We wtorek nie ma co liczyć na ulgową taryfę. Trzeba zmierzyć się nie tylko z poniedziałkową zniżką na Wall Street, spowodowaną spadkiem aktywności amerykańskiego przemysłu. Większym wyzwaniem mogą być dane ze strefy euro.
Spośród znaczących rynków, w poniedziałek handlowano jedynie na giełdzie nowojorskiej. Handel przebiegał niekorzystnie dla byków. Dow Jones spadł o zaledwie 0,04 proc., ale S&P500 stracił 0,45 proc. Początek sesji nie zapowiadał rewelacji. Indeksy szły minimalnie w górę, poprawiając rekordy wszech czasów. Choć Amerykanie nie znają dyngusa, kubłem zimnej wody okazała się informacja o niespodziewanym spadku indeksu aktywności przemysłu w marcu z 54,2 do 51,3 punktu, podczas gdy oczekiwano, że nie zmieni on swej wartości. Nie pomógł wzrost wydatków na inwestycje budowlane o 1,2 proc., a więc mocniejszy niż się spodziewano.
Na Wall Street rekordy wciąż się pojawiają, jednak od połowy marca wskaźniki poruszają się bardziej w bok, niż w górę. S&P500 oscyluje między 1550 a 1570 punktów, jednak ten wyższy poziom okazuje się trudny do utrzymania dłużej niż przez kilkadziesiąt minut. Powtarzanie przekonania, że spadkowa korekta wkrótce się pojawi jest już nudne, ale pewnego dnia ten scenariusz się spełni. Niewykluczone, że impulsem będą gorsze dane makroekonomiczne.
Te z Azji także nie były optymistyczne. Indeks PMI, liczony przez chińską federację logistyki wzrósł co prawda z 50,1 do 50,9 punktu, jednak oczekiwano jego wzrostu do 52 punktów. W Indiach analogiczny wskaźnik zniżkował z 54,2 do 52 punktu. Wskaźnik nastrojów japońskich przedsiębiorców także rozczarował. Spodziewano się, że poprawi się z minus 12 do minus 7 punktów, tymczasem osiągnął on poziom minus 8 punktów. Reakcja na tokijskiej giełdzie była gwałtowna. W poniedziałek Nikkei stracił 2,1 proc. Dziś kontynuował spadek, schodząc w dół o kolejny 1 proc. Na pozostałych parkietach sytuacja była zróżnicowana, a zmiany nie przekraczały kilku dziesiątych procent. Reakcja na napięcie wywołane przez Koreę Północną było niewielkie. Indeks w Seulu zniżkował o 0,5 proc.
Dziś czeka nas cała seria publikacji wskaźników PMI w Europie. Choć nie powinno być dużych niespodzianej, bo jest to finalna wersja już wcześniej opublikowanych danych, to jednak w większości przypadków oczekuje się rezultatów nieco gorszych. W przypadku Niemiec spodziewany jest spadek wskaźnika poniżej krytycznego poziomu 50 punktów. Byłby to bardzo niedobry sygnał i powód do pogorszenia się nastrojów na giełdach.
Można się spodziewać, że także nasz parkiet zareaguje nerwowo na ewentualne pogorszenie się wskaźników. WIG20 starał się w końcówce marca zrobić dobre wrażenie, ale ostatnich sesja miesiąca i kwartału była zdecydowanie nieudana, co nie wróży najlepiej na najbliższą przyszłość. Jedyna nadzieja w segmencie małych i średnich spółek, których wskaźniki radziły sobie nieco lepiej.
Jeśli do gorszych danych zza oceanu i Azji dołożą się złe informacje ze strefy euro, a dodatkowo odżyją kwestie Cypru i Włoch, którym po nieudanej misji utworzenie rządu grożą ponowne wybory, trudno być optymistą na początku nowego kwartału.
Kontrakty terminowe na amerykańskie i europejskie indeksy rano pozostawały na lekkich minusach, nie dając zbyt optymistycznych wskazówek co do nastrojów inwestorów przed rozpoczęciem handlu na naszym kontynencie.