- Musimy jasno powiedzieć, odrzucimy Zielony Ład. Idziemy do tego parlamentu, żeby odrzucić Zielony Ład - powiedział Kaczyński.
On w dzisiejszej swojej wersji godzi w polskie rolnictwo, praktycznie prowadzi do jego likwidacji i tutaj trzeba dodać, chociaż to nie należy do Zielonego Ładu, że taką samą likwidację można uzyskać poprzez otwarcie naszych granic (...) na import z Ukrainy - podkreślił.
Lider opozycji dodawał, że "Zielony Ład to coś znacznie dalej idącego".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Zielony Ład to dyrektywa budynkowa, to bardzo droga energia, coraz droższa. Spotkamy się z tym bardzo niedługo. A to oznacza z kolei nie tylko wyższe ceny energii, ale wyższe ceny działalności gospodarczej, a co za tym idzie także wyższe ceny właściwie we wszystkich dziedzinach. To oznacza także wyższe ceny transportu, transportu lotniczego - zapowiadał prezes PiS.
A w opinii Kaczyńskiego "Polacy cenią sobie wolność podróżowania". Dla PiS tanie podróżowanie lotnicze po Europie ma być ważnym elementem kampanii wyborczej.
Kaczyński nie chce euro
Kaczyński krytykował też ewentualne przyjęcie przez Polskę euro. Jego zdaniem "jest to waluta bardzo mocno dostosowana do bardzo silnej gospodarki, ona służy tylko Niemcom". Prezes PiS uznał, że drugim krajem, który może "znieść tę walutę" (wytrzymać jej siłę - przyp. red.) jest Holandia.
Z tą opinią nie zgadzali się jednak eksperci. Marek Tatała, wiceprezes Fundacji Wolności Gospodarczej, mówił w rozmowie z money.pl, że "w żadnym kraju, który wchodził do strefy euro, nie obserwowaliśmy zjawiska gwałtownej podwyżki cen". Jak zaznaczył, pojawiające się w mediach tezy, w których próbuje się łączyć moment wprowadzenia euro ze wzrostem inflacji, często są oparte na anegdotach i cenach pojedynczych, losowo wybranych produktów. - Oficjalne, przekrojowe dane z państw, które wprowadziły euro, jasno dowodzą, że zmiana waluty na euro nie powoduje wzrostu cen - mówił.