"Wzrost w porównaniu z zeszłym rokiem jest drastyczny - blisko 30 proc." - pomstuje za pośrednictwem Twittera red. naczelny "Najwyższego Czasu" Tomasz Sommer. "To prosty efekt ekowariactwa" - dodaje. Jak twierdzi, jeszcze cztery lata temu za rachunki płacił równo połowę mniej.
"Ekowariactwem" ma być w tym przypadku skokowa podwyżka cen za emisję CO2. Rozwiązanie oznacza, że po kieszeni dostaną zarówno klienci, jak i koncerny energetyczne i dystrybutorzy.
Przy utrzymaniu dzisiejszych poziomów na rynku hurtowym, wzrost rachunku za energię dla gospodarstw domowych faktycznie znacząco wzrósł, co nie oznacza wcale końca podwyżek. Już w przyszłym roku możemy zaliczyć kolejny skok, tym razem o 20 proc. Wszystko przy równie wysokiej inflacji rachunków za gaz.
Internauci pospieszyli jednak dziennikarzowi z pomocą. Pośród wielu komentarzy da się wyczytać, że sposobem na podwyżki jest... zamontowanie paneli fotowoltaicznych. Niestety, również w tym sektorze skok cen jest nieunikniony, o czym pisaliśmy już na money.pl.
Jeszcze do końca roku obowiązuje system wirtualnego magazynowania nadwyżek produkcji. Trafia ona do sieci, a potem prosument odbiera bezpłatnie 80 proc. tego, co oddał.
Po zmianach - w przypadku średniej instalacji - jej właściciele będą już musieli płacić ok. 1,5 tys. zł rocznie. Zmiany nie obejmą przez 15 lat tych, którzy podłączą panele jeszcze w tym roku bądź już je mają na dachu.
Przypomnijmy, że wraz z końcem ur. roku w życie weszła podwyżka taryf (druga połowa grudnia). Dla większości gospodarstw domowych oznaczało to ponad 10 zł miesięcznie. To jak 13. w roku rachunek za prąd.