20 października Liz Truss ogłosiła swoją rezygnację z funkcji premiera. Liderka Partii Konserwatywnej za kilkadziesiąt dni urzędowania może liczyć na pokaźny dożywotni dodatek (ok. 625 tys. zł) wypłacany byłym szefom brytyjskiego rządu.
Lider opozycji Keir Starmer wezwał już Truss, żeby zrezygnowała z tych pieniędzy. Polityk z Partii Pracy powiedział w brytyjskim programie śniadaniowym "Good Morning Britain", że powinna odrzucić te pieniądze, gdyż "pracowała w biurze przez 44 dni i nie jest uprawniona do tego dodatku". Zdaniem Starmera Truss po prostu powinna odmówić przyjęcia tych pieniędzy.
Tak wysoki dodatek dla Truss może zostać źle przyjęty przez opinię publiczną. Mark Serwotka, sekretarz generalny Związku Usług Publicznych i Handlowych, największego związku zawodowego reprezentującego brytyjskich urzędników służby cywilnej, dodaje, że 20 proc. urzędników służby cywilnej korzysta z banków żywności. "To groteskowe, że Liz Truss może odejść z taką premią" - stwierdził.
Dodatek dla Liz Truss
Jak informuje dziennik "The Guardian" Truss może ubiegać się o dofinansowanie w ramach dodatku związanego z ponoszeniem kosztów wynikających z realizacji obowiązków publicznych (PDCA), który został wprowadzony przez ówczesnego sekretarza gabinetu, Sir Robina Butlera, po rezygnacji Margaret Thatcher. Wytyczne rządu mówią, że PDCA został wprowadzony, aby pomóc byłym premierom, którzy są nadal aktywni w życiu publicznym.
Media przypominają, że w latach 2020-21 John Major i Tony Blair wystąpili o maksymalny zasiłek; Gordon Brown o 114 712 funtów; David Cameron o 113 423 funty, a Theresa May o 57 832 funty.
Truss może też liczyć na odprawę wynoszącą 25 proc. rocznego wynagrodzenia. W przypadku premierów jest to 19 tys. funtów (79 tys. funtów rocznej pensji).