- Podczas spotkania pomijają cały czas program restrukturyzacji PGG. Minister Sasin powiedział, że wiedzą, iż nie ma akceptacji społecznej, zatem nie będzie też miał akceptacji rządowej - mówi money.pl uczestnik spotkania Sebastian Czogała, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.
Jak dodaje, ma zostać powołany wspólny zespół wraz ze związkami i tak ma wyglądać praca nad projektem restrukturyzacji PGG. Informacje o nieprzedstawieniu na spotkaniu planu restrukturyzacji potwierdził również Przemysław Skupin, reprezentujący w Katowicach związek "Sierpień 80'".
Zaskakującą informację prosto z sali obrad potwierdził także Karol Manys, rzecznik Ministerstwa Aktywów Państwowych (MAP).
- Rzeczywiście minister Sasin zdecydował się nie przedstawiać tego planu. Chcemy, żeby restrukturyzacja uzyskała akceptacje społeczną, a po wypowiedziach w mediach komentujących założenia planu wiemy, że jej nie ma. Obrady jeszcze trwają, pracujemy nad składem komisji, która siądzie nad tym planem i przestudiuje go punkt po punkcie - mówi money.pl Manys.
Jak dodał, w pracach mają brać udział związkowcy. Co jest w tym planie, który najprawdopodobniej sami rządzący uznali za zbyt trudny do przeforsowania w relacjach z górnikami?
"Nie do przyjęcia"
Najważniejsze jego założenia to likwidacja kopalń Ruda (Bielszowice, Halemba, Pokój) i Wujek, zatrudniających łącznie ponad 7 tys. osób. i wydobywających ponad 5 mln ton węgla rocznie. Koszty związane z zakończeniem wydobycia w kopalniach Ruda i Wujek PGG oszacował na 5 mld zł.
Wypłaty świadczeń osłonowych dla pracowników w tym to ok.1,5 mld zł, a sama likwidacja kopalń pochłonie kolejnych 3,5 mld zł. Jeszcze przed spotkaniem rozmawialiśmy z górniczymi związkowcami, którzy nie kryli oburzenia.
- Ten program jest nie do przyjęcia, jak można likwidować w sumie aż 4 kopalnie? Jak się ludzie dowiedzą na dole, że to się potwierdziło, to ci górnicy, którzy zjechali dziś na dół, mogą nie wyjechać i zacznie się protest - mówił Czogała.
Jak dodawał, rozważane jest rozpoczęcie akcji protestacyjnej już we wtorek. Być może strona rządowa dobrze zdaje sobie sprawę z atmosfery w kopalniach i obawia się tej konfrontacji.
"Ludzie zawalczą"
- Ten plan to naprawdę likwidacja górnictwa w Polsce. Zupełnie sobie tego nie wyobrażamy, bo skazuje nas to na import energii elektrycznej z zagranicy. To prawdziwy dramat, bo 7 tys. ludzi straci prace. Co się z nimi stanie? Ludzie są bardzo zdeterminowani szczególnie górnicy z Rudy, gdzie mają zamknąć aż 3 kopalnie Bielszowice, Halemba i Pokój - mówi Czogała.
Inny ze związkowców również przed spotkaniem mówił o bojowych nastrojach.
- Jeśli się to potwierdzi, to jestem przekonany, że ludzie zawalczą tak, jak 5 lat temu, kiedy premier Kopacz również chciała likwidować kopalnie. To nie będą przelewki, bo to przecież jakiś blitzkrieg w likwidowaniu górnictwa - mówił money.pl szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz.
- Będziemy bronić egzystencji Śląska. Oczywiście jesteśmy przygotowani na transformację, ale długofalową. Niemcy odchodzą od węgla przez 50 lat i jeszcze się nie udało. Nastroje są nieciekawe. Podejrzewam, że w ciągu kilkunastu godzin górnicy mogą zacząć protestować. Mówiąc obrazowo, barykady będą postawione - mówił Kolorz.
Jak już pisaliśmy w money.pl, PGG jest w bardzo ciężkiej sytuacji. Zeszły rok zamknęła stratą w wysokości 400 mln złotych, w tym jest jeszcze gorzej. Spadło zapotrzebowanie na węgiel, przy kopalniach rosną zwały tego surowca. Mówi się też o zmianie prezesa PGG, a sytuację dodatkowo pogarsza koronawirus, który ograniczył wydobycie.
Drogi, polski węgiel
A w jakiej kondycji jest całe górnictwo w Polsce? Wprawdzie złóż węgla i kopalni nie brakuje, to wciąż sprowadzamy miliony ton z zagranicy. Przede wszystkim z Rosji, ale też nawet z Mozambiku, USA czy Kolumbii.
W zeszłym roku Polska sprowadziła z zagranicy ok. 15 miliona ton węgla, wynika z danych Eurostatu. To sporo mniej niż w rekordowym 2018 r. - wtedy to było 19,3 mln tony. Jednak import był zdecydowanie większy niż w 2017 (niecałe 13 mln ton), nie wspominając już o wcześniejszych latach (po 8,3 mln ton w 2016 i 2015).
Eksperci radzą jednak, żeby do sprowadzanego węgla się przyzwyczaić. Dlaczego? Po prostu wydobycie węgla w Polsce nie opłaca się. W naszym kraju eksploatuje się głównie złoża z niskich poziomów, a to jest mniej efektywne i po prostu jego cena uwzględniająca koszty jest relatywnie wysoka.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie