O kooperatywach mieszkaniowych mówił we wtorek wiceminister inwestycji i rozwoju Artur Soboń. Pod tym pojęciem kryje się inicjatywa, w której grupa ludzi skrzykuje się, by na własną rękę postawić budynek wielorodzinny albo osiedle domów. W ramach kooperatywy będzie też można przeprowadzić rewitalizację już istniejącego budynku.
Żeby zawiązać taką kooperatywę, potrzeba będzie co najmniej trzech chętnych, które założą po zakończeniu prac trzy oddzielne gospodarstwa domowy. Jak wyjaśnił Soboń, na podstawie umowy o współpracy między tymi osobami będą one mogły wystąpić do banku o wspólne zobowiązanie finansowe, a do gminy o możliwość zakupu terenu wyłącznie na potrzeby kooperatyw.
Będą one mogły ubiegać się tylko o te tereny, którymi nie będą zainteresowani deweloperzy. Jak podaje PAP, gmina w uchwale określi obszar, który będzie przeznaczony na sprzedaż i wykona operat, który będzie odzwierciedlał wartość rynkową tej nieruchomości.
Jak zapowiedział Soboń, gmina będzie mogła przekazać teren i rozłożyć płatność na 20 rocznych rat. W tym czasie nie będzie można takiego mieszkania sprzedać. Natomiast jeśli kooperatywa od razu wyłoży całą kwotę za grunt, to okres ten skraca się do lat 10.
- Z myślą o kooperatywach umożliwimy gminom, które potrzebują mieszkań dla swoich mieszkańców możliwość oferowania działek budowlanych na specjalnych zasadach - powiedział wiceminister, cytowany przez PAP. Dodał, że kooperatywy działają już w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji i dobrze się tam sprawdzają.
Według Sobonia taka forma budowania może dać oszczędności rzędu 20-30 proc. w porównaniu z cenami rynkowymi. Wszystko dzięki brakowi konieczności płacenia marży deweloperowi i podwykonawcom.
Projekt ustawy w sprawie kooperatyw trafił do konsultacji. Po wakacjach mółgby się już nim zająć Sejm.