Z raportu "Rynek Transportowy w Polsce i Europie", przygotowanego m.in. przez firmę Trans.eu oraz Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, wynika, że w naszym kraju brakuje ok. 150 tys. kierowców zawodowych. Co gorsza, nie ma na razie perspektyw znaczącej poprawy sytuacji. Wręcz przeciwnie.
Nie tak dawno pisaliśmy w money.pl, że średni wiek kierowców zawodowych w Polsce to ponad 50 lat. W Europie co trzeci jest o pięć lat starszy. To fatalna wiadomość. - Do 2026 r. niedobór kierowców na Starym Kontynencie może przekroczyć 2 mln osób, ponieważ 30 proc. pracowników przejdzie na emeryturę - mówi nam Jakub Pierzanowski z firmy SKAT Transport z Gdańska.
Ból głowy z tego powodu mają nie tylko spedytorzy czy logistycy. - Obserwowane w całej Europie trudności logistyczne, wynikające z braku dostępności kierowców i ograniczonej liczby środków transportowych, odbijają się na wielu sektorach gospodarki - wskazuje Kamila Kozłowska, dyrektor działu logistyki w firmie handlowej Foodcom, która specjalizuje się w transakcjach w branży spożywczej, paszowej i chemii industrialnej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problemy Brytyjczyków pojawią się także w Polsce?
W ubiegłym roku mieszkańcy Wielkiej Brytanii bardzo boleśnie odczuli brak kierowców, który zaczął dawać się we znaki po brexicie. Niespodziewanie dla Brytyjczyków okazało się, że wyjście z Unii Europejskiej wyraźnie zniechęciło Europejczyków do starania się o pozwolenia na pracę na Wyspach.
Brexit doprowadził w efekcie do tego, że w Wielkiej Brytanii zabrakło osób do rozwożenia w zasadzie wszystkiego - od paliw po żywność. Rząd musiał zaangażować wojsko. Zawiesił też część przepisów, które utrudniały uzyskanie pozwolenia na pracę.
- W Anglii problem z kierowcami pogłębił brexit i wyjazd ponad 25 tys. kierowców-imigrantów. Problem jednak dotyczy całej Europy i nic nie wskazuje, by szybko został zażegnany. Podobne braki kierowców jak Anglia, mają dziś m.in. Niemcy i Polska - komentuje Pierzanowski.
Wyższe ceny, puste półki w sklepach
Czy w Polsce może powtórzyć się scenariusz z Wielkiej Brytanii? - Utrzymujący się dłużej problem niedoboru kierowców zawodowych może prowadzić do zwiększania kosztów transportu, a także ograniczenia przepływu towarów i usług. W rezultacie konsumenci dostrzegą niedobory towarów na sklepowych półkach, gdyż opóźnienia w dostawach będą skutkować brakiem w zaopatrzeniu sklepów - twierdzi Kozłowska.
Dyrektor działu logistyki firmy Foodcom dodaje: - Długotrwałe braki kadrowe sektora TSL mogą powodować zwiększenie presji na wzrost wynagrodzeń dla obecnych kierowców, co dodatkowo wpłynie na wyższe koszty transportu, a w konsekwencji na wyższe ceny produktów.
Pierzanowski z kolei zaznacza, że braki kierowców to "ogromny problem". - W Europie transport drogowy przewozi 75 proc. towarów - podkreśla przedstawiciel gdańskiego oddziału firmy SKAT.
Kierowcy zawodowi z Indii i Pakistanu w Polsce
Kierowców w Polsce i Europie brakuje z kilku powodów. Jednym z poważniejszych jest wojna za naszą wschodnią granicą. Tysiące Ukraińców zostawiło polskie ciężarówki i autobusy, by bronić kraju przez rosyjskim najeźdźcą. Konflikt sprawił, że lukę po sobie zostawili również Białorusini.
- Wciąż duża część firm liczy na zatrudnienie pracowników z Ukrainy, a przede wszystkim powrót osób, które wcześniej pracowały w polskich firmach. Wiemy jednak, że konflikt trwa i trudno spodziewać się zmiany sytuacji. Dlatego pracodawcy chętniej spoglądają w kierunku pracowników przede wszystkim z Azji: Indii i Pakistan - mówi money.pl Mateusz Żydek, rzecznik prasowy agencji pracy Randstad.
Jedną z firm, która w ostatnim czasie zaczęła intensywnie szukać pracowników w Indiach, jest wspomniana firma SKAT Transport. Hindusów kuszą wyższe niż w ojczyźnie zarobki.
- Kierowca ciężarówki zarabia w Indiach ok. 400 dolarów miesięcznie, podczas gdy taksówkarz ma ok. 900 dolarów i jest do tego bardziej poważany. W Europie kierowcy zawodowi zarobią o wiele więcej - wyjaśnia Pierzanowski.
Dwutygodniowe szkolenie wystarczy
SKAT Transport skupił się na Indiach z kilku powodów. Po pierwsze kierowcy z tego kraju często mają doświadczenie międzynarodowe, ponieważ wielu z nich pracowało w krajach Zatoki Perskiej.
- Najczęściej wystarcza im dwutygodniowe szkolenie, po którym mogą już samodzielnie realizować nawet dalekie trasy. Mówią po angielsku, zatem komunikacja jest ułatwiona, co jest szczególnie przydatne przy trasach międzynarodowych na terenie całej Europy - tłumaczy Pierzanowski.
Jak przekonuje, hinduscy kierowcy "doskonale odnajdują się w europejskich realiach". Chodzi nie tylko o różnicę w zarobkach. W Indiach zawód kierowcy zwykle kojarzy się z brakiem wykształcenia, a w Europie stają się pracownikami o wysokich kwalifikacjach, "niezwykle docenianymi". Przekłada się to na duże zainteresowanie pracą na naszym kontynencie.
- Liczba zgłoszeń jest ogromna, ich weryfikacja jest najtrudniejszym etapem procesu rekrutacji. Nasz proces rekrutacji, obok weryfikacji dokumentów, obejmuje również testy z praktycznej jazdy oraz obsługi naczepy. Przeprowadzamy je na miejscu w Indiach, dzięki temu mamy pewność, że do naszych klientów trafią wykwalifikowani kierowcy - informuje Pierzanowski.
Jak wypełnić braki kierowców zawodowych w Polsce?
Eksperci nie mają jednak złudzeń, że pracownikami z zagranicy trudno będzie uzupełnić braki kierowców zawodowych. Zwłaszcza jeśli mówimy o szybkiej poprawie sytuacji. Do tego potrzebne będzie zachęcenie również młodych Polaków do kierowania ciężarówek i autobusów. Sektor musi jednak wcześniej zmienić swój system płac.
- Część kierowców starszego pokolenia systematycznie i od dawna odchodzi z zawodu z powodu struktury otrzymywanego przez nich wynagrodzenia - komentuje dla money.pl Juliusz Skurewicz, ekspert Polskiej Izby Spedycji i Logistyki.
Chodzi o to, że niewielka część pensji kierowców w wielu firmach jest "ozusowana", dzięki czemu doliczana jest ona do przyszłej emerytury. Większa część - w niektórych firmach stanowiąca 90 proc. uposażenia, jak mówi Skurewicz - to m.in. delegacje, które do emerytury nie są wliczane.
- To, co mogłoby pomóc, to na pewno wyższe płace oraz lepsze warunki pracy, ale to znów podwyższyłoby koszty firm transportowych, które, trzeba przyznać, i tak są już wysokie. Sytuacja z pewnością wpływa negatywnie na rynek i ceny, jednak jest to skutek znaczenie mniej dotkliwy w porównaniu tego, jaki wpływ mają np. ceny paliwa i energii - twierdzi ekspert PISiL.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.