- Nie było prądu i wody przez 3,5 godziny od południa w całej Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze, dużej części Albanii, całej Dalmacji i na wszystkich zamieszkanych chorwackich wyspach - relacjonuje money.pl Aleksandra z Warszawy, która jest właśnie na wycieczce objazdowej po Bałkanach.
- Dziś byliśmy w Sarajewie. Gdy padła klimatyzacja w kawiarniach i nie działały już kasy fiskalne, terminale płatnicze i ekspresy do kawy, zrobiło się nerwowo. Nawet wody nie można było kupić. Na szczęście pani w lokalnej piekarni sprzedawała burki (miejscowe nadziewane placki z ciasta warstwowego - przyp. red.) za gotówkę, nie wydając paragonów, i nic sobie z tego nie robiła - opowiada. - A potem był przejazd przez miasto bez sygnalizacji na skrzyżowaniach. To była niezła jazda, wszyscy naraz wjeżdżali na skrzyżowania - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prawdopodobne przyczyny awarii na Bałkanach
Jak podaje Polska Agencja Prasowa, operatorzy wstępnie ustalili, że powodem była "kaskadowa awaria sieci energetycznej", a także przeciążenie głównej linii przesyłowej systemu przesyłowego w Czarnogórze.
- Jeśli chodzi o wstępnie ustalone przyczyny, to podejrzewamy, że była to awaria interkonektora w Czarnogórze. To połączenie międzysystemowe, które zapewnia przesył energii z systemu jednego państwa do drugiego - tłumaczy w rozmowie z money.pl Jakub Wiech, redaktor naczelny portalu energetyka24.com.
Na to nałożyło się bardzo duże zapotrzebowanie na moc. Obszar Półwyspu Bałkańskiego jest teraz nękany falą upałów. Mamy sezon wakacyjny, przyjechali tam turyści z całego świata, więc zapotrzebowanie na energię w celu chłodzenia jest bardzo duże - wyjaśnia.
Jakub Wiech dodaje, że w efekcie prawdopodobnie doszło do nagłego spadku możliwości dostaw energii w momencie ogromnego zapotrzebowania na moc, przez co elektrownie zaczęły "odstawiać się" od systemu, co doprowadziło do braku prądu na dużym terenie.
Newralgiczne systemy na Bałkanach
Podobna sytuacja w popularnym dla polskich turystów w regionie może się powtarzać. Tym bardziej że analogiczne problemy pojawiały się w ubiegłych latach.
- Bałkany są newralgicznym punktem na mapie Europy i tam faktycznie są potrzebne inwestycje związane z modernizacją tych sieci, zwłaszcza interkonektorów, a także budową nowych jednostek wytwórczych - komentuje Jakub Wiech.
Ekspert wskazuje, że dużo do nadrobienia mają np. Czarnogóra (czego dowodzi piątkowa awaria), Bośnia i Hercegowina, ale i Serbia. - Te kraje przez to, że nie należą do Unii Europejskiej, nie mają dostępu do pewnych programów rozwojowych i są niejako z tyłu stawki w porównaniu do krajów członkowskich - ocenia nasz rozmówca.
Sytuacja na Bałkanach dotyka też reszty Europy. Jakub Wiech w rozmowie z money.pl tłumaczy, że piątkowe tąpnięcie było widoczne w całym systemie europejskim poprzez zaburzenia częstotliwości. Zaznacza przy tym, że operatorzy systemów w UE są przygotowani na działanie w takiej sytuacji.
Przełom ws. cen prądu i gazu. Urząd potwierdza
- Wiedzą, że obszar Półwyspu Bałkańskiego ma duże deficyty, jeśli chodzi o systemy elektroenergetyczne i jesteśmy po prostu gotowi, żeby minimalizować ryzyko z tego kierunku. Zwłaszcza że kilka lat temu doszło w tym obszarze do podobnej sytuacji, która tak naprawdę, mówiąc obrazowo, podzieliła system elektroenergetyczny na pół, bo się rozsynchronizował na chwilę - przypomina nasz rozmówca.
Trudne decyzje operatorów
Redaktor naczelny energetyka24.com porównuje system elektroenergetyczny do wielkiej miedzianej płyty, po której przesyłana jest energia z jednego miejsca do drugiego. Ilość dostępnej mocy, jak mówi, musi równoważyć zapotrzebowanie, a "jeśli pojawi się dysproporcja po jednej lub po drugiej stronie, to pojawiają się problemy".
Jakub Wiech tłumaczy, że operator systemu elektroenergetycznego ma kilka możliwości, jak poradzić sobie z deficytem mocy. Pierwszą jest skorzystanie z "rezerwowych" mocy produkcyjnych, które jest zobowiązany utrzymywać.
- Operator może zacząć też importować moc z innych krajów, od innych operatorów, nawet w sposób interwencyjny, więc wręcz zażądać pomocy mocowej. Może również wstrzymać dostawy energii do niektórych odbiorców, przede wszystkim przemysłowych, albo sięgnąć po tzw. systemy regulacji popytu, bo niektórzy konsumenci, głównie duże przedsiębiorstwa, podpisują z operatorem kontrakty, w ramach których zobowiązują się, że w pewnych sytuacjach obniżą swoje zapotrzebowanie na moc. Zostawiając w systemie więcej energii dla innych odbiorców, system w ten sposób się zbilansuje - wyjaśnia Wiech.
Ostatnia "linia obrony" operatorów to tzw. brownout, czyli de facto pozbawienie dużej części odbiorców dostaw energii. - Operator musi zachować kontrolę nad tym, co się dzieje w systemie, nawet kosztem odłączania części czy wręcz całości odbiorców od dostaw - mówi Wiech.
Ekspert wyjaśnia, że jeśli kontrola nie zostanie przywrócona, to może nastąpić blackout połączony często z awariami np. systemu przesyłowego. Takie awarie, jak mówi, usuwa się trudno, wymagają sprzętu, fachowców, a do tego są zazwyczaj bardzo rozległe, dlatego operatorzy robią, co mogą, aby do takiej sytuacji nie dopuścić.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl