Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka spotkał się we wtorek z wicepremierem Jurijem Nazarowem i ministrem przemysłu, by omówić m.in. przyszłość sektora przemysłowego w najbliższych pięciu latach.
Politycy rozmawiali również o zachodnich sankcjach, które dotknęły białoruskie przedsiębiorstwa. To odpowiedź Zachodu na sfałszowanie wyborów prezydenckich, które oficjalnie wygrał rządzący od lat Łukaszenka, lecz jego zwycięstwa nie uznały ani państwa Unii Europejskiej, ani białoruska opozycja.
Kontrkandydatka, która zdaniem wielu zdobyła w wyborach większość, Swiatłana Cichanouska, od kilku miesięcy przebywa za granicą. Łukaszenka nazwał sankcje "gangsterskimi" i polecił rządowi wypracować symetryczną reakcję – informuje białoruska agencja informacyjna BiełTA.
Przypomnijmy, że w grudniu 2020 r. Unia Europejska wprowadziła retorsje wobec 29 białoruskich osób i siedmiu osób prawnych, wśród których są duże białoruskie przedsiębiorstwa państwowe. W sumie na liście sankcyjnej jest 88 osób i siedem podmiotów.
- One (kraje, które nałożyły sankcje - przyp. BelTA) muszą to zrozumieć. Jesteśmy dobrzy dla zagranicznych przedsiębiorstw, ale jeśli podjęły kroki w złym kierunku, musimy reagować symetrycznie - powiedział Alaksandr Łukaszenko.
I dodał, że "nie trzeba się bać, trzeba im pokazać zęby". Nie wykluczył tym samym, że zagraniczne firmy, które świadczą usługi na terenie Białorusi, zostaną objęte sankcjami. Jakimi? To się okaże.
- Ale przecież mamy też własne przedsiębiorstwa MZKT (białoruski producent pojazdów ciężarowych, ciągników – przyp. red.), Amkodor (również producent pojazdów – przyp. red.) musimy je wspierać. Chciałbym usłyszeć, w jaki sposób – powiedział prezydent, zlecając przygotowanie projektu dalszych działań w odniesieniu do zagranicznych firm działających na Białorusi.