Przedstawiciele trójmiejskiej gastronomii protestują w Gdańsku przeciwko nowym obostrzeniom dotyczącym działalności restauracji, pubów i barów. Zgodnie z decyzją rządu od soboty 24 października cała Polska jest czerwoną strefą, a lokale gastronomiczne mogą świadczyć usługi tylko na wynos.
W proteście biorą też udział przedsiębiorcy z innych branż: turystycznej, eventowej i fitness. Zgromadzili się o godz. 12.00 pod fontanną Neptuna na Długim Targu w Gdańsku, aby zaprotestować przeciwko wprowadzonym przez rząd obostrzeniom dotyczącym m.in. działalności restauracji, barów, kawiarni, klubów fitness, organizacji wesel czy koncertów.
W niedzielę w Trójmieście odbywa się kilka manifestacji. Przedsiębiorcy połączyli siły z protestującymi przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego.
Manifestujący przypominali słowa premiera Mateusza Morawieckiego sprzed kilku miesięcy o tym, że "koronawirus jest w odwrocie". Dj odtwarzał muzykę - leciały kawałki "Twój ból jest lepszy niż mój" Kazika Staszewskiego oraz "Polskie tango" Taco Hemingwaya.
- Epidemia uzasadnia obostrzenia, ale nie uzasadniania wprowadzania ich na oślep i bez logicznych podstaw - postulują przedstawiciele branży gastronomicznej, których słowa przytacza portal trójmiasto.pl.
Domagają się oni podjęcia natychmiastowych działań, które uratują ich firmy przed upadłością: zwolnienia z opłacania składek ZUS, zwolnienia z opłacania podatku dochodowego od wynagrodzeń, obniżenia stawki podatku VAT na wszystkie świadczone usługi z 23 i 8 na 5 proc.
Protestujący domagają się także subwencji, które pozwolą im na regulowanie zobowiązań, w tym przede wszystkim: na wypłaty wynagrodzeń, opłacanie czynszów i rachunków związanych z utrzymaniem obiektów, spłatę rat kredytów i leasingów.
To już kolejny protest przedsiębiorców. W sobotę protestowali w Warszawie. Policja użyła wobec protestujących gazu.
Jak ocenił cytowany przez PAP Radomir Szumełda, który prowadzi klub przy plaży w Sopocie i restaurację w Gdańsku, bez pomocy rządu przedstawiciele wielu branż będą zmuszeni zamknąć swoją działalność, a wiele osób straci przez to pracę.
"To niebywała historia, że władza nie ma dzisiaj czasu na to, aby porozmawiać z sektorami gospodarki, które zamknęła. Nie ma czasu, aby porozmawiać z nami o funduszach pomocowych, natomiast znajduje czas, aby wypowiedzieć wojnę polskim kobietom. Stoją tutaj wasi ulubieni kucharze, barmani, didżeje, właściciele i pracownicy klubów. My wszyscy zdychamy dzisiaj z głodu i nie wiemy, za co żyć" - powiedział Szumełda.
Z kolei cytowany przez PAP Arkadiusz Hronowski, właściciel klubu B 90 powiedział, że gastronomia to część potężnego holdingu biznesowego, do którego zalicza się m.in. hotelarstwo, turystka, mnóstwo usług.
"To ogromna armia ludzi. Branża koncertowa, którą reprezentuję, leży od 13 marca. Oczywiście, otrzymaliśmy częściowe wsparcie, ale jest ono absolutnie niewystarczające. Proszę spojrzeć na Niemcy, Wielką Brytanię - tam branża otrzymała gigantyczną pomoc" - Hronowski.
"Jesteśmy gnębieni od lat. Reprezentuję chyba jedyny klub w Polsce, który został skazany prawomocnym wyrokiem za to, że zorganizował koncert (chodzi o koncert grupy Behemoth), który nie pasował obecnej władzy i takie rzeczy będą się działy. Dlatego ważne, abyśmy wszyscy się połączyli i szli na całość" - dodał.
Jak podaje PAP, protest przebiegał spokojnie, nie doszło do żadnych incydentów, tak jak to miało miejsce dzień wcześniej. Organizatorzy przypominali uczestnikom o obowiązku zachowania odpowiedniego dystansu oraz zakrywania ust i nosa.