- W tym roku bardzo trudno o ładną truskawkę. Małe krzaczki, drobny owoc. Duże nakłady pieniężne, aby sadzonki rosły - wskazuje na łamach "Gazety Wyborczej" plantatorka Monika, od 10 lat zajmująca się hodowaniem truskawek. Chłodna wiosna, a więc spóźniony sezon spowodował, że ceny truskawek poszybowały. Docieplanie owoców powodowało wyższe koszty. Owoców i tak było mało.
- Cena przemysłowej truskawki zapowiada się bardzo słabo - zauważa na łamach dziennika plantatorka. - Już wynosi 1,30 zł za kg, a pracownik dostaje 0,75 gr. A jeszcze trzeba zapewnić zakwaterowanie, wyżywienie i ubezpieczenie. Co roku jest coraz gorzej, więcej chorób, większy nakład, a cena wciąż ta sama - dodaje.
Jak przyznaje plantatorka, już myśli nad likwidacją plantacji.
- Nie jest warta naszych nerwów i pracy, którą wkładamy. Jak przekonuje na łamach "Wyborczej", jeśli cena przemysłowej truskawki spadnie poniżej 1,30 zł za kg, nie będą zbierać owoców.
Na razie jednak nie widać, aby plantacje znikały. Jak ustalił dziennik w rocznikach GUS, podczas gdy jeszcze w 2017 r. uprawa truskawek i poziomek zajmowała powierzchnię blisko 49,6 ha, to już rok później nieco spadła do 48,9 ha, ale w 2019 r. ponownie przybyło plantacji, które sięgnąły 49,7 ha.