Początek drugiego półrocza zapowiadał się w Europie bardzo niekorzystnie dla posiadaczy akcji. Indeksy spadały, a przed południem na kilku rynkach rozwinęła się nawet mini-panika.
Niezwykle interesujące było to, jak zachowają się rynki amerykańskie. Amerykanie znani są ze swojego optymizmu, więc wydawało się, że fundusze rozpoczną półrocze od wzrostu. Okazało się jednak, że europejska ,,paniczka" miała przełożenie również na początek sesji na rynku amerykańskim. Właściwie wszystko kręciło się wokół ropy, ale o tym niżej.
Opublikowane we wtorek dane makro były bardzo słabe. Wydatki na konstrukcje budowlane spadły w maju o 0,4 procent, ale tym gracze niezbyt się przejęli. Indeks ISM dla sektora produkcyjnego (mniej niż 20 procent gospodarki) po raz pierwszy od stycznia przekroczył poziom 50 punktów (granica recesji), ale przekroczył go tylko o 0,2 pkt. Fatalne były odczyty subindeksów rynku pracy i płaconych cen. Ten pierwszy spadł do 43,7 pkt., czyli najniższego od 2003 roku (rynek pracy szybko się zwija), a ten drugi wzrósł do 91,5 pkt. (najwyższy poziom od czasów stagflacji z lat 70. tych XX wieku). Jak widać wszystkie dane sygnalizują, że gospodarka USA idzie szybkim krokiem w kierunku stagflacji.
Dane nie miały praktycznie żadnego wpływu na zachowanie rynku walutowego. Przed południem kurs EUR/USD po raz n-ty usiłował przełamać bez powodzenia opór z 21 maja, co doprowadziło do jego spadku, ale dzień kończyliśmy lekkim osłabieniem dolara. Wystarczyło ono do podniesienie ceny złota i miedzi. Jak zwykle ropa to osobna historia. Przed rozpoczęciem sesji w USA drożała, a sytuację pogarszały informacje ABC News, w którym stwierdzono, że przeprowadzenie przez Izrael w tym roku ataku na instalacje nuklearne Iranu jest coraz bardziej prawdopodobne. Telewizja powoływała się na niezidentyfikowanych urzędników Pentagonu. Iran zlekceważył tę informację, a minister obrony Izraela uchylił się od jej skomentowania. Cena baryłki znowu zaatakowała opór w okolicach 143 USD i znowu się od niego odbiła. Przy okazji powstała sesyjna formacja RGR, która wymusiła w samej końcówce sesji spadek. Ropa jednak ostatkiem sił zdrożała o 0,5 procent.
Rynek akcji przechodził ciężkie chwile, chociaż naprawdę nie był to dzień z wyjątkowo dużą ilością złych informacji. Przede wszystkim znowu cierpiały spółki sektora finansowego, bo UBS obniżył prognozy zysku dla Goldman Sachs I Citigroup. Poza tym Merrill Lynch wyemitował rekomendację ,,sprzedaj" dla akcji Home Depot. Zmartwił też bardzo graczy Ford (jego sprzedaż w czerwcu spadła o 28 procent).
Gracze nie bardzo wiedzieli, co mają zrobić. Początek sesji to spory spadek indeksów (około jeden procent). Po publikacji indeksu ISM następuje szybki wzrost do poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Potem znowu załamanie (pokrywające się z prawym ramieniem formacji RGR a rynku ropy) - spadek na S&P 500 sięgnął aż 1,6 procent, czyli praktycznie spadł do poziomu sesyjnego minimum z 17 marca. Od tego momentu uderza popyt (reakcja techniczna), pomaga mu szybko spadająca cena ropy i sesja jest już rozstrzygnięta. Byki wygrywają rysując świecę - młot, która często odwraca trend (w marcu tak właśnie się stało). Jest to trochę zbyt oczywiste zakończenie, ale byki mają to, co chciały - sygnał kupna na rozpoczęcie półrocza. To oczywiście nie znaczy, że sygnał musi się utrzymać. Nadal wszystko zależy od ceny ropy.
GPW rozpoczęła wtorkową sesję lepiej od innych giełda europejskich, ale było to uzasadnione, bo przecież poniedziałkową kończyła gorzej. Duże spadki indeksów na innych giełdach doprowadziły w końcu i u nas do spadku indeksów. WIG20 tracił przed południem około jednego procenta, a MWIG40 blisko dwa procent. Potem było już tylko gorzej. Jednak ciągle WIG20 wyglądał nieco lepiej niż inne indeksy europejskie, Potwierdziło to zamknięcie sesji. Dzięki temu, że w tym czasie indeksy w USA i na innych giełdach europejskich odrabiały straty u nas WIG20 zredukował straty prawie o połowę (do 1,3 proc.). MWIG40 zakończył jednak dzień bardzo blisko sesyjnego dna (spadek o 2,4 proc.).
Rynek jest już bardzo technicznie wyprzedany (MWIG skrajnie wyprzedany), a to zapowiada odbicie pod byle pretekstem. Wczorajsze zakończenie sesji w USA takiego pretekstu na otwarciu dostarcza, ale potem znowu wszystko będzie zależało od tego, co stanie się na rynku ropy.