Jak mówi nam naukowiec, kraj członkowski ma w takiej sytuacji kilka wyjść. Przy czym zaznacza, że szczegółowych zapisów samej dyrektywy o prawach autorskich nie zna.
- Co do zasady państwo musi wykonać dyrektywę. Gdyby zapowiedziało, że tego nie zrobi "bo nie", to byłoby to niezgodne z prawem unijnym - tłumaczy ekspert. Mówiąc w skrócie, pierwszy scenariusz - czyli tzw. "nie i już" - zdaniem eksperta jest mało realny.
Drugi zakłada, że kraj członkowski mówi: "nie implementujemy dyrektywy, bo w polskim prawie już są zapisy, które są tożsame z tymi unijnymi". Zdaniem dra hab. Aleksandra Cieślińskiego, w tym przypadku tak też się jednak nie stanie. Wyjaśnia, że nie można też wybrać sobie poszczególnych zapisów i implementować dyrektywy jedynie częściowo.
Najbardziej prawdopodobna zdaniem eksperta jest trzecia opcja, czyli deklaracja implementacji, ale jednocześnie opóźnianie wprowadzenia nowych przepisów. - Kraj może stosować swego rodzaju wybieg, polegający na tym, że będzie wyszukiwać kruczki prawne lub wręcz celowo wdroży dyrektywę niezgodnie z jej treścią - twierdzi nasz rozmówca.
Wtedy Komisja Europejska interweniuje, sprawa się przeciąga i koniec końców czasami udaje się wypracować kompromis, czyli rozwiązania na przykład nieco łagodniejsze. To może trwać nawet kilka lat.
Sama dyrektywa daje państwom członkowskim 2 lata na implementację. Jeśli więc doliczyć do tego wymiany pism, moment wszczęcia przez KE postępowania wyjaśniającego, to okaże się, że sprawa może potrwać nawet i 5 lat. Szczególnie, że po drodze są jeszcze wybory do europarlamentu, więc i układ sił w Brukseli może się zmienić. - Chyba że Komisja uzna to za priorytet, wtedy sprawy toczą się szybciej - tłumaczy dr Cieśliński.
Jak mówi money.pl specjalista Uniwersytetu Wrocławskiego, jest jeszcze czwarta możliwość, także całkiem prawdopodobna. To implementacja przepisów, które są niejednoznaczne i wiele zależy od ich interpretacji. O tym, czy są zgodne z unijną dyrektywą, miałyby więc wtedy w pierwszej kolejności decydować polskie sądy. A tu z wyrokami może być różnie.
ACTA 2 przegłosowane. Prawa autorskie w UE po nowemu
Jedno, co jest pewne, to fakt, że obietnica złożona przez Jarosława Kaczyńskiego jest najtańszą z możliwych obietnic. Jej realizacja nie generuje bowiem żadnych kosztów, a weryfikacja jest odłożona w czasie. A internautom, obawiającym się o swoją wolność w sieci, często wystarczy deklaracja polityczna. Nikt nie będzie się głowił, żeby ją zweryfikować.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl