Tankowanie nie może być tańsze w obliczu tego, co dzieje się na rynku ropy naftowej. Na giełdzie w Londynie baryłka surowca na początku tego tygodnia przekroczyła 86 dolarów. Ostatni raz tak droga ropa była przez moment w październiku 2018 roku, gdy wyznaczała wieloletnie rekordy.
Jeśli inwestorzy na giełdach pójdą za ciosem, a wszystko na to wskazuje, za moment osiągniemy poziomy cenowe z 2014 roku.
Eksperci wskazują tu na efekt kryzysu energetycznego. Dostawy gazu realizowane przez Rosjan nie zaspokajają globalnych potrzeb. Na rynkach rośnie więc zainteresowanie zakupami ropy, jako zamiennika do produkcji energii.
- Wygląda na to, że rynek ropy jest teraz w zmiennym stanie i próbuje pogodzić spekulacje z rzeczywistością - ocenia sytuację na rynkach Howie Lee, ekonomista Oversea-Chinese Banking Corp.
Wskazuje, że zapasy ropy nie są na tyle duże, aby zaspokoić cały popyt, ale też nie są tak małe, by doprowadzić do wzrostu notowań surowca do 100 dolarów.
Rynek gazu w rękach Rosjan
Rosja mocno trzyma w ryzach europejski rynek energii, rezygnując z wysyłania większej ilości gazu ziemnego na Stary Kontynent, pomimo wcześniejszych deklaracji prezydenta Władimira Putina o gotowości zwiększenia dostaw do Europy.
Eksport gazu przez Gazprom spadł w ciągu 2 pierwszych tygodni października do najniższego poziomu od co najmniej 2014 roku, jak na tę porę roku, ponieważ popyt krajowy pochłania większą cześć produkcji gazu.
Do tego rosyjski koncern nie zarezerwował na listopad dodatkowych mocy przesyłowych na tranzyt gazu przez Ukrainę - chodziło o możliwość przesyłu 9,8 mln metrów sześciennych gazu na dobę. Do tego przyjął na następny miesiąc mniejsze przepustowości gazociągu jamalskiego - 31,4 mln metrów sześciennych gazu na dobę z zaproponowanych 89 mln.
Dostawy gazu z Rosji są teraz na rynkach postrzegane jako jedyny sposób, aby uniknąć jeszcze głębszego kryzysu dostaw w środku zimy. Rosja wielokrotnie powtarzała, że zanim zwiększy eksport gazu, musi zapełnić krajowe magazyny tego paliwa.
Miedź wraca na szczyt
Kryzys energetyczny wpływa z jednej strony na silny wzrost cen ropy i paliw. Z drugiej, obserwujemy bardzo silny skok notowań miedzi. Na giełdzie w Londynie tona metalu kosztuje już blisko 10300 dolarów.
Czytaj więcej: Argentyna u progu 10. bankructwa. Polka opowiada o szalejących cenach i pieniądzach bez wartości
Jesteśmy o krok od pobicia rekordu wszech czasów z maja tego roku. Wtedy notowania miedzi w kontraktach 3-miesięcznych sięgały 10720 dolarów.
Ekonomiści wskazują, że gwałtownie rosnące ceny energii - od Chin po Europę - stwarzają coraz większe ryzyko dla produkcji ważnych surowców przemysłowych. Rosną koszty produkcji, co zmusza zakłady hutnicze do przerywania działalności.
To może oznaczać, że gwałtownie rosnące ceny energii i surowców przyspieszą inflację i pogorszą już i tak "chwiejne" łańcuchy dostaw.
Zapasy miedzi, monitorowane przez giełdę metali LME w Londynie, osiągnęły obecnie najniższy poziom od 1974 roku.