Akurat wczorajsze zachowanie S&P jest zaprzeczeniem powyższego zdania, ale rekord hossy ponownie został wyśrubowany, pomimo braku jakichkolwiek nowych impulsów dla rynku. Dobre nastroje lepiej widać było na rynkach Ameryki Południowej - Bovespa zaliczyła trzeci dzień zwyżek zyskując 1,2 proc., parkiet argentyński wzrósł nawet mocniej (w ramach odbicia po wcześniejszej przecenie), indeks giełdy w Meksyku nie zmienił się istotnie.
W Azji sytuacja się uspokoiła. Shanghai Composite nie zmienił istotnie wartości mimo wyraźnych wzrostów utrzymujących się w drugiej części dnia, a sprowokowanych danymi o inflacji w Chinach. W styczniu wyniosła ona 4,9 proc. - to co prawda powyżej celu inflacyjnego (bank centralny chce zbić wzrost cen do 4 proc. w tym roku), ale poniżej oczekiwań analityków, którzy spodziewali się wzrostu o 5,4 proc. Nikkei zyskał 0,2 proc. po tym jak bank centralny zgodnie z oczekiwaniami nie zmienił stóp, ale po raz pierwszy od dziewięciu miesięcy zmienił retorykę stwierdzając, że gospodarka wychodzi z okresu "bieżącego spowolnienia".
Dla Europy nie będą to jednak impulsy o dużym znaczeniu. Tu przed sesją poznaliśmy już odczyty PKB za IV kwartał dla Francji i Niemiec, które okazały się nieco niższe od oczekiwań, ale przed nami jeszcze publikacja niemieckiego indeksu ZEW (o 11:00), oraz dane z USA. Największe znaczenie przypisuje się dynamice sprzedaży detalicznej, która ma - według oczekiwań ekonomistów - wzrosnąć po raz siódmy z kolei na fali styczniowych wyprzedaży. Z kolei w Polsce czekamy na dane o inflacji (o 14:00).
Prognozowanie zachowania GPW to zadanie coraz bardziej karkołomne. WIG20 nie reaguje ani na hossę widoczną na rynkach rozwiniętych, ani na wydarzenia na rynkach wschodzących (wcześniej silne spadki, teraz dynamiczne odbicie).
Trend boczny trwa i nie sposób przewidzieć ani tego, czy przedłuży się o następne sesje, ani kierunku wybicia. Jak zwykle łatwiej wyobrazić sobie zagrożenia dla rynku. Mogą być nimi np. korekta spadkowa w USA, która kiedyś przecież musi się pojawić, powrót niepokoju na rynki długu - obligacje Portugalii tanieją, ponieważ ministrowie finansów strefy euro "nie widzą" potrzeby pomocy finansowej dla tego kraju "w krótkim okresie", czy wreszcie dalsza destabilizacja polityczna w krajach Bliskiego Wschodu, gdzie rozwoju sytuacji nikt już chyba nie potrafi przewidzieć. Natomiast inwestorzy mogą mieć oparcie w dobrych wynikach finansowych firm i oczekiwaniu ich dalszej poprawy w tym roku. Nie pozostaje nic innego niż cierpliwe oczekiwanie na wybicie z trendu bocznego. Kiedyś przecież do niego dojdzie.