"Jestem spokojny o najbliższe 1,5 roku w polskiej gospodarce, a w perspektywie długoterminowej mój optymizm znika" - powiedział były członek Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Dariusz Filar podczas panelu na EKF poświęconego perspektywom gospodarczym Polski.
"Z punktu widzenia najbliższych dwóch lat zgadzam się z przedstawionym badaniem - ale długoterminowo moje obawy rosną" - dodał.
Średnia z ankiet ekonomistów uwzględnionych w zaprezentowanym dziś na EKF raporcie to wzrost PKB w wysokości 4,34% w 2019 r., 3,54% w 2020 r., 2,82% w 2021 r. i 2,84% w 2022 r.
Pomimo bardzo powolnego spowolnienia w gospodarczego w tym roku i zaskoczeń wykonania polskiej gospodarki na plus - podwyższania prognoz PKB na ten rok, niektórzy paneliści wskazali na już istniejące ryzyka zewnętrzne i sygnały wewnętrzne, np. na rozdźwięk pomiędzy wskaźnikami wyprzedzającymi, jak PMI, utrzymującymi się poniżej 50 pkt, a dobrą dynamiką produkcji przemysłowej w Polsce.
Ekonomiści zwracali też uwagę, że nie tworzy się buforów fiskalnych potrzebnych w spowolnieniu gospodarczym, co może w przyszłości skutkować wprowadzeniem nowych lub podniesieniem obecnych podatków lub też zmianą obecnej reguły wydatkowej, gdy gospodarka przestane rosnąć w tempie 5% i spowolni do 2-3%.
"To, na co należy zwrócić uwagę, to dysproporcja między strukturalnością wydatków a pozycją finansującą. Warto mieć świadomość zmian demograficznych. Pozostaniemy z większymi strukturalnymi wydatkami i zniknięciem jednorazowych pozycji finansujących w dłuższej perspektywie" - wskazywał były minister finansów Mateusz Szczurek.
Dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych Santander Bank Polska Piotr Bielski zwracał uwagę na czynniki zewnętrzne, które mają większe znaczenie dla dłuższej perspektywy.
"Rzeczywistość jest taka, że krótkoterminowo polska gospodarka zaskakuje na plus. W 2020 wszystko się spina - deficyt nie będzie przeogromny - ale pozostaje pytanie, co dalej. Ministerstwo Finansów samo przyznaje, że aby zachować zgodność z regułą wydatkową, musimy dokonać zmian w obowiązujących przepisach w zakresie wydatków. Obecnie brak już jest miejsca dla innych wydatków zdeterminowanych przepisami - jak szkolnictwo, zdrowie i następuje ograniczenie wydatków bardziej korzystnych dla społeczeństwa w długim okresie" - powiedział ekonomista podczas debaty.
Z kolei główny ekonomista ING Rafał Benecki wskazywał na niechęć przedsiębiorstw do inwestowania jako skutek ryzyka regulacyjnego.
"Ryzyka podatkowe są bardzo duże w Polsce, gdzie firmy bardzo ostrożnie podchodzą do inwestycji. Impuls nowych wydatków jest tak duży, że ryzyko podatkowe przez przedsiębiorców postrzegane jest także jako bardzo duże" - podkreślił ekonomista.
"Problemem jest 2021 i 2022 rok - deficyt może wzrosnąć wtedy powyżej 3% PKB. Z punktu widzenia obywateli istotne jest pytanie, czy impuls fiskalny jest optymalnym rozwiązaniem - a jest to największy impuls w Europie Z punktu widzenia podatnika sytuacja budżetowa nie jest dobra - boom konsumpcyjny przedłużono z 2 do 4 lat i pozostaje pytanie, jakie wprowadzać nowe podatki, by sfinansować deficyt" - wskazywał Benecki.
Według głównego ekonomisty Banku Pekao Marcina Mrowca rok 2021 to będzie pierwszy rok testu, gdyż jeszcze w 2020 r. Polska raczej zmieści się w regule wydatkowej.
"Perspektywa najbliższych dwóch lat jest taka, że mieścimy się w regule wydatkowej. Ryzyko pojawia się w latach kolejnych, gdy nie tworzymy buforów w okresie spowolnienia gospodarczego - i trwale usztywniamy wydatki państwa" - powiedział ekonomista Pekao.
Paneliści podejmowali także wątek demograficzny, związany z niską aktywnością zawodową w Polsce, malejącą podażą pracy, a także ryzykiem odpływu Ukraińców z polskiego rynku pracy.
"Niskie bezrobocie to również naturalne dorastanie gospodarki do wyższych plac, zamożności - to szansa dla obywateli i dla firm. Ale jednocześnie jest to mordercze zagrożenie dla firm, które nie są gotowe na takie zmiany w gospodarce" - ostrzegał Szczurek.
Bielski z Santander Bank Polska zwracał uwagę na spadek stopy aktywności zawodowej.
"Trudno to będzie zatrzymać. Krajowy zasób siły roboczej spada wg BAEL. Jest pytanie, czy uda się utrzymać napływ Ukraińców" - wskazywał ekonomista.
Eksperci EKF napisali, przedstawiając swoje prognozy i rekomendacje w Sopocie, że nadal uważają, iż napływ pracowników ze Wschodu, w szczególności z Ukrainy, jest niewystarczający, aby zapełnić lukę na rynku pracy.
"Taka sytuacja zwiększa ryzyko szybkiego wzrostu kosztów pracy, co z kolei może istotnie ograniczyć konkurencyjność polskich przedsiębiorstw, w tym ich eksport. Choć robotyzacja czy inteligentna automatyzacja będą kompensować niedobór pracowników w wybranych obszarach, to jednak w najbliższych latach będzie to dotyczyć głównie czynności standardowych, powtarzalnych, podczas gdy wykwalifikowani pracownicy nadal są i będą potrzebni" - czytamy w prezentacji przedstawionej dziś na EKF.
Według średniej ich prognoz, stopa bezrobocia mierzona według Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) spadnie w tym roku do 3,5% (z 3,8% na koniec ub.r.), a następnie wyniesie 3,48% w 2020 r., 3,65% w 2021 r. i 3,66% w 2022 r.