Piątkowe zachowanie Wall Street i giełd Ameryki Południowej (poza Buenos Aires odnotowano zwyżki) oraz przebieg porannych notowań w Azji wskazują, że skutki trzęsienia ziemi i tsunami to problem przede wszystkim lokalnej, japońskiej gospodarki, a nie całego świata. Indeksy giełd azjatyckich zyskiwały wręcz, zatem rynki nie wykazują solidarności. Wręcz przeciwnie - inwestorzy oceniają już kto może liczyć na dodatkowe zyski (rosną notowania producentów stali, która może posłużyć odbudowie Japonii), tracą notowania niektórych surowców (miedź, nikiel) ponieważ rynek spodziewa się mniejszego popytu wobec przestojów produkcyjnych w Japonii. Co najważniejsze - spadają także ceny ropy, co może oddalić obawy o wzrost inflacji.
Właśnie danymi o inflacji (i produkcji przemysłowej) będą żyły rynki w tym tygodniu, ale wysyp publikacji nastąpi od wtorku. Dziś jeszcze jest czas na dyskontowanie w decyzjach inwestycyjnych wydarzeń z Japonii i Europy. W piątek liderzy strefy euro zmodyfikowali zasady działania Europejskiego Funduszu Stabilizacyjnego, co może mieć istotne znaczenie dla rynku długu i - pośrednio - rynków akcji. Po pierwsze fundusz może wykorzystać pełne 440 mld EUR (wcześniej środki były ograniczone do 250 mld EUR ze względu na zapisy zakazujące zakupów obligacji poniżej określonego ratingu), po drugie obligacje będą mogły być kupowane bezpośrednio od rządów (a nie na rynku wtórnym). Po trzecie warunki dotychczasowej pomocy mają być złagodzone w przypadku Grecji (obniżono oprocentowanie i wydłużono termin spłaty).
Zmiany te mogą umacniać euro (to właściwie już się dzieje) ale także prowadzić do spadku cen obligacji Grecji czy Portugalii, ponieważ część inwestorów liczyła, że ich skupem zajmie się ECB i będzie on prowadzony z rynku wtórnego. W dłuższej perspektywie niekoniecznie musi się to okazać rozwiązaniem dobrym, ale dziś może się podobać.
Nastroje przed sesją mogą być więc neutralne, a nawet umiarkowanie pozytywne. Wedle zasady _ co nas nie zabije, to nas wzmocni _, rynek może dojść do wniosku, że jest niesłychanie silny, skoro potrafi oprzeć się nawet katastrofie o takiej skali jak piątkowe trzęsienie ziemi u wybrzeży Japonii. Dlatego mimo głębokiego spadku Nikkei, możliwe że w Europie zobaczymy dziś wzrost indeksów, choć nie powinien to być silny ruch. W tle mamy cały czas obawy inflacyjne i protesty społeczne z tym związane, które docierają już do Europy (Bułgaria). Tego problemu nie da się rozwiązać z dnia na dzień.