Pukanie do drzwi, dzwonek. Na progu staje wojskowy z listem. To decyzja o skierowaniu do pracy przy zwalczaniu epidemii. Od jutra trzeba stawić się w wyznaczonym szpitalu do pracy z zarażonymi koronawirusem, nieraz wiele kilometrów od domu. Odmowa ma poważne konsekwencje, również finansowe - grzywna może sięgnąć 30 tys. zł.
- Taki lekarz, czy pielęgniarka w ciągu 12 godzin musi przeorganizować swoje życie. I ci, którzy mogą, to właśnie robią - mówi money.pl Maria Kłosińska z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, lekarka.
- Tak to wygląda. Wojewoda może skierować lekarza, czy pielęgniarkę do pracy przy pacjentach z koronawirusem i to robi. Coraz częściej sięga również po lekarzy POZ - podkreśla w rozmowie z money.pl doktor Bożena Janicka, prezes PPOZ.
Problem polega na tym, że lekarzy jest w kraju za mało, a pandemia tylko uwidoczniła te braki. Już przy pierwszej fali były problemy. Teraz przy dobowej liczbie zakażonych przebijającej 6 tys. osób sytuacja staje się dramatyczna.
Coraz trudniej o lekarza
Wojewodowie przyznają, że coraz trudniej im pozyskać lekarzy do walki z pandemią. Na kilkadziesiąt decyzji pozytywnych odpowiedzi jest zaledwie kilka.
- To są doświadczenia nie tylko z ostatnich dni - akurat w tych dniach ostatnich nie kierowałem nikogo - ale jest bardzo źle - przyznał na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia Konstanty Radziwiłł, wojewoda mazowiecki.
Wcześniej w tym samym radiu wicepremier Jacek Sasin mówił, że choć rząd zabezpieczył wszystkie środki, to problemem jest brak zaangażowania części medyków. Jego wypowiedź zbulwersowała środowiska medyczne.
- Podważanie zaufania społecznego do osób wykonujących zawód lekarza w okresie pandemii jest krzywdzące i skrajnie nieodpowiedzialne - napisał Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Jak podkreślił, będąc w stałym kontakcie z Ministrem Zdrowia, nie otrzymywał sygnałów o tym, że lekarze nie chcą w okresie epidemii wykonywać swoich obowiązków. - Wprost przeciwnie, kierownictwo Ministerstwa Zdrowia wielokrotnie podkreślało zaangażowanie personelu medycznego w walce z epidemią - podkreślił.
Łapanka w ciemno
Zdaniem środowisk medycznych to nie brak zaangażowania lekarzy w walkę z pandemią, ale braki kadrowe i nietrafione wezwania odpowiadają za liczbę odmownych wezwań.
- To łapanka w ciemno. Wojewoda często skierowania do pracy do przy epidemii kierował niesłusznie i bezpodstawnie. Trafiały one do matek karmiących, rodziców małych dzieci, lekarzy emerytów - to wszystko to przeciwwskazania zapisane w ustawie - wylicza dr Bartosz Fiałek.
Sam jest rodzicem małych dzieci, teoretycznie więc jego skierowanie nie obejmuje, a gdyby je otrzymał, miałby podstawy, aby odmówić. - Czy to oznacza, że jestem niezaangażowany? Mimo że jestem reumatologiem, to dodatkowo zatrudniłem się na SOR. Nie mam obowiązku, ale problemy kadrowe szpitala i chęć niesienia pomocy sprawiły, że się zdecydowałem - podkreśla.
- To nie są wyssane z palca przypadki. Mam u siebie lekarkę w ciąży, która takie wezwanie od wojewody dostała - potwierdza doktor Bożena Janicka, prezes PPOZ.
O skierowaniach, które trafiały do emerytowanych lekarzy, w podeszłym wieku, albo zatrudnionych na odcinkach, gdzie nie ma kto go zastąpić, mówi również rzecznik warszawskiej OIL.
- Znamy liczne przypadki, kiedy zasadność tych skierowań była podważana. Rodzina, trójka dzieci i jedno niepełnosprawne, lekarka w ciąży na zwolnieniu, lekarze emeryci - wylicza przykłady Maria Kłosińska.
- Statystyką łatwo jest manipulować - zaznacza prezes PPOZ, tłumacząc, że skoro na liście jest tak wiele nietrafnych skierowań, to trudno się dziwić, że liczba odmów jest wysoka. - O tym, że będzie druga fala, wiedziano już pół roku temu. Przez miesiące zmarnowano czas, aby zrobić rezerwy i zweryfikować liczbę dostępnych lekarzy - dodaje.
Samorządy bronią się, że zwracały się do izb o przekazanie im danych o dostępnych lekarzach. Zarówno NIL, jak i warszawska OIL podkreśla, że nie może takich danych udostępniać ze względu na przepisy, w tym również RODO. Maria Kłosińska zaznacza jednak, że Ministerstwo Zdrowia może się zwrócić do NIL o wykaz lekarzy. Wówczas być może listy byłyby wstępnie zweryfikowane i skierowania trafiały do lekarzy, którzy faktycznie mogliby podjąć się pracy na odcinku walki z COVID-em.
Potwierdza to również w oficjalnym piśmie prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie dr n. med. Magda Wiśniewska: "Faktem jest, że izby nie mają żadnej możliwości prawnej kierowania kogokolwiek do zwalczania epidemii. Takie prawo ma tylko wojewoda w ustawowo określonym zakresie. Ministerstwo Zdrowia może zwrócić się do Naczelnej Izby Lekarskiej o listę lekarzy – przez sześć miesięcy epidemii nie zrobiono tego" - czytamy.
Zapytaliśmy więc MZ, o to czy ta ścieżka została uruchomiona. Do momentu publikacji jednak nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Przesuwani jak pionki
Marek Balicki, były minister zdrowia, przyznał w rozmowie z money.pl, że pandemia uwidoczniła braki lekarzy, wysoki średni wiek medyków i problemy na wielu innych polach.
"W Polsce nie ma rezerw lekarzy – jest niedobór – mamy najmniej lekarzy w Unii Europejskiej (2,2 na tysiąc mieszkańców). Pacjenci z chorobami innymi niż COVID-19 również potrzebują opieki. Nie zapominajmy również, że 27 proc. lekarzy i 44 proc. pielęgniarek ma więcej niż 60 lat" - informuje w oficjalnym piśmie prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie dr n. med. Magda Wiśniewska.
- Codziennie 400 umiera na nowotwór. Mamy licznych pacjentów z problemami krążenia, oni szczególnie narażeni są na COVID-19. Nie możemy zostawiać ich samych. Nie da się wszystkich skierować do walki z wirusem - zaznaczył w rozmowie z money.pl Marek Balicki.
Szpitale same borykają się problemami kadrowymi. Lekarze przesuwani są w ramach oddziałów, są oddelegowywani do pracy na covidowych SOR-ach czy izolatoriach.
- Te przesunięcia się już odbywają wewnątrz szpitali. W moim miejscu pracy brakuje lekarzy - przyznaje Maria Kłosińska.
Lekarze otrzymują pismo i niemal z dnia na dzień, niezależnie od specjalności, stażu zaczynają pracę na oddziałach koronawirusowych, albo właśnie na SOR. Za przykład niech posłuży rezydent ortopedii na 2. roku specjalizacji, który opublikował takie właśnie pismo z przeniesieniem na SOR.
Marek Balicki przyznał, że stan jest wyjątkowy i konieczna jest współpraca władzy z lekarzami na wspólnym froncie, a nie wzajemne oskarżenia, czy oceny. - Bardzo wielu lekarzy wykonuje zadania na licznych polach. Należy im się duża wdzięczność - podkreślił.
- Jeśli wszyscy się zgadzamy, że mamy problem z liczbą lekarzy i mamy większe wyzwanie, jedyne rozwiązanie to współpraca. Jako dyrektor, czy były minister wiem, że można pokonywać te bariery.