W pierwszym rozdaniu rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych, Katowice dostały 52 mln zł, dotacja była zależna od liczby mieszkańców. W drugim – 13,5 mln z wnioskowanych 130 mln zł, w trzecim – ani grosza. Nie zmieniło to podejścia władz Katowic do kontrowersyjnej inwestycji - pomnika Ofiar Deportacji Mieszkańców Górnego Śląska do Związku Sowieckiego w 1945 r.
Kontrowersyjnej głównie ze względu na koszty – etap realizacji miał się rozpocząć w środku pandemii, która mocno nadszarpnęła miejską kasę. Pomnik spadł z listy priorytetów miasta, bo nie było na niego pieniędzy. Okazało się jednak, że można go sfinansować z pierwszej puli rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Pieniądze przyznawano w zależności od liczby mieszkańców, Katowice otrzymały 52 mln złotych. Z tego ok. 7 mln ma być przeznaczone na pomnik.
Katowicki samorząd aż grzał się od dyskusji – jedni przekonywali, że pomnik się miastu i poszkodowanym należy, inni mówili, że pandemia i kryzys to nie jest dobry czas na stawanie monumentów. Ostatecznie katowiccy radni przegłosowali budowę pomnika.
Pierwszy przetarg na jego budowę nie znalazł finału – został unieważniony ze względów proceduralnych. Teraz rozpoczyna się kolejny, ale już nie na 7,7, lecz na 8,4 mln złotych. Warto przypomnieć, że koszt przedsięwzięcia w 2017 roku szacowano na… 1,2 mln złotych.
Koszt pomnika ciągle rośnie
W ostatnich dniach, jak poinformował portal katowice24.info, ruszył nowy przetarg. Termin składania ofert to 16 listopada br. Miasto względem poprzedniego zamówienia podwyższyło kwotę na jego sfinansowanie – do niespełna łącznie 8,4 mln zł (wartość zamówienia oszacowano na 6,9 mln zł netto).
Projekt jest gotowy od 2017 roku. Przygotowali go Michał Dąbek i Jan Kuka z pracowni M Kwadrat z Krakowa. Przewiduje on wyrastający ponad powierzchnię gruntu od strony Parku Boguckiego zarys ścian sali ze stali kortenowskiej z przerwą, przez którą w stronę skarpy nad al. Rozdzieńskiego będzie wiodło torowisko, przechodzące w prowadzące na szczyt skarpy i urywające się tam schody.
W części wnętrza sali, jak i wewnątrz jej zarysu od strony al. Roździeńskiego wysypana ma być pryzma podświetlonych nocą kamieni. Na ścianach pomnika od strony Parku Boguckiego przewidziano prosty napis: Wywiezionym na Wschód 1945-48. Dodatkowo, we wnętrzu głównego obiektu stanąć ma siedem dwustronnych tablic z listą nazwisk osób deportowanych.
Pomnik ma powstać na skarpie przy skrzyżowaniu al. Roździeńskiego i ul. Dobrowolskiego. Ma być widoczny od strony DTŚ i Parku Boguckiego, symbolicznie domykając Strefę Kultury.
Wspomnienie tragicznej historii
Pomnik, który ma powstać w Katowicach, upamiętni nieznaną poza Śląskiem historię. W 1945 r. na przymusowe roboty do Związku Sowieckiego wywieziono ok. 45 tys. mieszkańców Górnego Śląska. Według szacunków Instytutu Pamięci Narodowej nawet 30 proc. wywiezionych nie przeżyło; większość ocalałych powróciła do domów do 1949 r.
Aby upamiętnić tamte wydarzenia, będące częścią Tragedii Górnośląskiej, czyli powojennych komunistycznych prześladowań mieszkańców regionu, rada miasta Katowice podjęła uchwałę ws. wzniesienia i lokalizacji w Katowicach pomnika ofiar deportacji, a decyzja została wpisana do uchwały budżetowej miasta na 2020 r.
Ze względu na wydatki ponoszone przez miasto w związku z pandemią koronawirusa inwestycję w ub. roku przesunięto na później. Jednocześnie w ub. roku gminy otrzymały dodatkowe środki w ramach Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych m.in. na realizację zadań inwestycyjnych, z których musiały wcześniej zrezygnować.
Władze Katowic zdecydowały się pokryć szacowany przed poprzednim przetargiem ok. 7,5 mln zł koszt budowy pomnika ze środków RFIL.