobłażliwie podchodzi do wypłat dla któregoś z krajów, to może zażądać debaty na unijnym szczycie.
Do kamieni milowych związanych z praworządnością dochodzą inne wymagane przez Brukselę reformy. Jak poinformował w poniedziałek "Dziennik Gazeta Prawna", część zadań wpisanych do Krajowego Planu Odbudowy może nie być zrealizowana na czas. Według ustaleń gazety status zagrożonych ma osiem zadań, za które odpowiada pięć resortów, a opóźnione są kolejne 24 zadania, pozostające w gestii dziewięciu ministerstw.
Łukasz Kozłowski do sprawy podchodzi jednak z optymizmem. — Wydaje mi się, że kolejne odcinki tego serialu nie będą miały już tak dramatycznego przebiegu. Negocjacje będą dotyczyły właściwie szczegółów, a ich stawka nie będzie tak duża i przeszkody nie będą tak wielkie — podkreślił główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Jak Polska wykorzysta pieniądze z KPO
Jednym z wyzwań stojących teraz przed Polską jest wydanie udostępnionych nam pieniędzy. Z unijnego rozporządzenia wynika bowiem, że do końca 2022 r. musimy zakontraktować 70 proc. sumy z KPO, a do końca 2023 – całą. Wydatki można natomiast ponosić do końca 2026 r.
Pojawia się więc pytanie, czy Polsce uda się wykorzystać całość dostępnej sumy, bo czasu jest coraz mniej. Zdaniem Łukasza Kozłowskiego, jesteśmy na dobrej drodze, chociaż zaczynają pojawiać się problemy, jeśli chodzi o realizację niektórych kamieni milowych, związanych m.in. z ochroną zdrowia.
Ważne w tym kontekście będą negocjacje prowadzone z KE w nadchodzących miesiącach. Możliwa jest bowiem renegocjacja warunków dot. realizacji KPO, aby potencjalnie zagrożone środki mogły jednak zostać uruchomione, może nieco później, niż to jest teraz przewidziane. Jeśli efekt tych rozmów będzie dla nas pomyślny, to zagrożenie niewykorzystania wszystkich pieniędzy z KPO zostanie znacząco oddalone — podkreślił.
Jak powiedział w Polsat News minister rozwoju i technologii Waldemar Buda, w tym roku z części pożyczkowej i grantowej trafi do Polski ponad 4 mld euro. — Będziemy realizować reformy stopniowo. To nie jest tak, że nagle wydamy wszystkie środki. Harmonogram uwzględnia nasze możliwości przygotowania reform i inwestycji, które planujemy — zaznaczył i dodał, że pierwszego przelewu z Brukseli możemy się podziewać pod koniec sierpnia lub na początku września.
Zapewnił jednocześnie, że jeśli chodzi o przygotowania do realizacji KPO, to "nikt nie jest spóźniony, żaden resort z realizacją swoich kamieni milowych, każdy ma swój termin i każdy zna swój termin".
Odpowiadał też na pytanie, czy przyjęta ustawa o Sądzie Najwyższym i likwidacji Izby Dyscyplinarnej oznacza na pewno odblokowanie pieniędzy z KPO i wypełnienie kamieni milowych w zakresie praworządności. — Mam nadzieję, że z tej umowy wywiążą się dwie strony — zarówno my, jak i Komisja Europejska. Po stronie Komisji są płatności w harmonogramie, wynikające z rozporządzenia i KPO, są zobowiązania po naszej stronie. Również zamierzamy się z nich wywiązać. Liczę więc, że tak będzie — podkreślił minister Buda.
Zapytaliśmy Kancelarię Premiera, czy Polsce uda się zakontraktować w tym roku 70 proc. środków z KPO i całość do końca roku, a także o to, czy ma plan na wypadek niepowodzenia. Centrum Informacyjne Rządu powiadomiło nas, że "szczegółowe informacje, w tym zakresie, będą publikowane przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej po akceptacji KPO przez KE".
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Licznik strat z KPO
Przypomnijmy, że Polska swój Krajowy Plan Odbudowy złożyła w Brukseli w maju 2021 r. To oznacza, że — jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem — pierwsza wypłata przyjdzie do Warszawy po ok. 16 miesiącach. Dla porównania Hiszpania zaliczkę dostała po miesiącu od złożenia własnego KPO.
Opóźnienie kosztowało Polskę znacznie więcej niż utrata 13-procentowej zaliczki. Jak wyliczyła Federacja Przedsiębiorców Polskich, dotychczasowy pat kosztował polską gospodarkę już ponad 24 mld zł i o tyle jest niższy nasz PKB z powodu wstrzymania realizacji KPO.
Jak wyjaśnił w "Money. To się liczy" Łukasz Kozłowski, gdyby KPO nie zostałoby odblokowane do końca roku, to straty wzrosłyby do ok. 59 mld zł. — To efekt tego, że reformy i inwestycje do tej pory nie zostały zrealizowane i ich efekty zaobserwujemy w późniejszym okresie — powiedział.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Dodał, że inwestycje z KPO mogłyby przyczynić się m.in. do zmniejszenia presji inflacyjnej w polskiej gospodarce. — Pamiętajmy, że pieniądze z UE przychodzą do Polski w walucie euro, a następnie są wymieniane na złotego. To mogłoby spowodować obniżenie presji, jaka była wywierana w ostatnich miesiącach na kurs naszej waluty, i przełożyć się na ograniczenie tej części inflacji, która pochodzi z kanału importowego — wyjaśniał.
Obecnie importowane dobra są bowiem, z uwagi na osłabienie naszej waluty, droższe, a przez to presja na wzrost cen wyższa. Efekty widzimy m.in. na stacjach benzynowych. Ceny na stacjach paliw nie wynikają tylko z tego, że droższa jest sama ropa — tłumaczył nasz rozmówca.
Zdaniem Kozłowskiego, biorąc pod uwagę opóźnienia w akceptacji KPO, możemy się spodziewać, że realny wpływ na PKB pieniądze te będą miały dopiero w 2023 r. — Większość szacunków zakłada, że Fundusz Odbudowy przełoży się na ok. 25/30 proc. wzrostu PKB. To dużo w warunkach, gdy musimy się liczyć z poważnym spowolnieniem dynamiki wzrostu gospodarczego i wysoką inflacją — podsumował ekspert.
Fundusz Odbudowy dla Polski
W ramach Funduszu Odbudowy z budżetu polityki spójności na lata 2021-2027 Polska ma do dyspozycji ok. 76 mld euro. W KPO, który ma wspomóc gospodarkę po pandemii, nasz kraj wnioskuje o 23,9 mld euro w ramach grantów i o 11,5 mld euro z części pożyczkowej.
Jak dotąd KE wydała pozytywne decyzje w sprawie krajowych planów 24 z 27 państw członkowskich. Polska może być 25. krajem z zaakceptowanym planem. Wówczas bez środków pozostaną tylko skonfliktowane z Brukselą Węgry i Holandia, która w ogóle nie złożyła swojego Krajowego Planu Odbudowy.
W sprawie naszego KPO będzie musiała wypowiedzieć się jeszcze Rada Unii Europejskiej, która ma, co do zasady, cztery tygodnie na przyjęcie wniosku KE. Dopiero zatwierdzenie wniosku przez Radę utoruje drogę do wypłaty środków.
Mateusz Gąsiorowski, dziennikarz i wydawca money.pl