Spór o kopalnię przy granicy z Czechami, górniczy związkowcy z NSZZ "Solidarność'80" walczą o swój zakład pracy i zarzucają czeskiej stronie mówienie nieprawdy.
"Czeskie organizacje ekologiczne, wsparte podpisami 13 tysięcy mieszkańców Kraju Libereckiego, chcą cofnąć zgodę na wydobycie węgla w naszej kopalni. Oznacza to nic innego jak katastrofę ekonomiczną i ubóstwo w nieodległej przyszłości dla wielu tysięcy naszych rodzin" - piszą związkowcy w petycji.
Czesi skarżą polską Kopalnię Węgla Brunatnego Turów do Unii Europejskiej. Chcą cofnięcia koncesji na wydobycie węgla, o co walczą od lat. Obecnie jako oręż do walki z kopalnią postawili na twierdzenie, że wydobycie węgla pozbawia ich regionu wody.
- To nie prawda. Ekspertyza czeskich ekspertów to wykluczyła. Nie ma dowodów na to, że nasza kopalnia pozbawia Czechów wody - mówi w rozmowie z money.pl Piotr Kubis, przewodniczący komisji międzyzakładowej NSZZ "Solidarność'80" z KWB "Turów".
- Kopalnia ma koncesję na wydobycie węgla ważną do końca 2026 roku. A węgla mamy do 2045 i o taką koncesję musimy walczyć. Wiedząc, jakie Unia Europejska ma podejście do energetyki węglowej, obawiamy się, że skarga Czechów zostanie uznana, a kopalnia umrze śmiercią naturalną, poprzez niewydłużenie koncesji - tłumaczy.
Dlatego też powstała petycja, którą górnicy za pośrednictwem polskich europosłów złożą na ręce szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Podpisy pod petycją będą zbierane do 10 czerwca, a przekazanie ich szefowej Komisji nastąpi 12 czerwca.
"Ekolodzy kiedyś twierdzili, że Elektrownia Turów truje. Nasza firma zrobiła wielomiliardowe inwestycje, dzięki czemu ten argument jest dziś już niesłyszalny. Teraz według ekologów zabieramy wodę z przygranicznych miejscowości w Czechach, choć wystarczy wziąć do ręki pierwszą lepszą gazetę, aby dowiedzieć się, że nasi sąsiedzi spodziewają się największej suszy od 500 lat" - zaznaczają górnicy w petycji.
"Przez wiele lat nasza kopalnia i elektrownia służyła nam i naszemu regionowi, teraz jest ten czas, kiedy musimy bronić naszych miejsc pracy dla dobra regionu. Wszyscy wiemy, że węgiel skończy się za kilkadziesiąt lat i już dzisiaj musimy myśleć o przeobrażeniu naszego regionu, ale nie można tego robić w sposób nagły - z dnia na dzień" - piszą związkowcy i proszą o wsparcie, czyli podpisy pod petycją.
Konflikt narasta. Już wcześniej władze czeskiego kraju libereckiego zapowiedziały odwołanie się od polskiej decyzji otwierającej drogę do rozbudowy kopalni "Turów". Z kolei w rozmowie z PAP minister środowiska Czech Richard Brabec stwierdził, że strona polska niewystarczająco komunikuje się z partnerami.
Odpowiedziała mu Sandra Apanasionek, rzeczniczka spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, do której należy "Turów". - Nie planujemy powiększania odkrywki w kopalni, ale chcemy kontynuować wydobycie w obszarze, który był ustalony 25 lat temu - powiedziała.
Jak dodała, Czesi wiedzą zatem od co najmniej 25 lat, że na terenie przygranicznym będą prowadzone prace górnicze. Podkreśliła, że poprzedziły to kilkuletnie konsultacje zarówno ze stroną czeską, jak i niemiecką.
Czytaj także: Morawiecki: Polska z pandemii wyjdzie wzmocniona
- Bardzo obszernie został też przygotowany raport oddziaływania na środowisko. Zawiera on wszystkie oddziaływania, które kopalnia może powodować u naszych południowych i zachodnich sąsiadów, w tym bardzo obszerny fragment dotyczący kwestii wody, która jest najbardziej newralgiczna - powiedziała PAP Sandra Apanasionek z PGE GiEK.
PGE podkreśla, że poziom wód podziemnych w aspekcie oddziaływania odkrywki "Turów" jest od wielu lat monitorowany przez polsko-czeskie i polsko-niemieckie zespoły specjalistów.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl