Edukacja zdalna, zamknięta większość punktów handlowych w galeriach i punkty kultury, limity klientów w marketach i sklepach - to tylko kilka obostrzeń, które ogłosił w środę premier Mateusz Morawiecki. - Przed nami trudny czas. Pandemia nasila się, więc i nasza odpowiedź musi być zdecydowana - stwierdził szef rządu.
Zmuszone do ponownego zamknięcia przedsiębiorstwa potrzebują pomocy. Wiceminister finansów Piotr Patkowski w TVP3 stwierdził, że rząd ma świadomość, że trzeba wzmocnić pomoc płynącą do potrzebujących tego branż.
Dodał również, że pomoc wymaga uzupełnienia oraz rozszerzenia. Objąć nią trzeba te branże, które są dotknięte najmocniej trwającą pandemią. Wskazał też, że wsparcie musi popłynąć do tych sektorów, w które uderzą ogłoszone w środę restrykcje.
Jaka zatem pomoc wchodzi w rachubę? Patkowski przypomniał o wiosennej tzw. tarczy finansowej PFR. Wiceminister stwierdził, że nie została ona wykorzystana w pełni. Ocenił też, że może zostać stworzony podobny mechanizm pomocy, choć - jak zastrzegł - na nowych zasadach.
Jeśli chodzi o tarczę Banku Gospodarstwa Krajowego, to - jak stwierdził Patkowski - niektóre jej elementy trzeba będzie zaczynać na nowo, co oznacza się, że trzeba będzie zaciągać nowe zobowiązania. Wiceminister stwierdził również, że "dług w Polsce jest bardzo tani".
- Finanse publiczne są bezpieczne, a rynek dalej ma ochotę kupować obligacje, emitowane przez państwa. Nie obawiamy się negatywnych ruchów ze strony inwestorów - ocenił.
Duże nadzieje Patkowski pokłada w eksporcie. Ocenia on, że po wprowadzeniu restrykcji, będzie on nadal "dźwignią rozwojową". Przynajmniej do momentu, w którym państwa europejskie zamkną granice, a zatem łańcuchy dostaw będą przerwane.
Jak poinformowało w środę PAP Ministerstwo Finansów, "instrumenty wsparcia są w trakcie przygotowania i na tym etapie ciężko ocenić ich koszt". "Koszt dla gospodarki jest zaś zależny m.in. od skali i sposobu wsparcia" - dodał resort.