Europejska płaca minimalna, czyli sprawiedliwe wynagradzanie pracowników w UE, które powinna umożliwić godne życie, niezależnie od miejsca zatrudnienia, tak o projekcie Komisji Europejskiej mówiła we wtorek jej przewodnicząca Ursula von der Leyen.
Bruksela rozpoczęła właśnie pierwszy etap konsultacji z partnerami społecznymi – przedsiębiorstwami i związkami zawodowymi – w sprawie sprawiedliwych płac minimalnych dla pracowników w całej UE. Jeszcze we wtorek podkreślała, że "nie będzie jednej płacy minimalnej o jednakowej wysokości, która byłaby odpowiednia dla każdego".
"Każda potencjalna propozycja będzie odzwierciedlała krajowe uwarunkowania, układy zbiorowe lub przepisy prawne. W niektórych państwach już dzisiaj funkcjonują bardzo sprawne systemy. Komisja pragnie zapewnić, aby wszystkie systemy były odpowiednie, obejmowały wszystkich pracowników, przewidywały szczegółowe konsultacje z partnerami społecznymi oraz stosowny mechanizm aktualizacji" - tłumaczyła KE.
Jednak z doniesień hiszpańskiego dziennika "El Pais", którego artykuł omawia Polska Agencja Prasowa oraz brytyjskiego dziennika "Guardian", wynika, że pewne ramy jednak zostaną przez Brukselę narzucone. Jakie? Otóż według tych publikacji, poziom europejskiej płacy minimalnej nie będzie mógł być niższy, jak 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia w danym kraju.
- Nie możemy zostawić w tyle żadnego państwa członkowskiego, żadnego regionu, żadnego człowieka. Musimy nadal dążyć do zapewnienia najwyższych norm na rynkach pracy, tak aby wszyscy Europejczycy mogli żyć w godności i spełniać swoje ambicje - wyjaśniał Nicolas Schmit, komisarz do spraw miejsc pracy i praw socjalnych.
Co to oznacza dla pracowników w Polsce? Oczywiście kolejny wzrost płacy minimalnej. Nasza gospodarka jednak będzie miała mniej powodów do zadowolenia, ponieważ oznacza to jednocześnie wzrost kosztów pracowniczych, a więc mniej pieniędzy na rozwój firm, które napędzają PKB. Poza tym może to również wiązać się z mniejszą konkurencyjnością polskich przedsiębiorstw wynikającą z niższych płac.
Rozwiązania KE mają jednak, poza ochroną pracowników i walką z ubóstwem w biedniejszych regionach UE, zniwelować dumping w zakresie płac na europejskim rynku pracy. Zwłaszcza zamożne kraje podkreślają, że część krajów osiąga przewagę w różnych branżach na wspólnym rynku właśnie przez wykorzystywanie tańszej siły roboczej. Z drugiej jednak strony, obawiają się jednocześnie, że ustalenie europejskiej płacy minimalnej może doprowadzić do obniżenia poziomu płac w ich państwach.
Jak zauważa "El Pais" powołujący się na badania europejskiej agencji Eurofound, roczna minimalna płaca netto w krajach takich jak Polska, Węgry, Czechy czy Słowacja nie przekracza 5 tys, euro, natomiast w Bułgarii i Rumunii sięga poziomu 3 tys. euro. Podczas gdy w Niemczech, Francji czy Włoszech przekracza 13 tys. euro. W samej Hiszpanii wynosi ona 11 tys. euro.
Rozszerzenie UE? Francja "gotowa do rozmów"
- W nadchodzących latach zmianie ulegnie życie zawodowe milionów Europejczyków. Musimy podjąć działania, aby pozwolić na pozytywny rozwój siły roboczej w przyszłości. Innowacyjna i sprzyjająca włączeniu społecznemu gospodarka rynkowa w Europie musi działać na rzecz ludzi: musi zapewniać im miejsca pracy o wysokiej jakości oraz adekwatne wynagrodzenie - podkreślał komisarz Schmit.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl