Zgodnie z wypracowanym z górnikami porozumieniem, ostatnia kopalnia w Polsce ma zostać zamknięta w 2049 r., ale wiele zostanie wygaszonych znacznie szybciej. Górnicy zgodzili się na likwidację polskiego górnictwa pod kilkoma warunkami, a jednym z nich jest gwarancja pracy aż do emerytury lub objęcie programami osłonowymi.
Komentujący to porozumienie zadają pytanie: czy Polskę stać na to, by gwarantować dużej grupie zawodowej zatrudnienie i czy jest to uczciwe wobec innych ludzi, którzy gdy tracą pracę, mogą liczyć tylko na siebie?
- Eksperci, którzy tak mówią, przekonają się do tego pomysłu, gdy pokażemy im dopracowaną umowę społeczną. To nie jest kwestia hojności. Nie jesteśmy szczodrzy wobec górnikom, to kwestia arytmetyki. Policzyliśmy, ile osób będzie pracowało w grupach górniczych, kiedy będą przechodzić na emeryturę, jak będzie ich ubywać w kolejnych latach, jak alokować górników z zamykanych kopalni w innych – przekonywał na antenie Polskiego Radia 24 Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych, pełnomocnik rządu ds. transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego.
Mówił, że jeśli zamykanie kopalń zostanie prawidłowo zaplanowane na kolejne lata, to umożliwienie górnikom pracy do emerytury nie nadwyręży budżetu.
- Będziemy tak konstruować porozumienie, by przekonać Komisje Europejską. Alternatywą jest restrukturyzacja poszczególnych spółek górniczych, ale ona nie ma prawa się odbyć w zgodzie społecznej – twierdził polityk odpowiedzialny za negocjacje.
Przypomniał, że zastosowanie pomocy publicznej dla górnictwa będzie wymagało notyfikacji Komisji Europejskiej, ale "UE już to przećwiczyła na przykładzie Niemiec".
Artur Soboń unikał odpowiedzi na pytanie, czy Polska określi się, kiedy osiągnie neutralność energetyczną.
- To wynika z tego, kiedy zbudujemy własny miks energetyczny. Dziś polska energetyka w coraz większym stopniu opiera się na imporcie, to niekorzystne – powiedział.