Samowolka dotycząca jazdy na hulajnodze elektrycznej trwała zdecydowanie za długo i doprowadziła do wielu wypadków, zakończonych poważnymi urazami lub nawet śmiercią – przypomina „Rzeczpospolita”. Dlatego rząd postanowił ukrócić zapędy drogowych piratów i przyjął projekt ustawy, który ma uporządkować sytuację.
Najważniejsza kwestia to oczywiście prędkość. W przepisach znalazł się zapis o dopuszczalnej prędkości hulajnóg – 20 km/h. Po chodnikach będzie można jeździć tylko w niektórych przypadkach. Jeśli hulajnoga już się tam znajdzie, kierujący nią musi poruszać się w tempie pieszego i nie może liczyć na ustąpienie pierwszeństwa.
Dziennik zwraca uwagę, że nowe prawo ma szansę przełożyć się na bezpieczeństwo na drodze, o ile będzie egzekwowane. A to oznacza, że kierujący hulajnogą, podobnie jak rowerzysta, powinien mieć wykupione ubezpieczenie OC. Tej kwestii jednak nie ma w projekcie ustawy.
– Liczymy na to, że coraz większa popularność takich pojazdów będzie sprzyjała zwiększaniu potrzeby posiadania ubezpieczeń, które są już dostępne. Chodzi głównie o ubezpieczenie OC w życiu prywatnym, bez którego za szkody wyrządzone osobie trzeciej trzeba zapłacić z własnej kieszeni – mówi Ilona Tomaszewska, dyrektor departamentu rozwoju produktów w AXA i UNIQA, z którą rozmawiała „Rzeczpospolita”.
Czy kierujący hulajnogami powinni pomyśleć o ubezpieczeniu? Z pewnością zakup polisy powinni rozważyć ci, którzy regularnie nimi jeżdżą. Eksperta dla porównania przytacza koszty wypadków samochodowych.
Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny prowadził pod koniec 2020 r. ponad 16 tys. spraw, w których kierowcy muszą zwrócić koszty wypadków. W ponad 500 sprawach odpowiedzialność kierowców wynosi od 50 tys. do 1 mln zł. Średni koszt wypadku samochodowego spowodowanego przez osobę bez ubezpieczenia OC to 17 tys. zł – czytamy w dzienniku.