Od momentu wybuchu wojny w Ukrainie na arenie międzynarodowej rośnie presja na zagraniczne firmy, by opuszczały rosyjski rynek, odcinając w ten sposób prezydenta Władimira Putina od funduszy potrzebnych do dalszych zbrojnych działań.
Amerykański uniwersytet Yale School of Management prowadzi tzw. listę wstydu, na której na koniec marca w "polskiej" edycji widniało dziesięć przedsiębiorstw.
Znalazły się na niej bardzo duże polskie firmy (część z nich później stamtąd zniknęła, bo ogłosiły, że wstrzymują działalność w Rosji). Jednak jest jeszcze wiele mniejszych spółek, które działają na rosyjskim rynku, ale mało kto zwraca na nie uwagę. Są też często w dużo gorszym położeniu niż wielkie koncerny, bo dla nich decyzja o wyjściu z Rosji z dnia na dzień mogłaby grozić nawet bankructwem. Takim przykładem jest np. APS Energia – spółka notowana na warszawskiej giełdzie od 2013 roku.
Wartość jej biznesu na podstawie aktualnych wycen akcji można szacować na około 90 mln zł. W ubiegłym roku cała grupa miała ponad 113 mln zł przychodów, z czego około 40 proc. przypadało na rynek rosyjski.
"Tarcza antyputinowska" wspomoże gospodarkę? Ekspert: Trzeba się wziąć do roboty
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
APS Energia w Rosji
APS Energia jest producentem systemów zasilania dla energetyki konwencjonalnej, atomowej, przemysłu naftowo-gazowego, wojska i innych branż. Na rynku jest od 24 lat. Prowadzi i rozwija swoją działalność w Polsce i poza granicami kraju. Wśród wielu jej zagranicznych partnerów Rosja jest numerem jeden.
Spółka ma tam na koncie duże projekty. Jej klientami – jak chwali się firma na swojej stronie internetowej – był m.in. Gazprom czy koncern Rosenergoatom. Produkuje urządzenia, które gwarantują zasilanie dla elektrowni atomowych w Rosji, Ukrainie i na Białorusi.
Mapa realizacji APS Energia
APS Energia ma też od 2008 roku spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością zarejestrowaną na terytorium Federacji Rosyjskiej. To APS Energia RUS. Jej siedziba znajduje się w Jekaterynburgu. Swoje filie ma w Moskwie oraz Sankt Petersburgu.
Do tego dochodzą dwa startupy. Jeden to APS Energia Invest, a drugi APS Energia Tyaga i Transport RUS. Ta druga ma siedzibę w stolicy Rosji i została utworzona niecały rok temu (8 lipca 2021 r.). Miała zajmować się sprzedażą urządzeń dedykowanych dla sektora transportu i trakcji na rynku rosyjskim. Obie spółki – jak przekonuje w rozmowie z money.pl prezes APS Energia Piotr Szewczyk – mają jednak zerowe obroty, co ma związek z wybuchem wojny w Ukrainie.
Spółki w 100 proc. kontrolowane przez APS Energia
APS Energia ważna dla rosyjskiego atomu
Przed wybuchem wojny w Ukrainie APS Energia traktowała Rosję jako jeden z najbardziej perspektywicznych rynków. Był to dla polskiej firmy kluczowy kraj, który uwzględniła w swojej strategii na lata 2022-2026. Prezes w rozmowie z money.pl przyznaje, że wojna mocno zaburzyła jednak plany i jest to z punktu widzenia biznesu bardzo trudna sytuacja. W związku z tym chce mocniej zróżnicować źródła przychodów, co zakłada strategia rozpisana do 2026 roku.
Firma do tej pory nie odcięła się od Rosji i świadczy w tym kraju usługi. Mowa o współpracy z kilkudziesięcioma spółkami zależnymi większych spółek rosyjskich.
W raporcie rocznym opublikowanym przez APS Energia w dniu 22 kwietnia można przeczytać, że "do dnia publikacji sprawozdania podmioty zależne działające na terenie Rosji i Ukrainy nie zmieniły istotnie skali i zakresu swojej dotychczasowej działalności".
– Nasza spółka zależna realizuje długoterminowe kontrakty, przede wszystkim w zakresie wsparcia nieprzerwanej działalności elektrowni atomowych, także na tamtejszym rynku – wyjaśnia w rozmowie z money.pl prezes Piotr Szewczyk.
Podkreśla, że produkty firmy "są projektowane pod konkretne wymagania klienta i nie da się ich zastąpić, szczególnie w tak krótkim czasie".
Nie wszyscy mają świadomość, że dla globalnego bezpieczeństwa sankcje nałożone na Rosję nie obejmują sektora atomowego. Embargo zagrażałoby utrzymaniu stabilnego funkcjonowania elektrowni, a tym samym bezpieczeństwu nas wszystkich – tłumaczy Piotr Szewczyk.
– Dlatego staramy się dokończyć wszystkie rozpoczęte zamówienia i wywiązać się z zobowiązań wynikających z zawartych umów. Od dawna dywersyfikujemy nasze przychody pod względem geograficznym i sektorowym, skupiając się przede wszystkim na rynku polskim – dodaje.
Temat sektora atomowego w kontekście wojny w Ukrainie jest dość skomplikowany. Przyznają to niezależni eksperci z branży. Do tego stopnia, że specjaliści pytani przez money.pl nie chcieli nam udzielić komentarzy pod nazwiskiem.
Wskazali, że jeśli chodzi o sankcje w przemyśle energetyki jądrowej, to trudno byłoby o takie ograniczenia, bo przepływ technologii jest dwustronny. Wiele elektrowni atomowych w Europie korzysta na przykład z rozwiązań rosyjskich.
Awaria w elektrowni atomowej może doprowadzić do destabilizacji i potencjalnych groźnych skutków dla reaktora jądrowego. Eksperci podkreślają, że bezpieczeństwo jądrowe jest niesamowicie ważnym elementem i nie powinno być przedmiotem geopolityki. Choć jednocześnie przyznają, że w kontekście atomu przemysł energetyczny i zbrojeniowy niestety w pewien sposób też się przenikają. I tu jest problem.
APS Energia nie szuka nowych umów
Co z innymi projektami, poza energetyką atomową, które były realizowane przez APS Energia w Rosji? Spółka zapewnia, że wnikliwie przygląda się sytuacji związanej z wojną w Ukrainie i w związku z tym rozpatruje różne opcje strategiczne.
– Podobnie jak w przypadku sektora atomowego, realizujemy jedynie kończące się kontrakty obejmujące utrzymanie bezpieczeństwa przesyłu energii. Nie staramy się już o żadne nowe umowy. W tym przypadku nasza działalność zostanie za chwilę wygaszona – deklaruje szef APS Energia.
Spółka podkreśla, że jej działalność na terenie Rosji w żaden sposób nie narusza sankcji. Jednocześnie wskazuje, że zaangażowała się w pomoc uchodźcom z Ukrainy i jest przygotowana na długofalowe działania w tym zakresie.
Damian Słomski, dziennikarz money.pl