W projekcie budżetu na 2020 rok założono likwidację limitu 30-krotności średniej płacy, od której są odprowadzane składki emerytalne i rentowe ZUS. Miało być 5 mld zł, ale nie będzie. Jarosław Gowin postawił weto, dołączył do niego prezydent Duda i prawdopodobnie pomysł pójdzie do śmietnika. Zerwanie koalicji groziłoby utratą większości w Sejmie przez Zjednoczoną Prawicę.
Okazuje się, że rząd koniecznie chce mieć budżet bez deficytu i zrobi wiele, żeby to osiągnąć. Szuka pieniędzy w innych miejscach. Jak podaje serwis next.gazeta.pl na cel wzięto nielubiane przez rządzących "śmieciówki".
W projekcie budżetu zapisano, że od 2020 roku składki ZUS będą odprowadzane od wszystkich dochodów z umów zlecenia. Obecnie zlecenie nie jest "ozusowane", jeśli kwota wynagrodzenia nie przekracza w nim minimalnego wynagrodzenia, czyli od przyszłego roku 2,6 tys. zł brutto.
To oczywiście zwykle prowadziło to rozbijania umów na kilka, żeby składek nie płacić. I uważne oko rządu to dostrzegło.
Zobacz też: 30-krotność ZUS. Gowin: obronię przedsiębiorców, nie umierając. Będę królem życia
Jak to planuje się rozwiązać? W najprostszy, a zarazem najprzykrzejszy dla dotychczasowych "zleceniowiczów" sposób. Składki mają dotyczyć wszystkich dochodów z tego typu umów.
Dodatkowo ucierpią ci, którzy umowy zlecenia mieli jako dodatek do umów o pracę, lub działalności gospodarczej. W tych przypadkach umowy były nieoskładkowane.
Nieoskładkowane 2 tys. zł na umowie zlecenie oznacza dla pracownika 1703 zł na rękę, a oskładkowane o ok. 1469 zł. Z kolei dla pracodawcy ozusowana umowa zlecenie na 2 tys. zł to wydatek ponad 2410 zł, zamiast 2 tys. zł.
Ze zlecenia na dzieło?
Ucieczką dla obecnych "zleceniowiczów" mogą być umowy o dzieło. Ale i dla nich przewidywane jest uszczelnianie, tj. jakiś sposób eliminowania tych umów, które naprawdę są umowami zlecenie, a nie "o dzieło" zasugerował niedawno wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Stanisław Szwed.
Eksperckie zaplecze rządu ma też m.in. pomysł na wprowadzenia podatkoskładki - pisał kilka dni temu "Dziennik Gazeta Prawna". Chodzi o taką zmianę, w której od osób o najniższych dochodach najpierw pobierać składkę na ZUS, a dopiero po przekroczeniu pewnego poziomu dochodów, także podatek PIT.
Rozwiązania uszczelniające płacenie składek zostały wpisane do tegorocznej aktualizacji Programu konwergencji, czyli planu działań w finansach publicznych. Jednak nie wiadomo, czy i kiedy takie mechanizmy wejdą w życie. Skoro 30-krotność odpada, to prawdopodobnie szybko.
W przyjętym w kwietniu Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2019-2022 zakładano, że tylko w 2020 r. pełne oskładkowanie osób na umowach zlecenia mogłyby przynieść ZUS-owi ok. 3,1 mld zł dodatkowych składek na ubezpieczenie społeczne. Za tym poszłyby mniejsze wpłaty z PIT, więc per saldo dałoby to ok. 2,5 mld zł więcej wpływów łącznie do budżetu.
Zamiast 5 mld zł może być 2,5 mld zł. Trudno powiedzieć, czy to wystarczy i jednak rząd nie sięgnie ręką również po umowy o dzieło.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl