O rozmowach ostatniej szansy Borisa Johnsona i Ursuli von der Leyen informuje Radio Zet za biurem brytyjskiego premiera. Politycy mają przeprowadzić negocjacje w czwartkowy wieczór, a ich stawką jest ewentualna umowa handlowa, która usankcjonuje gospodarcze relacje Wielkiej Brytanii z Unią Europejską.
Przeciwnicy tzw. twardego brexitu mają jednak podstawy do obaw. Jeszcze we wtorek premier Zjednoczonego Królestwa stwierdził, że jest mała szansa na przełamanie negocjacyjnego impasu.
- Premier wyjaśnił, że nieosiągnięcie porozumienia i zakończenie okresu przejściowego na warunkach australijskich [czyli bez umowy o wolnym handlu - PAP] pozostaje najbardziej prawdopodobnym rezultatem, ale zobowiązał się do kontynuowania negocjacji w pozostałych obszarach spornych - stwierdził rzecznik Borisa Johnsona.
Kością niezgody są przede wszystkim zasady uczciwej konkurencji dla przedsiębiorstw. Unia przekonuje, że nie może pozwolić na przyszłe zmiany przepisów, które pozwolą na nieuczciwą konkurencję z jej firmami. Dlatego też Bruksela zabiega, by Wielka Brytania zgodziła się na respektowanie praw unijnych przyjętych w przyszłości.
Spór toczy się również o prawa do połowu ryb na brytyjskich łowiskach. - Mówią nam, że powinniśmy być jedynym krajem na świecie, który nie będzie miał suwerennej kontroli nad własnymi łowiskami. Nie wierzę, że takie warunki zaakceptowałby premier jakiegokolwiek państwa - tłumaczył Johnson w Izbie Gmin.
Jeśli nie dojdzie do porozumienia, to od przyszłego roku handel między krajami UE a Wielką Brytanią będzie odbywał się na ogólnych zasadach Światowej Organizacji Handlu, czyli powrócą m.in. cła i kwoty ilościowe.
Dowiedz się: Wizy do UE dla Brytyjczyków? Negocjacje trwają