Amerykańska sesja wczoraj zakończyła się lepiej niż jeszcze na początku zakładali najwięksi optymiści. Indeksy wzrosły o 7 proc., a zwyżka trwała nieprzerwanie przez cały dzień zapewniając rekordowy 10-dniowy wzrost S&P500 o 22 proc., co jest największym taki wzrostem od 1938 roku.
Indeks S&P Finance grupujący firmy z sektora finansowego w zaledwie dwa tygodnie wzrósł o 58 proc. Wczorajsza wielka radość wynikła z ogłoszenia szczegółów planu Geithnera, który ma rozwiązać problemy toksycznych długów w amerykańskich bankach. Główna idea tego planu polega na przeznaczeniu kolejnego biliona dolarów ,,zapomogi" dla Wall Street. Timothy Geithner nie przedstawił żadnego rewolucyjnego pomysłu, ale rynki optymistycznie przyjęły zapowiedź tworzenia partnerstwa publiczno-prywatnego, w którym rząd pożycza pieniądze zdrowym instytucjom, aby te wykupiły problematyczne aktywa z banków, przez co ,,oczyszczony" system finansowy zacznie funkcjonować sprawnie jak dawniej. Na razie nie było mowy o cenie wykupu ,,złych długów", a to z punktu widzenia systemu bankowego, istotny czynnik powodzenia całej operacji. Mimo to sektor finansowy stał się absolutnym faworytem byków. Akcje Bank of America czy JP Morgan drożały o 25 proc.
Podobnie, choć bardziej umiarkowanie, wczoraj wyglądała sesja na GPW. Wysokie otwarcie WIG20 i pierwsze minuty handlu z dużym obrotem pokazały, że byki będą chciały wykorzystać silny pretekst do wzrostu jakim było popołudniowe ogłoszenie Planu Geithnera. W ciągu dnia bez większego problemu indeks pozostawał na dwuprocentowym wzroście przy poziomie 1540 pkt. Każdy wzrostowy ruch na zachodnich parkietach znajdował odbicie w krajowych notowaniach dzięki czemu tuż po południu WIG20 znalazł się powyżej granicy 1550 pkt., a więc wszedł w strefę oporu tworzoną przez sześciomiesięczną linię trendu spadkowego. Klasą samą dla siebie były akcje KGHM, które zyskiwały ponad 7 proc. W połączeniu z 4 procentowymi wzrostami największych banków giełdowe niedźwiedzie nie miały żadnych szans.
Nastroje były tak optymistycznie, że pozytywnie odebrano nawet informację o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA. Okazało się, że liczba chętnych do kupna domu wzrosła o 5,1 proc. do 4,72 mln, ale uwzględniając strukturę tej sprzedaży widać że nie ma mowy o poprawie. Średnia cena jest o 15,5 proc. niższa niż rok temu i wynosi zaledwie 165,400 dolarów, do tego 45 proc. sprzedaży stanowią nieruchomości z bankowych przejęć. Stąd prosty wniosek, że przy tanim kredycie na rynek wkroczyli łowcy okazji przejmujący po niskich cenach wyprzedawane domy.
Warszawski indeks zakończył wczorajszą sesję na poziomie 1550 pkt., co w połączeniu z wczorajszym rajdem w USA stwarza interesujące konsekwencje. Wzrosty, przynajmniej na początku sesji, są pewne, a nawet jeżeli w trakcie sesji pojawi się korekta to średnioterminowe sygnały kupna zostaną utrzymane. To w znacznym stopniu zabezpiecza giełdowe minima z lutego i otwiera drogę dla WIG20 do 1700 pkt.