Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

Gaśnie diamentowy uśmiech Putina. Kluczowa rosyjska firma ma kłopoty

Podziel się:

USA nałożyły sankcje na rosyjskiego giganta wydobywającego diamenty, spółkę Alrosa. Pięć dni później wartość rynkowa firmy spadła o 119 mld rubli. Największe firmy jubilerskie, jak Tiffany, Pandora czy Chopard, przestały sprowadzać krwawe diamenty z Rosji, a zachodnie rynki zostały dla nich zamknięte. To kolejny cios dla Władimira Putina, bo Alrosa dla prezydenta Rosji jest jedną z najważniejszych firm.

Gaśnie diamentowy uśmiech Putina. Kluczowa rosyjska firma ma kłopoty
Władimir Putin wizytujący kopalnię diamentów w Rosji (Photo by Sasha Mordovets/Getty Images) Sasha Mordovets (Getty Images, Sasha Mordovets)

Nie tylko poprzez ropę i gaz Rosja budowała swój majątek. Alrosa, kontrolowana przez państwo spółka wydobywająca diamenty, to obok Gazpromu perła w koronie Rosji. Posiada niemal trzecią część światowego udziału w rynku kamieni szlachetnych.

Nie tylko buduje prestiż Rosji, ale przynosi też budżetowi państwa zyski w twardej walucie i zabezpiecza skarbiec.

Alrosa, czyli diament rosyjskiej gospodarki

Za pośrednictwem innej spółki o nazwie Gokhran Rosja od lat skupowała nadwyżkę surowca (diamentów) i uwalniała ją w przypadku niedoborów, regulując w ten sposób cenę nie tylko wewnętrznie, ale i na skalę międzynarodową. W 2008 r. nawet brytyjska firma De Beers porozumiała się z Alrosą w celu ograniczenia produkcji o prawie jedną trzecią, by utrzymać ceny diamentów na rynku.

Co roku ze swoich syberyjskich kopalni Alrosa wydobywa około 30 milionów karatów i należy do wielkiej czwórki, stając w równym szeregu z brytyjską De Beers, australijską Argyle Diamond Mines i amerykańską BHP Nilliton. Jej zysk netto w 2021 roku wyniósł 91 mld rubli.

- Alrosa odpowiada za około 30 proc. światowego rynku surowych diamentów. Obroty firmy w 2021 roku wyniosły prawie 4,2 mld dolarów. Aktualna sytuacja sprawiła, że hurtowe ceny diamentów nieznacznie spadły, jednak oczekuje się, że ceny diamentów inwestycyjnych będą rosły - zauważa w rozmowie z money.pl Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark.

W reakcji na inwazję Rosji na Ukrainę sankcjami objęta została również Alrosa. Rynek już w przededniu wojny reagował spadkiem wartości akcji giganta. Jeszcze 22 lutego walory spółki wyceniane były na ponad 100 rubli, podczas gdy 24 lutego - w dniu rozpoczęcia inwazji - nastąpiło tąpnięcie do poziomu 68 rubli. To oznacza, że wartość giełdowa Alrosy w dwa dni stopniała aż o 236 mld rubli.

7 kwietnia Wielka Brytania i USA zaostrzyły sankcje wobec Rosji, zamrażając m.in. majątek diamentowego giganta, zakazując sprowadzania kamieni z Rosji, a także zamykając dostęp do systemu finansowego. To był kolejny cios dla rosyjskiej spółki. Akcje, które nieco wzrosły od momentu ataku na Ukrainę, w momencie ogłoszenia sankcji znów straciły. W pięć dni od tej decyzji wartość rynkowa Alrosy ponownie spadła, o 119 mld rubli.

Żeby pokazać skalę, jak bardzo "diamentowy car" osłabł, zauważmy, że jeszcze we wrześniu 2021 r. firma odnotowała historyczne rekordy, a za akcje spółki 13 września płacono ponad 150 rubli. Kapitalizacja Alrosy wynosiła wówczas 1,108 biliona rubli. Teraz wartość rynkowa zmniejszyła się o połowę, do poziomu 564 mld rubli.

Krwawe diamenty z Rosji

Nie tylko sankcje uderzyły w Alrosę. Traci też ona na wizerunkowo. Diamenty z Rosji już uznano za surowce konfliktowe - "krwawe diamenty" - finansujące machinę wojenną Putina.

Największe firmy jubilerskie, jak Tiffany, Pandora czy Chopard, przestały sprowadzać diamenty z Rosji. Jak wskazał "The Guardian", Rosjanie tracą kolejnych klientów. Choć w ostatnich czterech latach rosyjska spółka szczyciła się długoterminowymi kontraktami z ponad 60 firmami.

Wśród ich kontrahentów znalazły się m.in Signet Jewellers, największy na świecie sprzedawca diamentowej biżuterii. Teraz zaprzestał on sprowadzania rosyjskich kamieni, podobną decyzję podjął Brilliant Earth - wylicza "The Guardian".

Alrosa. Powiązania spółki z Kremlem

Powiązania Alrosy z Kremlem są bardzo ścisłe. Spółką kieruje Siergiej Iwanow, oligarcha również objęty sankcjami. Jego ojciec - Siergiej Borysowicz Iwanow - przez długi czas był ministrem obrony i jednym z najbliższych przyjaciół Putina. Razem służyli w KGB, później Iwanow został stałym członkiem Rosyjskiej Służby Bezpieczeństwa i szefem sztabu Putina.

Iwanow Junior również był częstym gościem na Kremlu. Zwłaszcza że 98 proc. sprzedawanych diamentów przez Rosję wydobywanych jest przez Alrosę. Diamenty stanowią też cześć zabezpieczenia rosyjskiego skarbca. Jak wielką część, to tajemnica państwowa, ale dość powiedzieć, że w 2009 r. Putin zapowiedział kupno kamieni od Alrosy za 35 mld rubli (czyli ówczesną równowartość 3,5 mld zł) w ramach publicznej pomocy dla zmagającej się wówczas z poważnymi problemami finansowymi spółki.

Poza tym, co istotne, trzecia część udziałów Alrosy należy bezpośrednio do państwa, a kolejna część należy do władz rosyjskiej republiki Jakucji, która zarządza kopalniami.

Przez lata Alrosa odwdzięczała się kolejnymi inwestycjami. Finansować miała również okręty podwodne Federacji Rosyjskiej, w tym jednostkę biorącą udział w ataku na Krym w 2014 roku. Jeden z okrętów został ochrzczony mianem "Alrosa".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Dlaczego studio z Litwy, pracujące dla Atari, przywozi 50 pracowników na konferencję do Poznania?

Mimo to dopiero teraz Alrosa została zawieszona w międzynarodowej organizacji Responsible Jewellery Council, która stoi na straży standardów branży i odpowiedzialności w łańcuchu dostaw, a jednym z podstawowych warunków uczestnictwa w radzie jest brak zaangażowania lub finansowania konfliktów zbrojnych. Alrosa do początku marca należała do zarządu organizacji. Dopiero 6 marca dobrowolnie zrezygnowała z zasiadania w nim, a 1 kwietnia została zawieszona w prawach członka.

Łańcuchy zależności

Czy zachodnie sankcje oznaczają rzeczywistą marginalizację rosyjskiego giganta diamentów?

- Większość diamentów dostarczanych przez Alrosę to diamenty surowe. Po inwazji Rosji na Ukrainę większość uczestników rynku zaczęła wymagać zaświadczenia, że diamenty nie pochodzą z Rosji, więc niezależnie od amerykańskich sankcji, rynek już wcześniej je sankcjonował. Osobną kwestią jest techniczna trudność w zakupie tych diamentów – po odłączeniu od systemu SWIFT nie można ich kupić, płacąc za nie w euro - wyjaśnia Michał Tekliński, ekspert rynków międzynarodowych Goldenmark.

Problem transparentności pochodzenia diamentów jest jednak większy. Zwraca na niego uwagę choćby belgijski dziennik "Het Laatste Nieuws", który pod koniec marca przypominał, że mimo nakładanych na Rosję sankcji, rosyjskie diamenty wciąż trafiają na amerykański czy brytyjski rynek. Jak to możliwe? Za sprawą Europy - każdego roku z Antwerpii do Rosji płynie ok. 2 mld euro - przypomina gazeta.

Europa jako całość jest największym importerem i zarazem eksporterem diamentów, wciąż jednak nie nałożyła sankcji na ich sprowadzanie. Rosyjski surowiec trafia więc do szlifierni np. w Antwerpii i po "znaczącej obróbce", jako produkt już belgijski, rusza na podbój świata. To dlatego Alrosa jest dla Putina jedną z najcenniejszych firm.

Podobnie dzieje się w Indiach. To kraj o wieloletniej tradycji w obróbce diamentów. Nie licząc Europy jako całości, to właśnie Indie są największym importerem tego surowca. Tam produkt z Rosji nabiera szlifu i jako indyjski brylant może być już importowany przez kolejne kraje do pracowni jubilerskich. Przypomnijmy przy tym, że Indie są związane gospodarczo z Rosją i nie poparły zachodnich sankcji.

Podobnie wygląda kwestia handlu z Chinami, które również importują diamenty - także z Rosji - i wspierają tym samym reżim Władimira Putina oraz pośrednio finansują wojnę w Ukrainie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl