W środę opublikowano opinie zgłoszone w ramach konsultacji publicznych i uzgodnień międzyresortowych do rozporządzenia resortu Krzysztofa Tchórzewskiego.
Rozporządzenie to jest konieczne do uruchomienia zapisów ustawy zamrażającej ceny prądu na zeszłorocznym poziomie.
Przepisy spotkały się jednak z ostrą krytyką nie tylko ze strony branży energetycznej, ale także ze strony Ministerstwa Przedsiębiorczości.
Resort Jadwigi Emilewicz wskazuje, ze rozporządzenie uśrednia metodykę naliczania rekompensat i nie bierze pod uwagę faktycznie utraconych przychodów przez spółki obrotu i ich indywidualnej specyfiki kontraktacji.
Według MPiT to z dużym prawdopodobieństwem spowoduje istotne straty przynajmniej u części z tych podmiotów.
"Biorąc pod uwagę co do zasady niski poziom marżowości tych podmiotów będzie to stanowić istotne zagrożenie dla zdolności tych spółek do kontynuowania prowadzenia działalności, szczególnie w przypadku mniejszych spółek obrotu" - pisze resort.
"W efekcie grozi to falą upadłości lub próbami zrywania kontraktów przez sprzedawców z klientami (szczególnie dużymi) w tych przypadkach, gdzie sprzedawcy będą na tych kontraktach tracili" - pisze wiceminister przedsiębiorczości Marcin Ociepa.
MPiT ostrzega też, że uśrednienie cen dla umów zawartych w 2019 roku niesie dużą niepewność co do cen na przyszłość.
"Wprowadzenie blisko 40 proc. udziału spot w wyliczeniu średniej ceny nie ma odzwierciedlenia w istniejącej praktyce rynkowej" - zwraca uwagę resort przedsiębiorczości. "Jest też mocno rozbieżne z podejściem do wyliczenia średniej ceny na 2018 rok, gdzie rynek spot stanowił jedynie 12,3 proc. ceny" - czytamy.
Według MPiT efektem tak dużego udziału rynku dnia następnego w wyznaczeniu średniej ceny będzie zmuszanie lub zachęcanie do trzymania otwartej (spekulacyjnej) pozycji na rynku.
Może się wręcz okazać, że sprzedawcom w tej sytuacji nie będzie zależało na poszukiwaniu klientów, bo nie będą w stanie wyliczyć kwoty rekompensaty na etapie zawierania umowy.
MPiT zwraca też uwagę na nierówne traktowanie w rozporządzeniu spółek obrotu.
"Ceny transferowe mogą w sposób nieuzasadniony polepszyć sytuację spółek obrotu, które posiadają w swojej grupie spółki wytwarzające energię elektryczną, co w praktyce oznacza nierówne traktowanie" - pisze resort Jadwigi Emilewicz.
Bruksela interweniuje, rząd poprawia przepisy
Pod koniec ubiegłego roku, w ekspresowym tempie, rząd uchwalił ustawę regulującą ceny energii elektrycznej. Obniżył akcyzę na energię elektryczną z 20 zł do 5 zł za MWh, oraz zredukował stawki opłaty przejściowej o 95 proc. w 2019 r. Powołano też Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny, z którego mają być wypłacane rekompensaty dla sprzedawców prądu.
Wbrew zapewnieniom rządu, że zgoda Komisji Europejskiej nie będzie konieczna, ta szybko zgłosiła swoje zastrzeżenia do mechanizmu zamrożenia cen. Po konsultacjach Tchórzewskiego w Brukseli w lutym znowelizowano ustawę o cenach energii.
Brukseli nie spodobało się ograniczenie kompetencji regulatora, dlatego z ustawy usunięto te zapisy, które ograniczały rolę Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Przede wszystkim wprowadzono zapis, że ceny stosowane przez spółki obrotu mają wynikać z zatwierdzonej przez Prezesa URE taryfy z 31 grudnia.
Tylko w przypadku cen, których URE nie reguluje, może być zastosowana zasada, że obowiązuje cena z 30 czerwca 2018 r. Chodzi o sytuacje, gdy cena jest ustalana w drodze przetargu czy indywidualnych negocjacji.
Z ustawy zniknął też zapis, że dystrybutorzy i operator przesyłowy mają w 2019 r. utrzymać opłaty na poziomie z 31 grudnia 2018 r.
Dzięki nowelizacji zamrożenie cen prądu ma objąć także tych odbiorców, którzy nie korzystają z oferty spółek obrotu, ale kupują energię na własną rękę, na przykład na giełdzie albo w towarowym domu maklerskim.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl