Ceny w Polsce rosną najszybciej od 20 lat. W sierpniu inflacja wyniosła 5,4 proc. w skali roku. Tymczasem Rada Polityki Pieniężnej (RPP) nie spieszy się z podwyżką stóp procentowych.
Zdaniem Adama Glapińskiego, szefa banku centralnego i przewodniczącego RPP, za wzrost cen w Polsce odpowiadają przede wszystkim tzw. zewnętrzne szoki podażowe (jak np., wzrost cen paliw), zatem obniżka stóp procentowych i tak nie zahamowałaby drożyzny.
Czytaj też: Inflacja – co warto o niej wiedzieć?
Natomiast Łukasz Hardt, członek RPP, ma na ten temat inne zdanie. "Podwyższona inflacja nie wynika wyłącznie z tzw. szoków podażowych; komponent popytowy, częściowo zależny od polityki pieniężnej NBP, jest coraz istotniejszy (bardzo dobra koniunktura i sytuacja na rynku pracy)" – napisał na Twitterze.
Trzeba pamiętać, że decyzja RPP dotyczące stóp procentowych nie zapadają jednogłośnie. Łukasz Hardt należy do tzw. "jastrzębi", czyli zwolenników wyższych stóp procentowych, którzy są w Radzie w mniejszości.
Podczas konferencji prasowej w ubiegłym tygodniu Adam Glapiński mówił, że atmosfera w RPP jest coraz lepsza, a każdy z członków Rady może mieć odmienne zdanie. Zaprzeczał w ten sposób medialnym doniesieniom o rzekomym konflikcie w RPP.
Swoje zdanie na temat wzrostu cen w Polsce wyraził w poniedziałek Łuaksz Hardt. "Polityka pieniężna w Polsce potrzebuje ostrożnej normalizacji; wszystkie warunki do rozpoczęcia tego procesu są spełnione. Odejście inflacji od celu nie jest czasowe i wymaga reakcji ze strony RPP" – napisał.
"Pandemia pozostaje czynnikiem niepewności, ale ewentualne jesienne restrykcje nie powinny w znaczącym stopniu ograniczać działania gospodarki, której potencjał adaptacyjny jest wysoki" – dodał.
Cel iflacyjny NBP zakłada, ze inflacja w skali roku powinna wynosić 2,5 proc. z możliwością odchylenia o 1 pkt. proc. w górę lub w dół. Odczyty z ostatnich miesięcy były znacznie powyżej tego celu.
Zdaniem Hardta, realna stopa procentowa na poziomie poniżej minus 5 proc. prowadzi do spadku wartości pieniądza i może skutkować nieefektywną alokacją kapitału, w tym nierównowagą na rynku nieruchomości.
Hardt ocenia, że optymalna byłaby sygnalna podwyżka stopy referencyjnej o 15 pkt. bazowych (z obecnego poziomu 0,1 proc.). Taka podwyżka minimalizowałaby też ryzyko konieczności mocniejszej reakcji w przyszłości, a tym samym służyłaby długookresowemu wzrostowi gospodarczego.