Kryzys jajeczny w USA. Ceny wystrzeliły, rośnie przemyt. "Trump poszuka winnego"

Epidemia ptasiej grypy i rekordowo drogie jaja stały się nieoczekiwanie przedmiotem debaty publicznej w USA. Donald Trump poruszył temat przed Kongresem i uderzył w opozycję. Kryzys wpływa na najbliższych współpracowników prezydenta.

Ceny jaj w USA wystrzeliły. Donald Trump ma problem
Ceny jaj w USA wystrzeliły. Donald Trump ma problem
Źródło zdjęć: © Getty Images | Alex Wong, Yuki Iwamura, Bloomberg
Piotr Bera

- Doświadczyliśmy najgorszej od 48 lat inflacji, a być może nawet w historii naszego kraju - powiedział Donald Trump w minioną środę w Kongresie, jednocześnie zrzucając winę na demokratów. Zapowiedział, że "jako prezydent walczy, by Ameryka znów stała się przystępna cenowo". Zwłaszcza w kontekście cen jaj, które "wymknęły się spod kontroli".

Obecnie średnia cena tuzina jaj w USA sięga 5 dol. To o ponad 150 proc. więcej niż na początku 2022 r., gdy w kraju wybuchła epidemia ptasiej grypy. Tylko w styczniu cena jaj wystrzeliła o ponad 15 proc. (największy wzrost od 10 lat). Z powodu choroby zmarło lub wybitych zostało 166 mln sztuk drobiu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak filozof stworzył giganta branży motoryzacyjnej? Krzysztof Oleksowicz w Biznes Klasie

Jajeczna drożyzna

Szacunki wskazują, że w grudniu 2024 r. średnia cena tuzina dużych jaj klasy A wyniosła 4,15 dol. Natomiast karton jaj kosztował w listopadzie 3,65 dol. Dla przykładu, w tym roku w Miami ceny sięgały nawet 7,69 dol. za 12 sztuk.

  • Ceny jaj w Miami
  • Ceny jaj w Miami
[1/2] Ceny jaj w MiamiŹródło zdjęć: © WP | Finanse WP

Część sklepów w USA wprowadziła również limity. W jednym z miast w Connecticut można kupić tylko 12 jaj na jednego klienta.

Trzeba jechać wcześnie rano, żeby kupić jaja. Problem trwa już półtora miesiąca - słyszymy od Polaka mieszkającego w USA.

Jaja w USA są tak drogie, że dochodzi do przemytu z Meksyku oraz Kanady. Według danych biura terenowego agencji rządowej U.S. Customs and Border Protection w graniczącym z Meksykiem San Diego, odnotowano 158 proc. więcej prób szmuglowania jaj niż w 2024 r. "The Telegraph" podaje, że zidentyfikowano 90 osób, które próbowały w styczniu i lutym ściągać jaja z Meksyku.

Podobnie jest na północy. Kanadyjski dziennik "National Post" donosi, że na granicy Windsor-Detroit od października ubiegłego roku do lutego o 36 proc. wzrosła liczba "przechwycenia jaj" w porównaniu do całego 2024 r. Kanadyjczycy nie mówią jednak o "przemycie", gdyż większość skonfiskowanych jaj była celnie zadeklarowana i oddawano je podróżnym. Zdarzały się jednak przypadki osób, które podejmowały próby przemytu - w takich przypadkach żywność konfiskowano i nakładano mandat w wysokości 300 dol.

Część sklepów w USA ma problem z dostawą jaj. Zdjęcie z 5 lutego
Część sklepów w USA ma problem z dostawą jaj. Zdjęcie z 5 lutego© CQ-Roll Call, Inc, Getty Images, | Bill Clark

Trump chce "odwrócić proces"

- Najwięksi producenci rolni przez lata byli obiektem krytyki ze strony progresywnych polityków wskazujących na brak odpowiednich regulacji dotyczących bezpieczeństwa żywności. Najgłośniejszym adwokatem tego ruchu jest obecny sekretarz zdrowia Robert F. Kennedy Jr., który przez lata mówił, że obecny system jest niewystarczający. Próbował doprowadzić do zakazu używania niektórych substancji przez rolników - mówi nam amerykanista Rafał Michalski.

Inne zdanie od ministra ma Trump, który zapowiada deregulację, mającą odbudować amerykańskie rolnictwo. W opinii Trumpa nakładanie kolejnych obostrzeń negatywnie wpłynie na lokalnych producentów. Z drugiej strony częściej dochodzi jednak do pojawiania się plag żywnościowych.

- W latach 70. Gerald Ford i Jimmy Carter podpisali szereg umów eksportowych z krajami trzecimi, m.in. umowę zbożową z ZSRR. Trwał boom gospodarczy, także w produkcji żywności. Jednocześnie doszło do kryzysu energetycznego, rosła inflacja i stopy procentowe. Rolnicy zaciągali dużo kredytów. Raty płacone przez rolników skoczyły i upadła rekordowa liczba małych przedsiębiorstw. W ciągu ostatnich 40 lat mowa o milionie podmiotów - wspomina Michalski.

Administracje George’a Busha oraz Billa Clintona problemy na krajowym rynku rolniczym chciały rozwiązać poprzez zwiększenie importu. W 1993 r. powstał Północnoamerykański Układ o Wolnym Handlu (NAFTA).

- Zaczęto masowo sprowadzać żywność z Kanady i Meksyku. To nie podoba się Trumpowi, który chce odwrócić proces - odbudować lokalne farmy oraz zatrzymać globalizację. I tu pojawiają się jajka. Jeśli z powodu braku małego biznesu rynek opanowały korporacje, to w przypadku takich problemów, jak epidemia ptasiej grypy, dochodzi do przerwania łańcucha dostaw - wyjaśnia ekspert.

Chciwość korporacji?

Za wzrost cen jaj może odpowiadać nie tylko epidemia. Zdaniem pozarządowej organizacji Food & Water Watch to sami producenci mieli doprowadzić do wielkich podwyżek cen, generując przy tym gigantyczne zyski. Przykładem jest największy producent w USA - firma Cal-Maine z Missisipi, hodująca w 43 zakładach ponad 32 mln kur niosek.

Zwraca się uwagę, że w zakładach Cal-Maine nie odnotowano przypadków ptasiej grypy do grudnia 2023 r. Jeszcze w 2021 r. firma zarabiała 15 centów na tuzinie wyprodukowanych i sprzedanych jajach. W 2023 r. zysk skoczył do 1,14 dol. "Cal-Maine zgarnął 1 mld dol. nadzwyczajnych zysków, zanim doszło do wybuchu epidemii" -czytamy w raporcie Food & Water Watch.

Epidemię mają też "napędzać" sami producenci. "75 proc. kur niosek jest hodowana na 347 fermach, gdzie średnio prawie 850 tys. zwierząt jest stłoczonych w ciasnych pomieszczeniach, co stanowi idealne podłoże do rozwoju chorób zakaźnych, takich jak ptasia grypa. Jak dotąd 99 proc. komercyjnych kur niosek dotkniętych ptasią grypą żyło na fermach fabrycznych" - dodano.

- USA nie mają regulacji zdrowotnych oraz dotyczących monopolu żywnościowego. Organy finansowe zajmujące się regulacją przez lata skupiały się na finansach. Korporacje żywieniowe wykorzystują to, bo jeśli nie ma regulacji, to walczą na ceny. Przykładem jest Arizona, gdzie w 1994 r. zaczęły przenosić się firmy z Meksyku. Arizonę zalano tanią żywnością gorszej jakości - obniżono ceny kosztem jakości - uważa Michalski.

Sekretarz rolnictwa Brooke Rollins zdradziła, że jednym z rozwiązań kryzysu jajecznego jest zakup kur przez Amerykanów i hodowanie ich w ogródkach.

Tarcia w Białym Domu

Rollins zapowiedziała też, że Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA) przeznaczy do 2 mld dol. na walkę z epidemią. Z tego 400 mln dol. ma trafić bezpośrednio do farmerów dotkniętych ptasią grypą.

Telewizja PBS zwróciła uwagę, że w realizacji jej planu może przeszkodzić DOGE (Departament Wydajności Państwa) Elona Muska. DOGE zwolnił 5,6 tys. pracowników USDA. Cathy Harris, przewodnicząca federalnej komisji ds. służby cywilnej, wstrzymała jednak tę decyzję na 45 dni, uznając, że podczas zwolnień mogło dojść do naruszenia przepisów federalnych. W odpowiedzi Trump chciał zwolnić Harris, ale prawo federalne ma ograniczać zdolności prezydenta w tej kwestii.

Pomimo działalności DOGE Rollins wierzy, że USDA będzie posiadać "zasoby potrzebne do realizacji planu". - Prezydent nakazał sekretarz rolnictwa coś z tym zrobić (kryzysem jajecznym - przyp. red.) jednak brakuje pomysłu na rozszerzenie rynku. Praca w tym segmencie jest jedną z gorzej opłacanych w kraju - ocenia Rafał Michalski.

Nawet jeśli rząd zacząłby działać na rynku nabiału, to byłby zdecydowanie mniej konkurencyjny od dużych firm.

Tutaj wyraźnie zarysowuje się konflikt z prokurator generalną, która jako prokurator na Florydzie sprzeciwiała się nakładaniu rządowych limitów na prywatne przedsiębiorstwa - kontynuuje Michalski.

W czwartek Trump przekazał członkom swojego gabinetu, że to oni mają podejmować decyzje o tym, kto straci pracę, a nie DOGE. To spora zmiana. Jeszcze w lutym Trump apelował do Muska, żeby ten stał się "jeszcze bardziej agresywny" w cięciach budżetowych.

- Nie wiadomo dokładnie, jak funkcjonuje DOGE. Musk oficjalnie nie pełni tam żadnej roli. Z procesów sądowych wiemy, że dyrektorką administracyjną jest urzędniczka Amy Gleason. Co zrobi Kennedy Jr., który nie zgadza się z Trumpem i Muskiem ws. deregulacji? Co może sam Musk? Co zrobi Trump, jeśli sekretarze danej agencji postawią się Muskowi? - zastanawia się Michalski.

I dodaje, że doszło do chaosu, co nie podoba się wyborcom. Jeśli dodatkowo wejdą cła na import żywności z Kanady i Meksyku (co Trump odsuwa w czasie), to może dojść do turbulencji żywieniowych.

- Trump poszuka winnego, żeby uspokoić nastroje. Kryzys żywieniowy może realnie zachwiać sondażami prezydenta - podsumowuje Michalski.

Piotr Bera, dziennikarz money.pl

Źródło artykułu:money.pl
usagospodarkabiznes

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (288)